Rosnące zagrożenie dla osób LGBT+ ze strony skrajnej prawicy

W sierpniu Pałac Prezydencki opuści Andrzej Duda, człowiek, który w pamięci społeczności LGBT+ zapisał się jako najbardziej homofobiczna głowa państwa w najnowszej historii Polski.
W ciągu 10-letniego urzędowania wypowiadał opinie, które spełniają wszelkie znamiona mowy nienawiści. Na wiecu w Brzeszczu z jego ust padło słynne zdanie: „Próbuje się nam wmówić, że to ludzie. A to jest po prostu ideologia”, które wprawiło w osłupienie opinię publiczną i zagraniczne media. Społeczność LGBT określił również mianem „nowej bolszewii”, „tęczowej zarazy”, czy „zagrożenia dla rodziny”. W nienawistnym myśleniu Dudy była to „ideologia” bardziej niszczycielska niż komunizm.
Jego przekaz doskonale wpisywał się zarówno w dyskurs rządzącego wówczas PiS-u, z której sam się wywodził, jak i w narrację narzuconą przez najwyższych dostojników Kościoła katolickiego. Rządy Prawa i Sprawiedliwości oraz prezydentura Dudy to dla coraz odważniej emancypującej się społeczności LGBT+ w Polsce okres wyjątkowo bolesny, naznaczony wrogością mediów publicznych oraz agresją państwowego aparatu przemocy, przy jednoczesnej obojętności tego aparatu na przemoc ze strony prawicowych bojówek, jak choćby podczas dramatycznego marszu równości w Białymstoku, w 2019 roku.
NOWA WŁADZA – STARE OBIETNICE
Przegrana PiS-u w ostatnich wyborach parlamentarnych i powołanie nowej koalicji rządzącej to niewątpliwie ogromna zmiana na plus, jeśli chodzi o klimat wokół kwestii bezpieczeństwa osób nieheteronormatywnych i transpłciowych. Media publiczne zaprzestały haniebnej kampanii nienawiści i zaczęły poruszać tę problematykę z wyczuciem oraz empatią.
9 września 2023 r., w trakcie kampanii wyborczej do parlamentu, Tusk ogłosił 100 konkretów na 100 dni nowego rządu. Wśród nich znalazła się obietnica przyjęcia ustawy o związkach partnerskich. Biorąc pod uwagę fakt, że absolutnym standardem cywilizacyjnym na całym świecie od wielu lat jest pełna równość małżeńska z prawem do adopcji dzieci przez pary jednopłciowe, propozycja Tuska została przyjęta przez organizacje działające na rzecz osób LGBT+ z umiarkowanym entuzjazmem. Po latach kampanii nienawiści ze strony PiS-u, mediów publicznych, Kościoła katolickiego, Ordo Iuris i rozmaitych fundacji związanych ze środowiskami skrajnej prawicy perspektywa rychłego wprowadzenia w Polsce ustawy o związkach partnerskich, nawet tak zachowawczej jak ta proponowana przez Koalicję Obywatelską, jawiła się jednak jako ważny krok na drodze ku pełnej równości.
27 grudnia 2023 r. Tusk zapowiedział, że ustawa będzie procedowana jeszcze „tej zimy”, a odpowiedzialna za jej przygotowanie ministra ds. równości Katarzyna Kotula z Nowej Lewicy przyznała, że jej celem jest przyjęcie ustawy na wiosnę. W toku konsultacji wewnątrz koalicji rządowej okazało się jednak, że konserwatywny PSL określił projekt jako „ustawę małżeńskopodobną” dążącą do przyznania związkom partnerskim praw podobnych do małżeństw. Ministra Kotula w wywiadzie, jakiego udzieliła radiu TOK FM, przyznała, że wielokrotnie spotykała się z przedstawicielami PSL-u i dokonała w projekcie ustępstw w sprawach przysposobienia i uroczystości w urzędzie stanu cywilnego, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom konserwatywnego koalicjanta.
Brak jakiejkolwiek ingerencji Tuska w proces uzgodnień wewnątrz koalicji stanowi dowód na to, jak bardzo nieistotna jest dla niego kwestia prawnego uregulowania związków par jednopłciowych. A przecież premier, w sprawach w jego mniemaniu ważnych wizerunkowo, potrafi tupnąć nogą i stanowczo narzucić swoją wolę podlegającym mu urzędnikom. To zresztą nie pierwszy raz, kiedy Platforma Obywatelska na czele z Tuskiem w trakcie kampanii wyborczej zwodzi społeczność LGBT+ obietnicami, które po wygranych wyborach padają ofiarą bezwzględnej kalkulacji politycznej.
Prace nad ustawą wciąż trwają. W ich ramach prowadzone były przez ostatnie miesiące szerokie konsultacje ze stroną społeczną. Nawet jeśli ustawa zostanie przyjęta przez parlament i nie zostanie zawetowana przez przyszłego prezydenta, nie będzie nadawała tych samych praw w kwestii opieki nad dziećmi czy dziedziczenia jak w przypadku tradycyjnych małżeństw.
POCHÓD SKRAJNEJ PRAWICY
Zaskakująco dobry wynik Brauna oraz Konfederacji w pierwszej turze to tylko jedna z odsłon obserwowanego na całym świecie trendu wzrostu poparcia dla skrajnej prawicy. Jest on wynikiem głębokiego, wielowymiarowego kryzysu – zdrowotnego (pandemia Covid), klimatycznego, politycznego i ekonomicznego. Elity polityczne poszczególnych państw wydają się nie mieć żadnego pomysłu, jak nawigować w rzeczywistości kształtowanej przez katastrofę klimatyczną, wojny handlowe, konflikty zbrojne, napięcia polityczne i wewnętrzne napięcia społeczne wywołane spadającym poziomem życia klasy pracowniczej i postępującym rozwarstwieniem majątkowym. To wyjątkowo żyzny grunt dla rozwoju skrajnej prawicy, co stanowi ogromne zagrożenie dla społeczności LGBT+.
Kryzys kapitalizmu w USA i postępujące zubożenie tamtejszej klasy pracowniczej wywołane m. in. trwającą wiele dekad polityką prywatyzacji usług publicznych oraz agresywną neoliberalną polityką deregulacji gospodarki doprowadziły do ponownego wyboru Trumpa na prezydenta, który stał się symbolem rozczarowania Amerykanów całą „klasą polityczną”. Niemal od razu po zaprzysiężeniu Trump zaatakował osoby trans.
Na mocy rozporządzenia wykonawczego wstrzymał finansowanie niezbędnych w trakcie tranzycji usług medycznych skierowanych do młodzieży poniżej 19. roku życia oraz wprowadził szereg niekorzystnych zmian w systemie szkolnictwa, aby zapobiec „radykalnej indoktrynacji”. Niektórzy z szefów wielkich koncernów technologicznych, którzy wspierali finansowo kampanię Trumpa, w tym Elon Musk, otwarcie głoszą nienawistne poglądy względem społeczności LGBT+. Inni, w tym Zuckerberg czy Bezos, wycofują się z wprowadzonych w swoich firmach polityk równościowych, pragnąc przypodobać się nowemu prezydentowi. W należącej do Zuckerberga spółce Meta (Facebook) zrewidowano dotychczasowe zasady dotyczące moderacji treści. Obecnie dozwolone są już publikacje, które wcześniej kwalifikowane były jako mowa nienawiści względem osób LGBT+.
Jak widzimy, zachodnie korporacje potrafią bez wahania wycofać się z deklarowanego na pokaz wsparcia dla tęczowej społeczności, jeśli tylko uznają, że ze względów politycznych lub ekonomicznych bardziej im się to opłaca. Pinkwashing, czyli strategia, w ramach której firmy, instytucje, a nawet całe państwa deklarują solidarność ze społecznością LGBT+ w celu poprawy wizerunku, zwiększenia sprzedaży lub odwrócenia uwagi od negatywnych aspektów swojej działalności, od dawna piętnowany jest na lewicy jako forma hipokryzji.
Najbardziej jaskrawym, a zarazem moralnie odrażającym przykładem pinkwashingu jest strategia wizerunkowa Izraela. Jej celem jest przedstawienie Izraela jako najbardziej przyjaznego społeczności LGBT+ państwa na Bliskim Wschodzie, a Gazy i Zachodniego Brzegu z kolei jako miejsc, w których panuje homofobia. Po rozpoczęciu przez premiera Netanjahu ludobójczej inwazji na Gazę w 2023 roku media społecznościowe obiegły zdjęcia przedstawiające izraelskich żołnierzy, z których jeden trzyma tęczową flagę z napisem „w imię miłości”, a drugi – flagę Izraela z elementami tęczy.
Do ataków na społeczność LGBT+ dochodzi coraz częściej wszędzie tam, gdzie rządzi skrajna prawica, bądź alt-rightowe partie zyskują coraz większą popularność. Na Węgrzech Victor Orbán chce rozszerzyć zakaz „homoseksualnej propagandy” także na wydarzenia publiczne. Za udział w Budapest Pride miałaby grozić grzywna w wysokości 200 tys. forintów (ok. 2,1 tys. zł). Prezydent Milei w Argentynie uderza w tzw. „ideologię woke”, w Wielkiej Brytanii z kolei od kilku lat nasila się dyskryminacja i mowa nienawiści względem osób trans, której kolejnym przejawem jest niedawny wyrok Sądu Najwyższego w sprawie interpretacji definicji kobiety.
Jako marksiści nie mamy złudzeń, że w targanym coraz silniejszymi kryzysami systemie kapitalistycznym wywalczone przez społeczność LGBT+ prawa będą stale narażone na zagrożenie. Klasa panująca – właściciele kapitału i działające w ich interesie elity polityczne – zawsze będzie wykorzystywała kwestię koloru skóry, pochodzenia czy orientacji seksualnej i płciowej do tworzenia podziałów w społeczeństwie, a tym samym osłabiania solidarności klasy pracowniczej.
Im bardziej podzielona i skłócona jest klasa pracownicza, tym bardziej podatna jest ona na wyzysk w miejscu pracy, co leży w interesie kapitalistów. Dlatego tak ważna jest solidarność z wszystkimi ofiarami dyskryminacji, w tym ze społecznością LGBT+. W ciągu ostatnich dwóch dekad w wielu krajach na całym świecie nastąpiła prawdziwa rewolucja w sferze emancypacji tęczowej społeczności. Obejmowała ona nie tylko zrównanie praw z osobami heteroseksualnymi, ale też znaczący wzrost akceptacji osób LGBT+ w tych społeczeństwach.
Nie zapominajmy, że postęp ten nie byłby nigdy możliwy, gdyby nie oddolna mobilizacja, walka i solidarność członków i członkiń tęczowej społeczności. W obliczu tak znaczącej zmiany łatwo popaść w hurraoptymizm i zapomnieć, że wywalczone w kapitalizmie prawa mogą łatwo stać się celem ataków w dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości politycznej.
Tomasz Wiewiór
Category: Gazeta - czerwiec 2025, Gazeta - czerwiec 2025 - cd.