Jak socjaliści postrzegają „taryfowy szok” Trumpa?

| 1 maja 2025
02.04.25 Biały Dom, Waszyngton. Trump ogłasza nowe taryfy celne.
02.04.25 Biały Dom, Waszyngton. Trump ogłasza nowe taryfy celne.

Pytania i odpowiedzi na temat strategii Trumpa i jej wpływu na zwykłych ludzi

Co jest celem Trumpa?

Administracja Trumpa chce odbudować amerykańską bazę przemys- łową i traktuje cła jako kij do zaganiania zarówno amerykańskich, jak i zagranicznych korporacji.

Do największych partnerów handlowych Stanów Zjednoczonych należą Chiny i Wietnam w Azji, sąsiedzi – Kanada i Meksyk – oraz Unia Europejska.

Jednak większość importu nie pochodzi od zagranicznych firm. Wiele amerykańskich korporacji wytwarza swoje produkty w zakładach zlokalizowanych za granicą – częściowo ze względu na niższe koszty pracy – a następnie importuje je z powrotem do USA.

Z kolei firmy posiadające zakłady na terenie USA nadal polegają na imporcie części. Na przykład Tesla Elona Muska chwali się produkcją pojazdów elektrycznych w USA, ale ostrzega, że uderzą w nią cła nałożone na branżę motoryzacyjną.

W przypadku popularnego Modelu Y, który przez trzy lata z rzędu pozostawał w czołówce samochodów „produkowanych w Ameryce”, 30 procent części pochodzi z zagranicy. „Kluczowe jest tu zrozumienie, że żaden pojazd nie jest w 100 procentach produkowany w USA” – wyjaśnia badacz Patrick Masterson.

Trump chce zatem wymusić na wielu amerykańskich firmach przeniesienie działalności z powrotem do USA.

Ma też nadzieję, że cła zmuszą niektórych zagranicznych eksporterów do uruchomienia zakładów w USA.

Dlaczego ekipa Trumpa ma obsesję na punkcie odbudowy amerykańskiej bazy produkcyjnej?

Krótka odpowiedź brzmi: konkurencja – militarna i gospodarcza – z Chinami.

Wymiana handlowa między USA a Chinami gwałtownie wzrosła w czasie ostatnich dwóch dekad. W 2024 r. łączna wartość importu i eksportu między USA a Chinami była prawie dziewięć razy wyższa niż w 2001 r.

Chiny przystąpiły do Światowej Organizacji Handlu (WTO) w 2001 r. i jeszcze szerzej otworzyły swoją gospodarkę dla międzynarodowych korporacji. W odpowiedzi na to niektóre amerykańskie przedsiębiorstwa przemysłowe przeniosły swoją działalność – lub część swojej działalności – do Chin.

Z jednej strony zwiększyło to zyski amerykańskich korporacji wielonarodowych, a z drugiej pozwoliło Chinom zbudować potężną bazę przemysłową, która stała się konkurencją dla amerykańskiej. Chiny stały się też drugim co do wielkości wierzycielem USA – ściśle mówiąc, chiński rząd posiada obligacje rządu USA warte prawie 760 miliardów dolarów.

Szybki wzrost gospodarczy pozwolił chińskiemu imperializmowi zademonstrować swoją siłę i rzucić wyzwanie globalnej dominacji Stanów Zjednoczonych.

Plany modernizacji technologicznej chińskiego przemysłu stanowią zagrożenie dla sektora Big Tech – koncernów Alphabet, Amazon, Apple, Invidia, Meta, Microsoft i Tesla. Ich gospodarcze znaczenie pomaga podtrzymać światową hegemonię USA, a więc zdolność tego kraju do dominacji nad sojusznikami i rywalami.

Sektor Big Tech
Sektor Big Tech

Czy strategia Trumpa jest czymś nowym?

Trump nie jest pierwszym prezydentem USA z obsesją na punkcie wzrostu potęgi produkcyjnej Azji. Administracje Demokratów Baracka Obamy i Joe Bidena także były zaniepokojone wizją Chin stających się równorzędnym konkurentem USA.

Obama zapoczątkował politykę, którą nazwano „zwrotem ku Azji”, która polegała na skoncentrowaniu większości sił amerykańskiej marynarki wojennej w rejonie Pacyfiku. Jego administracja podjęła też próby ograniczenia udziału Chin w łańcuchach dostaw zaawansowanej elektroniki.

Proces ten przyspieszył za pierwszej kadencji Trumpa, który zainicjował kampanię przeciwko chińskiej firmie telekomunikacyjnej Huawei.

Biden dołożył od siebie ustawę o układach scalonych, która pobudziła krajową produkcję półprzewodników – kluczowego składnika urządzeń elektronicznych.

Stanowiło to element szerszej strategii, tzw. bidenomiki, która próbowała wykorzystać aparat państwa do uczynienia amerykańskiego kapitalizmu bardziej konkurencyjnym. Jej celem była odbudowa krajowej produkcji w oparciu o politykę przemysłową bazującą na mieszance dopłat i ceł. Chodziło o wzmocnienie amerykańskiego kapitalizmu oraz umożliwienie wznowienia ogromnego programu zbrojeń.

Anemiczna kondycja amerykańskiej gospodarki zmusiła Bidena do zrewidowania tych planów. Niemniej jego administracja pożyczyła i wydała ogromne sumy pieniędzy, próbując odbudować krajową produkcję.

Uzupełnieniem tej polityki były działania zmierzające do zorganizowania innych państw przeciwko rywalom amerykańskiego imperializmu. Obejmowały one próby wykorzystania wojny na Ukrainie do upokorzenia Rosji i wysłania sygnału Chinom oraz umowę z Australią i Wielką Brytanią w sprawie atomowych okrętów podwodnych w ramach AUKUS (trójstronnego porozumienia między tymi dwoma państwami i Stanami Zjednoczonym).

Trump stawia sobie obecnie podobne cele. Zależy mu na utrzymaniu hegemonii USA w czasach powrotu do „rywalizacji wielkich mocarstw”.

W polityce zagranicznej uprawia jednak politykę izolacjonizmu i transakcjonizmu oraz żąda, aby sojusznicy zwiększyli swoje wydatki na obronność.

W kraju chce obniżać podatki dla korporacji i znacznie ograniczyć wydatki federalne, co stanowi zerwanie z „bidenomiką”.

Zamiast tego stawia na wojnę handlową, licząc, że tym szantażem uda mu się wciągnąć inne państwa i korporacje w swoją strategię.

Dlaczego Trump wycofał się z części ceł?

Powodem jest rynek obligacji. Inwestorzy zaczęli wyprzedawać w szybkim tempie amerykańskie obligacje rządowe, które państwa emitują, aby pozyskać potrzebne im środki.

Inwestorzy nabywają obligacje objęte obietnicą, że pieniądze zostaną im zwrócone w późniejszym terminie i że otrzymają z tego tytułu stałe odsetki. Obligacje rządowe są uważane za bezpieczną inwestycję.

Sprzedaż obligacji uruchamia proces, który zwiększa koszty pożyczania pieniędzy przez rząd, podnosi stopy procentowe i napędza inflację. Są to skutki uboczne oddziałujące na realną gospodarkę oraz znaczenie USA na arenie międzynarodowej.

Dużą ilość amerykańskich obligacji posiadają Chiny. Analitycy spe- kulują, że Chińczycy mogą chcieć się ich pozbyć. Tego rodzaju eskalacja grozi nie tylko gospodarczą, ale także militarną konfrontacją między tymi dwoma państwami.

Zawirowania na giełdzie mogą się wydawać odległe o miliony kilometrów od problemów klasy pracowniczej. Jednak gdy na szczycie panuje kryzys, szefowie i bankierzy próbują chronić swoje zyski poprzez dociśnięcie pracowników. Poza tym zainwestowali na giełdzie emerytury milionów osób.

Czy wojna handlowa przywróci miejsca pracy w USA?

Trump wyraził dumę z faktu, że jest rzekomo „prezydentem pracowników, a nie tych którzy praktykują outsourcing [przenoszenie produkcji do firm w innych krajach]”.

Tymczasem plan administracji Trumpa, aby rozszerzyć amerykańską bazę produkcyjną, nie zakłada znaczącego zwiększenia liczby miejsc pracy w przemyśle. Zamiast tego opiera się w dużej mierze na sztucznej inteligencji (AI) i automatyzacji.

Trump ma nadzieję, że oprócz automatyzacji wsparciem dla części produkcji będzie niskopłatna praca w południowych stanach.

Spadek zatrudnienia w przemyśle wytwórczym w USA nie jest spowodowany głównie mechanizmami wolnego handlu oraz przenoszeniem produkcji do firm na Globalnym Południu. W krajach zachodniego kapitalizmu istniał od dawna trend polegający na inwestowaniu zysków w bardziej wydajne metody produkcji.

Są to nowe technologie wymagające zaangażowania mniejszej liczby pracowników, co w przemyśle wytwórczym prowadzi do spadku liczby miejsc pracy.

Istnieją również inne ograniczenia dla skuteczności strategii przywracania miejsc pracy w USA.

„W większości przypadków uruchomienie nowego zakładu produkcyjnego w USA zajmie od trzech do dziesięciu lat” – mówi ekonomistka Erin McLaughlin.

„Chwilę potrwa, zanim uda się obejrzeć kongresmena z łopatą w ręku”.

Na przykład uruchomienie fabryki farmaceutycznej wytwarzającej tabletki z wykorzystaniem zwykłych maszyn zajmuje około trzech lat. Natomiast uruchomienie zakładu produkującego bardziej złożone medykamenty, na przykład leki chemioterapeutyczne, trwa nawet pięć lat.

W tym konkretnym przypadku zarządzone przez Trumpa cięcia funduszy amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków mogą opóźnić proces wydawania pozwoleń dla nowych fabryk farmaceutycznych.

Czy wojny handlowe prowadzą do prawdziwych wojen?

Wstrząs, którego jesteśmy świadkami, wynika z kryzysu hegemonii USA i rozkładu neoliberalizmu.

Imperializm to globalny system konkurujących państw kapitalistycznych. Od końca XIX w. mamy do czynienia z połączeniem konkurencji ekonomicznej kapitału z konkurencją geopolityczną państw.

W okresie poprzedzającym I wojnę światową Niemcy stały się głównym zagrożeniem przemysłowym i militarnym dla pozycji imperium brytyjskiego. Ta rywalizacja przerodziła się w konfrontację militarną w 1914 r.

Po II wojnie światowej, która zakończyła się w 1945 r., imperializm amerykański zbudował nowy kapitalistyczny porządek świata w odmianie liberalnej. Różnił się on od porządku europejskich imperiów kolonialnych i opierał na wolnym rynku oraz wolnym handlu, który mogły zdominować korporacje amerykańskie.

Zawsze jednak obok siebie istniały wymiary ekonomiczny i militarny. USA mogły wykorzystać Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) i Bank Światowy – instytucje utworzone w 1944 r. – aby narzucić swoją wolę zarówno rywalom, jak i sojusznikom oraz innym słabszym państwom.

Nad wszystkim czuwała potęga militarna wsparta sojuszem wojennym NATO i setkami baz wojskowych na całym świecie.

Zimna wojna była okresem imperialistycznej rywalizacji supermocarstw pomiędzy USA a Związkiem Radzieckim z podziałem świata na „strefy wpływów”. W tym czasie USA skupiły wokół siebie inne rozwinięte państwa kapitalistyczne we wspólnym bloku politycznym, który nazywamy „Zachodem”.

Jednak między państwami zachodnimi nadal istniała konkurencja gospodarcza, szczególnie po tym, jak państwa europejskie i Japonia odbudowały swoje gospodarki w latach 50. i 60. XX w.

Jednak nie miała ona takiego potencjału do przerodzenia się w konfrontację militarną jak we wcześniejszych fazach imperializmu. Fuzja konkurencji ekonomicznej i geopolitycznej pozostała, ale nastąpiło jej chwilowe zatarcie.

USA kontra Chiny. Walka o dominację.

Obecnie obserwujemy gwałtowne odrodzenie tej fuzji. Świat o wiele bardziej przypomina rzeczywistość z okresu poprzedzającego I wojnę światową, gdy rozrośnięty brytyjski imperializm walczył o utrzymanie globalnej potęgi i dominacji.

Obecnie główna linia podziału przebiega między USA a Chinami.

Czy lewica powinna poprzeć cła?

Lewica powinna sprzeciwiać się cłom, w tym cłom Trumpa i cłom odwetowym przeciwko USA.

Po pierwsze, nasz główny powód sprzeciwu wobec taryf jest polityczny. Protekcjonizm zakłada, że pracownicy danego kraju mają te same interesy co ich szefowie – a jednocześnie różne od inte- resów pracowników z innych krajów.

Tego rodzaju polityka zachęca pracowników, by poparli przywódców swoich krajów, co ma demobilizujący wpływ na ruch pracowniczy.

Politycy forsują tę ideę, aby rozmyć podziały klasowe i sprawić, by pracownicy myśleli, że ich prawdziwymi wrogami są obcokrajowcy. Reakcja zachodnich przywódców opiera się na podsycaniu nacjonalizmu – częściowo w nadziei na odwrócenie gniewu skierowanego przeciwko nim samym.

Po drugie, argumenty ekonomiczne same w sobie nie są dostatecznie przekonujące.

Jednym z problemów jest fakt, że kontrola importu i inne formy protekcjonizmu nie chronią miejsc pracy, a ponadto obniżą one poziom życia pracowników globalnej Północy i globalnego Południa.

Wielu komentatorów porównuje obecną sytuację do lat 30. XX w., kiedy to miał miejsce szerszy zwrot w stronę nacjonalizmu gospodarczego.

W 1931 r. Wielka Brytania nałożyła cła na podstawowe gałęzie przemysłu, w tym branże węgla, żelaza i stali, stoczniową oraz tekstylną.

Po ośmiu latach protekcjonizmu z około 2,3 mln pracowników zatrudnionych w tych sektorach na dwa lata przed wprowadzeniem taryf pozostało tylko 1,8 miliona osób.

Poziom bezrobocia w tych gałęziach przemysłu był dwukrotnie wyższy w porównaniu z ogólną stopą bezrobocia w Wielkiej Brytanii w latach 30. XX w.

Zwolennicy liberalnego porządku kapitalistycznego odwołują się do tego okresu i przestrzegają Trumpa przed powrotem do niego.

Jednak lewica nie powinna opowiadać się ani po stronie nacjona- lizmu ekonomicznego, ani po stronie fałszywego liberalnego internacjonalizmu.

Klasa rządząca będzie chciała obciążyć klasę pracowniczą kosztami swoich wojen handlowych. Naszą rolą jest przeciwstawienie się wszelkim takim próbom.

Tomáš Tengely-Evans
Tłumaczył Łukasz Wiewiór

Tags:

Category: Gazeta - maj 2025, Gazeta - maj 2025 - cd.

Comments are closed.