Kapitalizm i Holokaust
Obrońcy obecnego systemu twierdzą, że nazistowskie obozy śmierci nie miały nic wspólnego z tym, jak funkcjonuje kapitalizm. Jednak jak podkreśla Simon Basketter, niemiecka klasa panująca zaaprobowała Hitlera, a w wielu przypadkach czerpała ze zorganizowanego przez niego ludobójstwa korzyści
Prowadzona przez nazistów eksterminacja Żydów wymyka się próbom racjonalnego wytłumaczenia. W ciągu czterech lat zamordowano sześć milionów Żydów, czyli jedną trzecią wszystkich przedstawicieli tej grupy w Europie. Kolejne pięć milionów ofiar – spośród społeczności LGBT+, Romów, osób z niepełnosprawnościami oraz przeciwników politycznych – zginęło w obozach koncentracyjnych i obozach zagłady.
Nie chodzi jednak tylko o skalę.
Ani o to, że do Holokaustu doszło głównie z powodu jednego z niekontrolowanych wybuchów nienawiści, jakie towarzyszą ludobójstwom. Chociaż częściowo także z tego powodu. Gdy w 1941 r. Niemcy wkroczyli na Litwę, żyło tam 230 tys. Żydów. Trzy lata później, właśnie po jednym z takich wybuchów nienawiści, pozostało przy życiu zaledwie 8 tys. Żydów.
Jednak większość Żydów zginęła w wyniku przemyślanego, zbiurokratyzowanego procesu. Najpierw ludność żydowska była masowo rozstrzeliwana i zagazowywana przez Einsatzgruppen – jednostki poruszające się na tyłach wojsk niemieckich przemierzających zachodnie i południowe tereny Związku Radzieckiego w latach 1941–42.
Później machina zagłady przybrała postać linii produkcyjnej z komorami gazowymi. Obóz Auschwitz stał się „największą ludzką rzeźnią”, jak wyraził się jego najdłużej pełniący służbę komendant. Z kolei ocalały z Holokaustu pisarz Primo Levi ujął to następująco: „jeszcze nigdy nie unicestwiono tylu istnień ludzkich w tak krótkim czasie i za pomocą tak przytomnej kombinacji najnowszych wynalazków, fanatyzmu i okrucieństwa”.
To był mord dokonywany kapitalistycznymi metodami, w ramach których kolej i przedsiębiorstwa przemysłowe zaopatrywały obozy śmierci i dostarczały chemikalia, a koncern IBM przetwarzał dane. Aby taki poziom okrucieństwa był możliwy, konieczne było wykorzystanie procesów przemysłowych. Garstka nadal funkcjonujących międzynarodowych korporacji czerpała z tego ogromne zyski.
Zastosowanie technologii nie było jedynym kapitalistycznym wymiarem tego ludobójstwa – innym były kapitalistyczne stosunki produkcji. Niemieccy kapitaliści – z których niektórzy wcale nie pałali miłością do nazistów ani żądzą ludobójstwa – stworzyli warunki, w których nazistowski reżim mógł sprawować władzę w ich interesie.
Niemiecka klasa posiadająca miała gorzkie wspomnienia związane z rewolucją 1918 roku, która zakończyła upokarzającą dla nich I wojnę światową. W kolejnych latach dochodziło do kolejnych rewolucyjnych zrywów. Istniały obawy o zdolność państwa do powstrzymania rewolucyjnych zapędów klasy robotniczej.
Rosyjski rewolucjonista Lew Trocki pisał: „Okrzepła burżuazja nie lubi faszystowskich sposobów rozwiązywania jej problemów, ponieważ wstrząsy i niepokoje choćby leżały w interesie burżuazyjnego społeczeństwa – pociągają za sobą również niebezpieczeństwa dla niej samej. Wielka burżuazja nie lubi tej metody w takim samym stopniu, w jakim człowiek ze spuchniętą szczęką nie lubi wyrywania zębów”.
Rozwiązaniem preferowanym przez niemiecką klasę posiadającą było tworzenie „silnych” rządów wokół uznanych polityków prawicy. Jednak prawica pilnie potrzebowała bazy społecznej, która zapewniłaby jej wsparcie w parlamencie oraz siłę na ulicach.
Właśnie to mogła zaoferować nazistowska partia Hitlera. Skala kryzysu gospodarczego skłoniła niezadowoloną klasę średnią do poszukiwania bardziej radykalnych rozwiązań na prawicy.
Hitler znalazł kozła ofiarnego. Nie atakował samego kapitalizmu, tylko „obcych” kapitalistów – mając na myśli Żydów – którzy nie „służą narodowi”. Antysemityzm był tym, co jednoczyło nazistów pomimo istniejących sprzeczności między interesami klasy średniej a poparciem partii dla kapitału.
Paramilitarne przemarsze i wiece pompowały poczucie dumy zubożałej klasy średniej i części bezrobotnych. Udowodniły panującym przydatność Hitlera.
W 1932 r. w kręgach wielkiego biznesu i armii zaczęto rozważać możliwość wprowadzenia Hitlera do rządu. Pomimo sporadycznej antykapitalistycznej retoryki Hitler zapewniał, że nie uderzy w istniejącą władzę gospodarczą ani armię.
Chciał nie tylko rozbić lewicę i związki zawodowe – co było ambicją całej klasy posiadającej – ale także odbudować niemieckie imperium. Obiecał ponowne zbrojenia i ekspansję. To wszystko było miłe dla ucha przedstawicieli biznesu i armii.
W lutym 1933 r., tuż po tym, jak został mianowany kanclerzem, Hitler spotkał się z najpotężniejszymi niemieckimi przemysłowcami. Na spotkaniu zasugerowano zebranie trzech milionów marek na nadchodzącą kampanię wyborczą.
Parudziesięciu przybyłych na spotkanie biznesmenów zrobiło to bez wahania. Wielu z nich zostało oddanymi członkami partii nazistowskiej, a nawet SS. Ozdabiali oni swoje rezydencje obrazami skradzionymi Żydom wysłanym do obozów koncentracyjnych. Więźniów tych obozów zamęczali na śmierć pracą w swoich fabrykach.
Niektóre firmy, których właściciele przybyli na spotkanie z Hitlerem, istnieją do dziś. Do jego zwolenników należały rodziny Quandt (BMW), Flick (w tamtym czasie właściciele koncernu Daimler-Benz), Porsche-Piëch (właściciele motoryzacyjnego giganta – firmy Volkswagen), von Finck (współzałożyciele koncernu Allianz – największej na świecie firmy ubezpieczeniowej) oraz Oetker (której imperium działa w najróżniejszych branżach: od mrożonej pizzy po luksusowe hotele).
Szef firmy Oetker w czasie II wojny światowej był oficerem SS, który przeszedł szkolenie w obozie koncentracyjnym Dachau i zaopatrywał siły nazistowskie w desery.
Nie wszystko poszło po myśli szefów.
W 1935 r. państwo nazistowskie postawiło na ekspansję. Hitler obiecał „zabezpieczyć dostawy surowców i żywności dla narodu”. Oznaczało to ograniczenie eksportu w celu wzmocnienia przemysłu ciężkiego – sektora kluczowego dla gospodarki wojennej. Gdy Fritz Thyssen, jeden z pierwszych kapitalistów popierających Hitlera, sprzeciwił się tej polityce, jego fabryki zostały przejęte przez państwo.
Chwilowe ożywienie gospodarcze przyniosła „aryzacja” żydowskich majątków zarówno w Niemczech, jak i poza granicami kraju. Odpowiedzialny za nią Hermann Göring przyznał, że nie zna „lepszego sposobu na podtrzymanie rozwoju niemieckiej gospodarki”.
Pomysł sprowadzał się do przerzucenia kosztów ekonomicznych funkcjonowania Rzeszy na podbite terytoria i „rasy podporządkowane”.
Klasa panująca w dużej mierze zachowała władzę ekonomiczną, ale władzę polityczną sprawowało grono rywalizujących ze sobą działaczy ruchu nazistowskiego, których łączyły lojalność wobec Hitlera i rasizm.
Niemiecka klasa panująca została wciągnięta w ludobójczą wojnę. Nie tylko na to przystała, ale w pełni w niej uczestniczyła – nierzadko czerpiąc z niej ogromne korzyści.
Od najwcześniejszych lat wojny Żydzi byli chwytani i umieszczani w gettach, gdzie musieli się mierzyć z brutalnością państwa, głodem i pracą przymusową. Po falach alianckich bombardowań naziści zaczęli wypędzać Żydów z ich domów, które przejmowali nowi lokatorzy. Był to jeden z punktów konferencji w Wannsee styczniu 1942 r, podczas której w przerażających szczegółach zaplanowano Holokaust.
Stopniowo likwidowano getta, a Żydów albo wysyłano do obozów pracy, albo do obozów koncentracyjnych, które były trybami gigantycznej machiny zagłady.
Holokaust wiązał się z losami wojennymi nazistów na froncie wschodnim. W 1941 r. podekscytowany Hitler, przekonany o tym, że zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki, dał sygnał do przeprowadzenia przyspieszonej pacyfikacji i „oczyszczania” nowego niemieckiego „ogrodu w Edenie”.
Oznaczało to zwiększenie liczebności oddziałów Einsatzgruppen, które otrzymały rozkaz przeprowadzania całkowitej eliminacji Żydów w miejsce przeprowadzanych dotąd selektywnie masakr. Następnie Hitler zatwierdził program deportacji europejskich Żydów na wschód oraz budowę obozów zagłady.
Podczas gdy przeprowadzane w początkowym okresie wywłaszczanie Żydów było źródłem korzyści ekonomicznych, późniejsze ludobójstwo wiązało się z kosztami. Pociągało za sobą utratę cennej wykwalifikowanej siły roboczej oraz zajęcie części taboru wojskowego. Pojedyncze firmy kapitalistyczne, takie jak IG Farben, czerpały zyski z dostarczania do obozów środków zagłady. Jednak nie to było najważniejsze.
Spoiwem, które łączyło wszystkich nazistów, były rasistowskie idee. Były one dla nich ważniejsze niż zyski czy strategia wojskowa. Choć określone wydarzenia wpłynęły na sposób i tempo przebiegu Holokaustu, to jednak siłą napędową tego barbarzyństwa była właśnie ideologia.
Z tego samego powodu gdy tylko nad Rzeszą zaczęło krążyć widmo klęski, reżimowi pozostało jedno: przyspieszyć eksterminację Żydów – jeśli mieli przegrać, to przynajmniej chcieli zdążyć z unicestwieniem narodu żydowskiego.
Warto podkreślić, że przez całą wojnę kierownictwo partii nazistowskiej musiało stosować nadzwyczajne środki, aby podtrzymać antyżydowskie nastroje. Wielu nieżydowskich Niemców pomagało ratować Żydów.
Opór pojawiał się nawet w piekle. Więźniom obozu Auschwitz, których zmuszano do palenia ciał zagazowanych ludzi, udało się zdobyć materiały wybuchowe i wysadzić jedno z czterech krematoriów. Wszyscy zostali straceni. Przykładów podobnych aktów odwagi było więcej.
Kryzys kapitalizmu nie musiał doprowadzić do Holokaustu, ale zrodził zapotrzebowanie na nazistów, którzy mogli złamać opór klasy pracowniczej i którzy potrzebowali Holokaustu.
Tłumaczył Łukasz Wiewiór
Category: Gazeta - luty 2023, Gazeta - luty 2023 - cd., Uncategorized