ReArm Europe: powrót do zbrojeń i prawdziwe oblicze europejskiego imperializmu

Marnie Holborow wyjaśnia, w jaki sposób ogłoszony niedawno program zbrojeń „ReArm Europe”, który drastycznie zwiększy wydatki wojskowe we wszystkich państwach członkowskich, ujawnia miejsce UE w zmieniającym się świecie międzyimperialistycznej rywalizacji.
„Europa jest gotowa na drastyczne zwiększenie wydatków na obronę” – przemawiając 6 marca podczas inauguracji programu „ReArm Europe”, przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen nie mogła wyrazić się jaśniej.
Rządy w całej UE będą teraz mogły zwiększyć wydatki na obronność o 1,5% PKB. W tym celu zawieszony zostanie Pakt stabilności i wzrostu.
Przewiduje się przeznaczenie nawet 800 mld euro na „ożywienie” sektora zbrojeniowego oraz unowocześnienie europejskiej sieci systemów obrony przeciwlotniczej, przeciwdronowej i cybernetycznej. W celu zwiększenia dostaw pocisków dla Ukrainy przewidziano rozszerzenie zakupów amunicji. Ponadto Europejski Bank Inwestycyjny zapewni państwom członkowskim dostęp do 150 mld euro na dofinansowanie obronności.
Precz ze starym…
Wzmianka o Pakcie stabilności i wzrostu jest niezwykle ważna. Do tej pory jego zasady dotyczące ograniczania wydatków państw stanowiły kręgosłup polityki fiskalnej UE i były zawsze rygorystycznie egzekwowane. Portugalia, Włochy, Irlandia, Grecja i Hiszpania odkryły to, ponosząc z tego tytułu ogromne koszty podczas kryzysu finansowego w 2008 r. To właśnie postanowienia Paktu stabilności i wzrostu umożliwiły przerzucenie kosztów kryzysu bankowego na ludzi pracy.
Pakt stabilności i wzrostu został uchwalony pod koniec lat 90. XX w., kiedy to UE, stając w obliczu gospodarczych wyzwań globalizacji, dążyła do połączenia sił w oparciu o wspólną walutę i surową politykę monetarną Europejskiego Banku Centralnego dążącego do „stabilizacji cen”. Wejście w życie Paktu oznaczało porzucenie keynesowskiej polityki wydatków państwowych i początek ery pełnego neoliberalizmu. Porzucenie tych zasad na rzecz wydatków na obronność odbywa się dziś ponownie nie w interesie mieszkańców Europy, ale w interesie rządzących UE, a także w interesie kapitału, który wkroczył obecnie na ścieżkę konfrontacji militarnej.
Ruch ten sygnalizuje również zmianę punktów odniesienia imperializmu UE. Rzeczywistość polityki zagranicznej Donalda Trumpa – w tym plan brutalnej eksploatacji Gazy i Ukrainy przez amerykański kapitał – zmieniła ład światowy. Podczas gdy Clinton, Obama i Biden, stając w obliczu stopniowej utraty pozycji przez kapitalizm amerykański, starali się utrzymać hegemonię USA poprzez sojusze z innymi państwami prozachodnimi, w tym z UE, Trump realizuje agresywną politykę izolacjonizmu „America First”. Precz z wolnym rynkiem i sojuszami z innymi państwami zachodnimi – niech żyje protekcjonizm, grabież zasobów i przemodelowanie sojuszy USA, w tym poprzez porzucenie dawnych sojuszników i zbliżenie się do nowych, w tym – być może – do Rosji.
Słoniem w pokoju są oczywiście Chiny – obecnie najpoważniejszy konkurent w imperialistycznym wyścigu. Chiny są na drodze do wyprzedzenia amerykańskiego sektora technologicznego dzięki stworzeniu zaawansowanej i tańszej sztucznej inteligencji oraz produkcji tanich pojazdów elektrycznych, co zagraża branży motory- zacyjnej w UE. Tym samym Chiny stały się jedną z najbardziej dynamicznych gospodarek globalnego kapitalizmu, drugą po USA. Chiny również wykonują zwrot w stronę poważnych wydatków na modernizację swoich zdolności bojowych. Manewry Trumpa mające na celu odciągnięcie Rosji od zbliżenia z Chinami sprawiają, że UE zostaje sama, a jej imperialistyczny sojusz z USA znalazł się na rozdrożu.
Imperializm
Dla niektórych lewicowców UE nigdy nie pasowała do etykiety imperializmu. Na przykład włoski antykapitalista Antonio Negri popierał traktaty założycielskie UE z początku XXI wieku, postrzegając Europę jako panaceum na „Imperium” i jednobiegunowy świat amerykańskiej dominacji, a także siłę ujarzmiającą wolny rynek. Radykalnie lewicowa grecka Syriza, partia wywodząca się z tradycji eurokomunizmu (wyrażającego przekonanie, że istnieje specyficznie europejska droga do socjalizmu w ramach sojuszy z partiami centrowymi), wierzyła, że UE można przekonać do zmiany kursu w sprawie polityki cięć i nie miała planu awaryjnego, gdy okazało się to niemożliwe. Wciąż wiele partii socjaldemokratycznych w całej Europie wierzy w UE, postrzegając ją jako gwaranta ochrony reform społecznych, przeciwwagę dla nacjonalizmu, a nawet jako siłę na rzecz pokoju.
Aby zrozumieć imperialistyczny charakter UE, musimy zrozumieć naturę samego imperializmu. Jest on produktem rozwoju kapitalizmu – jego najwyższego stadium, jak ujął to Lenin. Siłami napędowymi kapitalizmu są nie tylko wyzysk pracy, ale także konkurencja między kapitalistami dążącymi do zagarnięcia zysków. Wyścig o akumulację kapitału prowadzi do rywalizacji między korporacjami, ale w ostatecznym rozrachunku także między ich protektorami, czyli państwami – które pójdą na wojnę, jeśli będą musiały, aby utrzymać swoją pozycję na światowym rynku. To właśnie na tych wnioskach opierał się sprzeciw Lenina wobec I wojny światowej w imię odrębnego interesu klasy robotniczej.
Współczesny imperializm narodził się w XIX wieku, czyniąc użytek z okrucieństw kolonialnej grabieży, aby zbudować uogólniony międzynarodowy system najemnego wyzysku. Poszczególne państwa europejskie były głęboko uwikłane w eksploatację kolonii, którą Marks nazwał „upustem krwi, który nie może ujść bezkarnie!”. Geopolityczna rywalizacja nasilała się w miarę, jak państwa kapitalistyczne dzieliły świat między siebie. Potęga militarna państwa i kapitalistyczna działalność przemysłowa splotły się ze sobą, ponieważ rozwój uzbrojenia i technologii wojskowej zależał od siły kapitalistycznej bazy produkcyjnej.
UE i imperializm
Powstanie UE było ściśle związane z imperializmem amerykańskim. Europejska Wspólnota Węgla i Stali oraz późniejsza Europejska Wspólnota Gospodarcza powstały jako produkt dominacji USA w Europie. Amerykański Plan Marshalla dostarczył Europie jakże potrzebnego kapitału i materiałów do odbudowy kontynentu po II wojnie światowej. Dla Stanów Zjednoczonych inwestycja w Europie przyniosła rynek zbytu dla amerykańskich towarów, wiarygodne partnerstwa handlowe oraz stabilne rządy w strefie wpływów USA. Od początku europejska jedność stała się częścią zimnowojennego projektu mającego na celu odizolowanie wschodzącego imperialistycznego mocarstwa – Rosji – oraz zdławienie ideologii komunistycznej i ruchów masowych na własnym podwórku.
Stany Zjednoczone pomogły utworzyć Organizację Traktatu Północno-atlantyckiego (NATO) i wysłały setki tysięcy żołnierzy do Europy, aby rzucić wyzwanie ambicjom Związku Radzieckiego. Jak wskazuje Alex Callinicos, strategia Ameryki w Europie Zachodniej po II wojnie światowej polegała na powstrzymywaniu dwóch państw – zarówno Związku Radzieckiego, jak i Niemiec. Niemcy miały zostać podzielone, a Francja miała zachować nienaruszoną potęgę militarną.[1] Stany Zjednoczone zapewniły sobie świat- ową hegemonię, jednocząc zaawansowane państwa kapitalistyczne za pośrednictwem instytucji takich, jak MFW, Bank Światowy i konsolidując przewagę militarną w ramach NATO. UE wpasowała się w ten oparty na kapitalistycznych zasadach porządek jako grupa państw podporządkowanych USA.
Pod skrzydłami NATO Obecnie NATO dysponuje w Europie potężnym arsenałem. Obejmuje on sześć pozycjonowanych magazynów broni wypełnionych czołgami i pojazdami opancerzonymi, osiem eskadr lotniczych, cztery niszczyciele, a także – co najbardziej przerażające – około 100 głowic atomowych. Ponadto 10 tys. amerykańskich żołnierzy stacjonuje rotacyjnie w Polsce – kluczowym kraju wschodniej flanki NATO przeciwko Rosji.
UE jest ściśle powiązana z NATO. Obecnie na 27 państw członkowskich UE 23 należą do NATO. Finlandia i Szwecja, niegdyś kraje neutralne, po cichu dołączyły do sojuszu. Pragnienie rządu Irlandii, aby zerwać z neutralnością kraju, jest jednym z wyrazów dążenia UE do budowy własnej potęgi militarnej.
Grupy bojowe UE działają ramię w ramię z wojskami NATO. Na portalu informacyjnym UE znajdujemy nieco sprzeczne ze sobą deklaracje, że „grupy bojowe UE wzmacniają strategiczną autonomię UE pod względem obronności, wzmacniając w ten sposób również NATO”. Nowy plan zbrojeń dla Europy przewiduje dalsze zacieśnianie współpracy UE z NATO przy jednoczesnym wzmacnianiu własnej „gotowości obronnej” w pełnej synchronizacji z wymogami sojuszu.

Imperialistyczny sposób myślenia
Oprócz militaryzmu znakiem rozpoznawczym praktyki i ideologii politycznej UE są imperializm oraz rasizm. Migranci w Unii Europejskiej spotykają się z naruszeniami praw człowieka, dyskryminacją i przemocą na tle rasowym. „Twierdza Europa” wykorzystuje obecnie potężny aparat represyjny, w skład którego wchodzą agencje eu-LISA, odpowiedzialna za utrzymanie i obsługę rozbudowanych systemów informatycznych i baz danych, oraz Frontex, który sprawuje kontrolę nad granicami i deportacjami. Koszty materialne tego przedsięwzięcia są ogromne – sięgają miliardów euro rocznie, ale koszty ludzkie są znacznie większe. Retoryka „kryzysu migracyjnego” UE jest dokładnie tym, co ośmieliło skrajnie prawicowe partie. Obecnie w skład rządu w co najmniej pięciu krajach UE wchodzą partie skrajnie prawicowe lub neofaszystowskie.
UE wspiera również kontynuację imperialistycznej grabieży. Jak donosi Andy Storey, podpisany niedawno protokół ustaleń UE i Rwandy usprawnia usystematyzowaną kradzież kluczowych surowców z Demokratycznej Republiki Konga. Relacje między UE a Afryką pozostają relacjami dominacji, a Europa w oparciu o swoje dawne kanały władzy kolonialnej, w tym armie i wielonarodowe korporacje, nadal drenuje Afrykę z zasobów.
Zupełnie odmienne reakcje UE na inwazję na Ukrainę oraz inwazję na Gazę ujawniają ten neokolonialny sposób myślenia. Polityka zagraniczna UE, jak wykazują Alvaro Oleart i Juan Roch, opiera się na logice podziału na „ogród i dżunglę” zgodnie z rasistowską metaforą użytą przez Josepa Borrella, byłego Wysokiego Przedstawiciela Unii ds. Zagranicznych. Ukraina jest częścią „ogrodu”: głównie białej i chrześcijańskiej społeczności zbliżonej do NATO i UE, częścią „europejskiej rodziny”, jak mówi von der Leyen. Co innego Gaza. Pojęcia takie jak „Nakba” (wielka czystka etniczna na Palestyńczykach po 1948 r. – przyp. tłum.), „ludobójstwo”, „okupacja”, „kolonializm” czy „apartheid” nie pojawiają się w słowniku UE. Ursula von der Leyen nawet nie ukrywa swoich szokujących uprzedzeń wynikających z poczucia cywilizacyjnej wyższości. W 2023 r., 75 lat po Nakbie, chwaliła Izrael za „sprawienie, że pustynia rozkwitła”.
Militaryzacja UE widoczna jak na dłoni
Wolfgang Streeck, niemiecki socjolog krytykujący neoliberalizm UE, nazywa UE „liberalnym imperium”, ponieważ nie ma ona niezależnej zdolności do prowadzenia interwencji militarnych. Jednak od pewnego czasu nie jest już to prawdą.
Już przed rosyjską inwazją na Ukrainę militaryzacja UE wykazywała trend wzrostowy. W 2021 r. łączna kwota wydatków na bezpieczeństwo i obronę wyniosła 43,9 mld euro, czyli o 123% więcej niż w poprzednim siedmioletnim cyklu budżetowym. Europejski Fundusz Obronny, ukierunkowany na badania i rozwój zaawansowanych technologii wojskowych, odnotował jeszcze większy wzrost.
Po inwazji na Ukrainę w lutym 2022 r. wydatki wojskowe w Europie odnotowały największy wzrost rok do roku od 30 lat. Po raz pierwszy przekroczyły poziom z 1989 r., kiedy kończyła się zimna wojna, i były o 30 proc. wyższe niż w 2013 r. Doliczając budżet zbrojeniowy Wielkiej Brytanii, kraje powiązane z UE są na drugim miejscu na świecie pod względem wydatków na cele wojskowe – za USA i przed Chinami.
Niemal fanatyczne poparcie UE – na czele z Niemcami – dla ludobójczej wojny Izraela w Strefie Gazy obnażyło jej prowojenne nastawienie. Międzynarodowy Trybunał Karny – którego państwa UE są sygnatariuszami i który UE zdecydowanie popiera – uznał, że Izrael prowadzi politykę apartheidu wobec Palestyńczyków i nazwał Izrael państwem umożliwiającym ludobójstwo.
W tym roku więcej krajów europejskich skrytykowało działania Izraela w Strefie Gazy, jednocześnie oficjalnie uznając państwo palestyńskie. Pod koniec ubiegłego roku cotygodniowe propalestyńskie demonstracje odbywały się we wszystkich stolicach europejskich. Mimo to przywódcy UE uparcie trzymali się swojego proizraelskiego stanowiska. Podczas gdy niektóre państwa UE, takie jak Francja, Hiszpania, Włochy i Belgia, ograniczyły sprzedaż broni do Izraela, nie wprowadzono ogólnounijnego zakazu sprzedaży broni Izraelowi podczas bombardowania Strefy Gazy. Można się zastanawiać, jak europejski powrót do zbrojeń wpłynie na sprzedaż broni represyjnym reżimom w przyszłości.
Broń dla Ukrainy
Według Komisji Europejskiej Unia Europejska przekazała Ukrainie łącznie 141 mld dolarów pomocy, w tym 51 mld dolarów w formie pomocy wojskowej.
Od lutego 2022 r. UE nałożyła na Rosję 15 pakietów sankcji mających na celu ograniczenie możliwości finansowania przez ten kraj wojny przeciwko Ukrainie.
Europa wyprzedziła USA pod względem pomocy dla Ukrainy: łącznie przeznaczyła 70 mld euro na pomoc finansową i humanitarną, a także 62 mld euro na pomoc wojskową. Dla porównania USA przekazały 64 mld euro pomocy wojskowej oraz 50 mld euro wsparcia finansowego i humanitarnego.
Pod względem wydatków na zbrojenia Europa znacząco wyprzedza Rosję. W 2024 r. – przed ogłoszeniem programu ReArm Europe – państwa UE łącznie wydawały na ten cel 457 miliardów dolarów. Dla porównania budżet zbrojeniowy Rosji w środku wojny wynosi 146 miliardów dolarów.
Polski premier Donald Tusk pochwalił program ReArm Europe, otwarcie przyznając, że Europa bierze udział w wyścigu zbrojeń z Rosją, co uznał za konieczność dziejową, ponieważ „żyjemy w czasach przed- wojennych”.
Zmiana oblicza imperializmu
Względne osłabienie gospodarcze Stanów Zjednoczonych w porównaniu z innymi czołowymi gospodarkami kapitalistycznymi trwa od lat 80 XX w. USA starały się utrzymać swoją hegemonię, wiążąc rozwinięte państwa w neoliberalny kapitalistyczny blok. Był to tzw. „porządek międzynarodowy oparty na regułach”, który właśnie się rozpada.
Na naszych oczach dokonuje się militaryzacja Europy. Na kontynencie wybuchła największa wojna od 1945 r. W Strefie Gazy, gdzie zginęło co najmniej 50 tys. osób, w tym ponad 18 tys. dzieci, niewypowiedziany ból i cierpienie są nadal zadawane Palestyńczykom.
Rynki nerwowo kalkulują „ryzyko geopolityczne”. Cyniczni komentatorzy finansowi przewidują, że zwiększone wydatki wojskowe będą dla Niemiec największym bodźcem gospodarczym od dziesięcioleci. Rządy będą powtarzać, że stoimy w obliczu zagrożeń dla bezpieczeństwa, że Rosja zagraża Europie, że wszyscy musimy ponosić większe wydatki wojskowe.
Musimy odrzucić te zaklęcia i dostrzec imperialistyczną, kapitalistyczną logikę, którą są podszyte. UE nie może być dłużej przedstawiana jako trzecia siła gdzieś między głównymi imperialistycznymi mocarstwami. Ostry zwrot w stronę znacznie większych wydatków zbrojeniowych rozbrzmiewa wojennym werblem.
Potrzebujemy więcej łóżek szpitalnych, więcej domów, więcej etatów nauczycielskich zamiast systemów obrony cybernetycznej, rakiet i czołgów.
UE podąża ścieżką większej militaryzacji i wojennej konfrontacji. Musimy sprzeciwić się formie, jaką to zjawisko przybiera w naszych krajach, i powiedzieć wyraźnie, że mamy moralny obowiązek odrzucić podżeganie do wojny i wydatki wojskowe.
Socjaliści odmówili udziału w I wojnie światowej. W Irlandii głosili hasło: „ani król, ani cesarz”, a James Connolly uczynił deklarację neutralności Irlandii osią ich sprzeciwu wobec wojny. Dziś w obliczu unijnych planów remilitaryzacji, znacznie większych wydatków na zbrojenia oraz znacznie bardziej niepewnego świata musimy pójść w ich ślady, powtarzając: nie dla NATO, nie dla militaryzacji UE, tak dla zachowania neutralności Irlandii.
[1] Alex Callinicos, Imperialism and Global Political Economy, Polity, 2009, str. 172–173.
Artykuł został opublikowany w „Rebel” – witrynie Socialist Workers Network, siostrzanej organizacji Pracowniczej Demokracji w Irlandii.
Tłumaczył Łukasz Wiewiór
Category: Gazeta - kwiecień 2025, Gazeta - kwiecień 2025 - cd.