Wybory i walka oddolna

| 1 września 2023
Od protestu do strajku
Od protestu do strajku

Kampania wyborcza trwa w najlepsze. Istnieje większe niż zwykle zainteresowanie tym, co mówią różne partie, ich spotami oraz programami telewizyjnymi, analizującymi ich szanse.

Warto zatem odnieść się do niektórych fałszywych stwierdzeń dotyczących wyborów.

Mit. W dniu wyborów wszyscy jesteśmy równi.

Nie jesteśmy równi. W dniu wyborów szef może ogłosić zamknięcie zakładu, trwa wyzysk i niskie pensje są tak samo niskie, jak były dzień wcześniej.

Mit. Wybory oznaczają, że “suweren” decyduje

Wybory nie dają nam żadnego wpływu na decyzje inwestycyjne, na ograniczenie wydatków zbrojeniowych, na ratowanie klimatu, na tworzenie mediów niebędących w rękach rządu czy wielkich korporacji.

Karol Marks trafnie stwierdził, że parlament nie realizuje woli wyborców, lecz działa jako “zawór bezpieczeństwa dla wylewnych namiętności kraju”.

Mit. Parlament to jedyny sposób, by demokratycznie zmienić społeczeństwo.

Nieprawda. W czasach masowych buntów oddolnych i rewolucji tworzono oddolne ciała, które były tysiąc razy demokratyczniejsze niż jakikolwiek parlament. Oparte na demokratycznych ciałach pracowniczych, reprezentowały one początki nowego systemu, w którym rozpoczęto proces odbierania władzy poprzedniej klasie rządzącej przez zdecydowaną większość populacji.

Takie przykłady rewolucyjnej demokracji miały miejsce w wielu krajach, poczynając od Komuny Paryskiej w 1871 r. W XX pojawiły się ponownie m.in. w państwie carów (czyli również w Polsce) w 1905 r., w Rosji w 1917 r., w Niemczech i innych państwach euro- pejskich w latach 1918-1919, w Hiszpanii w 1936 r., na Węgrzech w 1956 r., w Chile w 1972 r, w Polsce w 1980 r.

Rewolucyjna demokracja to nie tylko historia. W nowym milenium widzieliśmy jej przykłady podczas arabskiej wiosny w 2011 roku, a ostatnio w Sudanie.

Dziś w Polsce

W czasach takich jak dzisiejsze, gdy masowe protesty i strajki są na niskim poziomie, ludzie zazwyczaj zwracają się do parlamentu o rozwiązanie problemów społecznych. I kiedy zaczynają się masowe strajki i rebelie, politycy i liderzy związkowi próbują przekierować bunt na bezpieczne, parlamentarne tory.

Widać zatem, że wybory są ważne. Nie dlatego, że oferują rozwiązania, ale dlatego, że miliony ludzi uważają, iż głównym sposobem na zmianę społeczną jest głosowanie na kandydatów do parlamentu.

Jest to jednak zupełnie coś innego niż stwierdzenie, że powinniśmy szerzyć iluzje w tej fikcji.

Jedyną gwarancją osiągnięcia pozytywnych reform i fundamentalnych zmian jest walka o nie na ulicach i w miejscach pracy.

Jednak wciąż warto głosować

Nie ma dziś w Sejmie głosów socjalistek czy socjalistów chcących obalić kapitalizm, i nie będzie ich po wyborach.

Nie oznacza to, że dla antykapitalistów wybory nie mają żadnego znaczenie. Mają.

Najważniejszym wynikiem wyborów jest to, że wskazują nam, jak myślą inni ludzie, jak dalece akceptują kłamstwa najbardziej prawicowych i neoliberalnych partii i jak dalece je odrzucają. Oczywiście tchórzostwo lewicy głównego nurtu i jej gotowość do podążania za agendą wyznaczoną przez liberałów oznacza, że wskaźnik ten nie jest jednoznaczny. Niemniej jednak dobre głosowanie na najbardziej lewicowych kandydatów może zwiększyć pewność siebie tych, którzy chcą pozytywnych zmian.

Głosowanie na najbardziej lewicową dostępną opcję może zachęcić ludzi do walki. Ale możliwe jest również, że głosowanie na lewicę może wywołać wśród wyborców postawę “zostawmy walkę o zmiany posłom i posłankom”.

Przykłady takiej postawy są liczne. Przytoczmy tylko jeden z nich. Nie możemy powtarzać wystarczająco często tego, co wydarzyło się w Grecji kilka lat temu. Po 32 strajkach generalnych, w 2015 r. partia Syriza wygrała wybory, stosując radykalnie lewicową retorykę. Następnie złamała obietnice złożone wyborcom i ugięła się przed żądaniami Unii Europejskiej, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Europejskiego Banku Centralnego. Rząd Syrizy wprowadził brutalne cięcia wydatków, które doprowadziły do masowego ubóstwa.

Warto więc opowiedzieć się za głosowaniem na lewicę tylko wtedy, gdy dodamy, że bez walki nie osiągniemy zmian na lepsze.

Przeciwko faszystom

NIE dla Konfederacji rasistów i faszystó

Priorytetem w kampanii wyborczej jest walka z faszyzmem. Faszyści chcą wykorzystać czas kampanii do budowania swojej siły. Są najgroźniejszym kierunkiem politycznym, który dąży do zniszczenia niezależnych związków zawodowych i wszelkiej demokracji. Dziś faszyści z Ruchu Narodowego są zbyt słabi, by występować samodzielnie. Dlatego w Konfederacji są w koalicji z rasistowskimi skrajnymi neoliberałami z “Nowej Nadziei” Sławomira Mentzena i antysemickimi fanatykami pokroju Grzegorza Brauna.

Priorytetem jest nie tylko zniechęcanie ludzi do głosowania na Konfederację, lecz także aktywne protestowanie przeciwko niej.

To samo dotyczy faszysty i organizatora Marszów Niepodległości Roberta Bąkiewicza, który w sierpniu wyraził zamiar kandydowania. (W momencie pisania tego tekstu nie wiadomo jeszcze, czy to się mu uda.)

W naszym przekazie antyfaszystowskim należy podkreślić, że pisowski rząd sponsoruje Bąkiewicza i jego zbirów milionami złotych.

Trzeba wyjaśniać, że faszyzm istnieje, czym on jest i dlaczego żadna osoba, która się nie zgadza z faszyzmem, nie może głosować na Konfederację czy listy Zjednoczonej Prawicy.

Co więcej, nie jest wykluczone, że politycy opozycji będą chcieli przyjąć Konfederację do ewentualnej koalicji rządzącej – oczywiście “dla dobra Polski” lub “polskiej racji stanu”.

Tak więc i tutaj musimy zachować naszą niezależność w organizowaniu antyfaszystowskich protestów ulicznych i zachęcaniu związków zawodowych do aktywnego wspierania antyfaszyzmu.

Andrzej Żebrowski

Tags:

Category: Gazeta - wrzesień 2023

Comments are closed.