KLIMAT: Pojazdy elektryczne na drodze do katastrofy
Uzależnienie kapitalizmu od samochodów tylko przyspiesza katastrofę klimatyczną
W Polsce sprzedaż samochodów elektrycznych jest najniższa w Europie. Do końca 2023 było zarejestrowanych tylko 52 tysięcy takich samochodów. Rząd Tuska przewiduje, że do 2030 w Polsce będzie ponad 1,5 miliona „elektryków”. Tym samym chce przebić rząd Morawieckiego, który mówił „tylko” o milionie. W innych krajach, rządy są również zainteresowane wprowadzeniem na masową skalę samochodów elektrycznych.
Plany te oparte są na strategii rynkowej, która wymaga od konsumentów zakupu większej liczby pojazdów elektrycznych. Globalni liderzy przemysłu samochodowego są poddenerwowani, gdyż kierowcy niechętnie przesiadają się z samochodów spalinowych do elektrycznych.
Problem z tym planem polega na tym, że przejście z pojazdów napędzanych benzyną na pojazdy elektryczne w bardzo niewielkim stopniu odciąga nas od katastrofy klimatycznej i miłości kapitalizmu do samochodów.
Niewiele przedmiotów konsumpcyjnych jest bardziej kojarzony z kapitalistycznym indywidualizmem niż samochód.
Około 90 procent gospodarstw domowych w Stanach Zjednoczonych posiada samochód (łącznie ponad 280 milionów). Wiele z nich posiada ich nawet kilka.
W Chinach „pomoc gospodarstwom domowym w nabywaniu samochodów” stała się częścią rządowego dziesiątego planu pięcioletniego w 2000 roku.
Szybki wzrost liczby posiadanych samochodów sprawił, że do 2010 roku Chiny stały się największym producentem i sprzedawcą lekkich aut. Obecnie Chiny wyprzedziły Stany Zjednoczone pod względem liczby samochodów na drogach.
Samochody są w równym stopniu symbolem statusu, wolności i wygody, co sposobem na przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Są formą transportu dostosowaną do współczesnej postaci minirodziny („rodziny nuklearnej”). Niektórym kojarzą się z prywatnością, bezpieczeństwem i brakiem konieczności przebywania z innymi w środkach transportu publicznego.
Tymczasem osoby w stylu Elona Muska postrzegają pojazdy elektryczne jako okazję do zgromadzenia jeszcze większego bogactwa poprzez ich produkcję i sprzedaż. Nie dlatego, że Musk troszczy się o zmiany klimatu. Poparł przecież Donalda Trumpa, którego polityka może tylko niszczyć naturalne środowisko.
A wypowiedzi Muska w wywiadzie z Trumpem, w którym stwierdził, że jedynym problemem z paliwami kopalnymi jest to, że może ich zabraknąć, sugerują, że nie rozumie on zbyt wiele z nauki o klimacie.
Produkcja baterii do pojazdów elektrycznych jest uzależniona od dostaw litu i kobaltu. Wydobycie litu w Chile zanieczyszcza środowisko i zużywa ogromne ilości wody, co zagraża źródłom utrzymania miejscowych rolników i rdzennej ludności.
Wydobywanie kobaltu w Demokratycznej Republice Konga zostało uznane za formę współczesnego niewolnictwa. Polega ono na ręcznym wykopywaniu toksycznego metalu z ziemi przez górników, w tym dzieci.
Pojazdy elektryczne nadal wykorzystują metal, tworzywa sztuczne, gumę i inne zasoby. Ich opony także powodują zanieczyszczenie mikroplastikami. Przyczyniają się do niszczenia terenów zielonych w miastach, aby ustąpić miejsca większej liczby dróg. Nie rozwiązują też problemu wypadków drogowych.
Wydobycie i transport surowców oznacza, że produkcja pojazdów elektrycznych jest obecnie bardziej szkodliwa dla środowiska niż produkcja samochodów benzynowych.
Pojazdy elektryczne mogą być mniej uciążliwe dla środowiska podczas całego cyklu życia pojazdu. Zależy to jednak od tego, czy wykorzystywana przez nie energia elektryczna jest generowana poprzez spalanie paliw kopalnych.
Węgiel nadal jest największym źródłem wytwarzania energii elektrycznej na świecie. Chiny i RPA wytwarzają ponad połowę swojej energii elektrycznej z węgla.
To, że każdy z nas podróżuje w swoim własnym pudełku, jest niewiarygodnie irracjonalnym sposobem korzystania z systemu komunikacji. Nikt nie projektowałby rzeczy w ten sposób, gdyby był zainteresowany efektywnym wykorzystaniem zasobów lub nawet szybkim dostarczaniem ludzi i towarów do miejsc.
Fantazja o otwartych drogach przedstawiana w reklamach samochodów często ostro kontrastuje z rzeczywistością korków w godzinach szczytu.
Dominacja samochodów ma sens tylko z perspektywy generowania zysków dla szefów korporacji. Przemysł kapitalistyczny kieruje się logiką wyzysku i konkurencji, więc także firmy produkujące pojazdy elektryczne są zmuszone do rozszerzania produkcji.
Nawet gdyby każdy pojazd był indywidualnie mniej szkodliwy dla środowiska niż pojazd napędzany benzyną, przemysł napędzany zyskiem będzie próbował zwiększyć produkcję, zwiększając całkowitą liczbę samochodów.
Przemysł motoryzacyjny przeobraził miasta. W niektórych przypadkach rozwój motoryzacji zatrzymał projekty transportu publicznego.
Los Angeles na początku XX wieku posiadało system tramwajów elektrycznych, który był uważany za jeden z najlepszych systemów transportu publicznego w USA. Nie był on jednak finansowany ze środków publicznych. Tramwaje nie miały własnych pasów ruchu, co oznaczało, że musiały konkurować z ruchem drogowym.
Planiści rozbudowali przedmieścia, ale nie sieć tramwajową. W miarę jak coraz więcej osób zaczęło jeździć samochodem, coraz trudniej było uruchomić masowy transport publiczny.
W 1945 roku Los Angeles Railway został wykupiony przez firmę National City Lines, która była finansowana przez General Motors, Firestone Tyres i przemysł naftowy.
To ostatecznie zlikwidowało system komunikacji tramwajowej w 1961 roku i zastąpiło go autobusami. Obecnie mieszkańcy Los Angeles są uzależnieni od samochodów, a miasto ma złą reputację ze względu na korki i szkodliwy smog.
Potrzebny jest dobrze zarządzany, odpowiednio finansowany system masowego transportu publicznego. Szkocki inżynier kolejowy i autor Gareth Dennis przekonuje, że koleje są najbardziej efektywnym sposobem na osiągnięcie tego celu i że istnieje na nie zapotrzebowanie ze strony społeczeństwa*.
Transport publiczny może być zorganizowany w sposób, który czyni go tanim lub nawet darmowym. Dennis zwraca uwagę, że transport publiczny wyrównuje szanse, ponieważ „mobilność społeczna wymaga rzeczywistej mobilności”.
Nie wyklucza on najbiedniejszych w sposób, w jaki robią to samochody. Może być używany przez osoby w każdym wieku i przystosowany dla osób niepełnosprawnych. Jednak zbyt często transport publiczny jest źle zaplanowany, zbyt drogi i przepełniony.
Nie ma żadnego rynkowego rozwiązania kryzysu klimatycznego. Zwrócenie się ku pojazdom elektrycznym jako rozwiązaniu pomija fakt, w jaki sposób kapitalizm – i samochody – są źródłem zbliżającej się katastrofy klimatycznej.
Maciej Bancarzewski
(Artykuł został napisany na podstawie grudniowego tekstu Camilli Royle w brytyjskim tygodniku „Socialist Worker”)
* Książka Dennisa pod tytułem How the Railways Will Fix the Future: Rediscovering the Essential Brilliance of the Iron Road (Jak kolej naprawi przyszłość. Ponowne odkrycie zasadniczego blasku drogi żelaznej) została wydana w listopadzie 2024 r. Miejmy nadzieję, że szybko zostanie przetłumaczona na język polski.
Category: Gazeta - styczeń 2025