Skąd się biorą ataki prawicy na osoby trans?
Jak prawica wyruszyła na wojnę z osobami transpłciowymi
W ostatnich latach mniejszości seksualne w wielu państwach zdołały wywalczyć dla siebie korzystne zmiany w ustawodawstwach krajowych, polegające m.in. na legalizacji małżeństw jednopłciowych czy przyznaniu parom jednopłciowym prawa do adopcji dzieci.
W Stanach Zjednoczonych takim przełomowym wydarzeniem było orzeczenie Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych sprzed siedmiu lat uznające za zgodne z konstytucją prawo do zawierania małżeństw jednopłciowych.
Chociaż w Polsce mniejszości seksualne nie mogą jeszcze pochwalić się podobnymi zwycięstwami, to nie da się zaprzeczyć, że jeżeli chodzi o społeczne normy próbujące regulować kwestie seksualności, jesteśmy w zupełnie innym miejscu w porównaniu z rokiem 2001, kiedy to w Warszawie organizowana była pierwsza parada równości.
Z sondażu Ipsos przeprowadzonego dla OKO.press w czerwcu 2022, który miał sprawdzić stosunek Polek i Polaków do „ideologii LGBT”, jego autorzy wysnuli podstawowy wniosek, że „homofobia nie działa”.
Większość respondentów miało odrzucić opowieść o groźnej ideologii LGBT, w szczególności w grupie 18-39 lat tylko 14% ankietowanych odpowiedziało, że LGBT to ideologia, wśród młodych kobiet poparcie dla związków partnerskich sięgnęło poziomu 75%, a dla równości małżeńskiej – 63%.
Badanie pokazało, że poparcie dla związków partnerskich rośnie również w mniejszych ośrodkach oraz na wsi, a także wśród osób 50+ oraz wśród wyborców Konfederacji.
Opór aktywistów zaangażowanych w antydyskryminacyjne i solidarnościowe kampanie przeciw homofobii przezwyciężył więc odgórnie organizowaną nagonkę. Wytrącił konserwatywnej prawicy, tak na Zachodzie, jak i w Polsce, broń z ręki i zasiał w jej szeregach popłoch.
Gorączkowo poszukiwano więc tematu, wokół którego konserwatyści mogliby na nowo mobilizować masowe poparcie, elektryzować publiczną debatę i narzucać jej ramy. Dodajmy na marginesie, że w grę nie wchodziło prowadzenie polityki pod znakiem firmowym prawicy, czyli sprzeciwu wobec aborcji. PiS zanotował poważne tąpniecie w sondażach w rezultacie masowych protestów Strajku Kobiet po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który zakazał aborcji nawet w przypadku nieodwracalnych uszkodzeń płodu.
Z podobnym backlashem mierzą się Republikanie w USA po uchyleniu wyroku Roe vs. Wade, który gwarantował konstytucyjnie dostęp do aborcji. Tam również republikańscy kandydaci w wyborach prezydenckich prędzej sięgną po temat osób trans niż kwestie aborcji czy równości małżeńskiej.
W cynicznej politycznej układance prawicy nadszedł więc czas na podmienienie mniejszości osób homoseksualnych mniejszością osób transpłciowych.
W Polsce ten zwrot widać jak na dłoni, jeśli przyjrzymy się przebiegowi kolejnych kampanii politycznych. O ile kampania wyborcza do Sejmu w 2019 roku prowadzona była pod hasłami nienawiści wobec osób LGBT+, a w czasie kampanii prezydenckiej w 2020 roku Andrzej Duda grzmiał, uderzając w to środowisko: „Próbuje się nam proszę państwa wmówić, że to ludzie, a to jest po prostu ideologia”, to już dwa lata później w trakcie objazdowej kampanii projektowanej z myślą o wyborach parlamentarnych na jesieni 2023, Jarosław Kaczyński obrał sobie za cel prymitywnych ataków konkretnie osoby transpłciowe.
„Ja bym to badał”
Na wojnie z osobami trans Jarosław Kaczyński nie bierze jeńców. Na spotkaniu z wyborcami we Włocławku w czerwcu 2022 roku kpił z osób transpłciowych, sprowadzając ich transpłciowość do kwestii zachcianki: „że każdy z nas może w pewnym momencie powiedzieć, że teraz, do tej pory, do godziny — jest w tej chwili koło wpół do szóstej — byłem mężczyzną, ale teraz jestem kobietą. […] Mój szef w pracy, dajmy na to, czy nawet moja koleżanka, czy mój kolega powinna się do mnie zwracać już tym razem w formie żeńskiej. No można mieć takie poglądy. Dziwne co prawda, ja bym to badał, ale…”.
Do kwestii transpłciowości wracał jeszcze na spotkaniach z mieszkańcami Grudziądza i Jedlicza – podkarpackiego bastionu Prawa i Sprawiedliwości. W dalszym ciągu drwił: „A dlaczego ja jestem Zosia? No, bo może jutro będę z powrotem Władysławem, ale dzisiaj jestem Zosia”. Wyjaśniał zgromadzonym: „Chodzi o to, żeby wszystko było w ramach zdrowego rozsądku, żeby w przedszkolach nie kazano się chłopcom przebierać za dziewczynki i vice versa. One się urodziły dziewczynkami, trudno”.
A także kategorycznie oświadczał: „ludzie w wielu sprawach mają wybór, w tej akurat nie mają”. W dalszej kolejności bronił cywilizacji, tłumacząc: „My po prostu nie chcemy, żeby nasza cywilizacja została wywalona w powietrze przez szaleńców, ludzi, którzy nie wiem, czy zostali jakoś opętani, mówię to w przenośni” i rozwijając tę myśl w następujący sposób: „To szaleństwo odnoszące się do obyczajów, relacji między kobietami a mężczyznami, a dokładnie do twierdzenia, że tak naprawdę ani kobiet, ani mężczyzn nie ma.”
Wreszcie Kaczyński – ludzki pan protekcjonalnie pochylał się nad losem osób trans, w dalszym ciągu odmawiając im prawa do określenia swojej płciowej tożsamości: „zgodnie z badaniami jest jeden promil na 1000, ludzi, którzy mają czy to biologiczne, tzw. obojnactwo, czy psychiczne kłopoty. Tacy ludzie są, im trzeba pomagać, oni w pewnych warunkach, jeżeli jest takie zalecenie lekarzy, mogą też i dokonać pozornej zmiany płci”.
Wyłaniające się z powyższych cytatów problematyzowanie transpłciowości, tworzenie atmosfery moralnej paniki, w tym zwłaszcza przedstawianie osób trans jako zagrażających tkance społecznej, rodzinie, wartościom czy cywilizacji umożliwia prawicy aranżowanie interwencji na polu edukacji, na polu relacji rodzic – dziecko, opieki zdrowotnej, sądownictwa, również na poziomie konstytucji, samorządu, organizacji przestrzeni publicznej czy rywalizacji sportowej.
Bezpardonowe ataki na osoby trans mają wybijająco pozycjonować środowisko konserwatywnej prawicy na scenie politycznej. Jednak w szerszej perspektywie stanowią nową, brutalną odsłonę taktyki „dziel i rządź”, wykorzystywanej przez elity do trzymania w podporządkowaniu wyzyskiwanej większości.
Źródła transfobii i walka o wyzwolenie osób transpłciowych
Laura Miles, autorka książki Transgender Resistance: Socialism and the Fight for Transgender Liberation, była przedstawicielka społeczności LGBT+ w krajowym komitecie wykonawczym związku zawodowego pracowników uniwersytetów i koledżów UCU w Brytanii oraz działaczka Socialist Workers Party (siostrzanej organizacji Pracowniczej Demokracji) źródeł transfobii upatruje w dynamice konfliktu klasowego:
„Większość transfobii jest napędzana przez prawicę i skrajną prawicę. Sprzeciw wobec praw osób trans to kamień pobierczy ideologicznych przeciwników równości i apologetów kapitalizmu.
Główne cele kapitalizmu – nieprzerwany wzrost gospodarczy oraz maksymalizacja zysku – stanowią obecnie wyraźne egzystencjalne zagrożenie dla ludzkości w epoce zmian klimatycznych, katastrof środowiskowych i nowych patogenów takich jak Covid-19 – który zabił dotychczas przynajmniej 5 milionów ludzi. Transfobia, zupełnie jak rasizm wymierzony w migrantów, islamofobia i antysemityzm, jest używana jako broń prawicy służąca podtrzymaniu ideologicznej i politycznej kontroli nad społeczeństwem i minimalizacji potencjału zorganizowanego oporu klasy pracowniczej.”
Rozpoznając ten podstawowy mechanizm sprawowania władzy przez klasy panujące nad klasą pracowniczą, socjaliści za punkt wyjścia obierają sobie solidarność z grupami doświadczającymi opresji i wykluczenia.
W przypadku osób transpłciowych część socjalistów nie zdobyła się jednak na wyrażenie poparcia dla sprawy ich wyzwolenia. Wpadają w pułapkę zastawioną na nich przez ideologów prawicy, którzy twierdzą w szczególności, że kobiety transpłciowe stanowią zagrożenie dla kobiet, oraz pułapkę złej polityki nurtu feministycznego, który upatruje źródeł opresji kobiet w ich biologii, a nie w materialnej rzeczywistości – oddzielenia sfery reprodukcji od sfery produkcji na pewnym etapie organizowania się społeczeństwa klasowego.
Jak zauważa Laura Miles, tożsamość płciowa chociaż nie jest łatwa do zdefiniowania, jest rzeczywistym doświadczeniem, na które składa się złożona interakcja pomiędzy poczuciem siebie danej osoby, jej relacją do własnej biologii i jej relacją do środowiska, w którym żyje. Tożsamość płciowa jest zatem zakorzeniona w materialnych okolicznościach, ale nie oznaczają one jedynie biologii, lecz również sposób, w jaki zaspokajamy swoje potrzeby.
Walka o wyzwolenie osób transpłciowych, która w centrum zainteresowania stawia kwestię tożsamości płciowej, jej świadomości i jej doświadczania, stanowi szansę na stawianie pytań o to, dlaczego kładzie się taki nacisk na biologiczne markery płci i o to, czy to one mają zasadniczo determinować sposób, w jaki chcemy organizować społeczeństwo.
Za każdym razem, gdy w drodze zadawania tych i podobnych pytań rośnie świadomość tego, że ideolodzy prawicy suflują nam rozumienie płciowości, które pęta naszą wolność, jesteśmy o krok bliżej zwycięstwa w walce z opresyjnym i wyzyskującym systemem.
Agnieszka Kaleta
Category: Gazeta - maj 2023