Sprawa Gisèle Pelicot. Seksistowskie społeczeństwo
przegląda się w lustrze
W głośnym procesie, który w 2024 roku wstrząsnął francuską opinią publiczną, Gisèle Pelicot oskarżyła swojego męża, Dominique’a Pelicota, o to, że wielokrotnie odurzał ją środkami nasennymi i gwałcił, gdy spała. Postawiono mu również zarzuty w związku z tym, że w latach 2011-2020 92 razy sprowadził do ich wspólnego domu 72 mężczyzn zwerbowanych na czacie nazwanym „bez jej zgody”. Zarzuty zgwałcenia nieprzytomnej Gisèle usłyszało 50 z nich.
Dominique rejestrował za pomocą kamery wszystkie przypadki wykorzystania seksualnego Gisèle i właśnie z tymi nagraniami kobieta skonfrontowała na sali sądowej swoich gwałcicieli. Ale nie tylko ich. Podejmując trudną decyzję o jawności procesu, postawiła lustro przed całym społeczeństwem, w którym seksizm jest głęboko zakorzeniony i które nie radzi sobie ze zjawiskiem przemocy seksualnej wobec kobiet.
Gisèle Pelicot w szczególności świadomie wykorzystała salę sądową, by wydobyć na światło dzienne temat wstydu, który odczuwają ofiary gwałtów, a który powinien naznaczać gwałcicieli. Sama nie ma zamiaru wstydzić się za to, że została zgwałcona, nie chce milczeć na ten temat ani ukrywać żadnych, nawet najbardziej bulwersujących szczegółów gwałtów i napaści seksualnych, które cudem przetrwała.
Wstyd to gwałcić
Nagłośniła zjawisko wykorzystywania substancji psychoaktywnych w celu obezwładnienia ofiary i jej wykorzystania seksualnego, a ruchowi kobiecemu do podjęcia w charakterze nieustępliwego postulatu przekazała zawołanie: „Wstyd musi zmienić strony”. To postulat do zrealizowania w życiu społecznym, w publicznych instytucjach, na komisariatach, w sądach, w mediach i wszędzie tam, gdzie wtórnie wiktymizuje się ofiary przemocy seksualnej, pogłębiając ich traumę i wiążąc cementem wstydu struktury opresji kobiet. To krok w kierunku fundamentalnej zmiany społeczeństwa, o którą walczy Gisel i o której mówi między innymi tak:
„Kiedy otworzyłam drzwi do tego procesu 2 września, chciałam, aby społeczeństwo mogło wziąć udział w tej debacie. Nigdy nie żałowałam tej decyzji. Wierzę, że jesteśmy w stanie wspólnie sięgnąć przyszłości, w której wszyscy, zarówno kobiety, jak i mężczyźni, mogą żyć w harmonii, we wzajemnym szacunku i zrozumieniu”.
Seksizm instytucjonalny obnażony
Już same okoliczności towarzyszące procesowi, jego przebieg i wyroki, które w nim zapadły, mogą posłużyć za dobrą ilustrację tego, do jakiego stopnia życie społeczne, państwo i jego sądy przesiąknięte są seksizmem i jak daleko idących zmian w związku z tym potrzeba. I to obok zawartości samego aktu oskarżenia i zeznań oskarżonych, z których wynika, że, prowadząc na pozór zwyczajne życia, w głowach mieli mnóstwo seksistowskich przekonań na temat kobiet, ich roli – podporządkowanej, i ich ciał – podlegających kontroli i uprzedmiotowieniu.
Gisèle, rzucając wyzwanie seksistowskiemu społeczeństwu, musiała zmierzyć się nie tylko z obrazami nadużyć, których doświadczyła, ale także z seksizmem niektórych dziennikarzy i prawników. Gazety pisały o niej, że szuka zemsty, a obrońcy oskarżonych argumentowali, że proces powinien odbyć się za zamkniętymi drzwiami, gdyż nagrania wideo są zbyt „nieprzyzwoite i szokujące” oraz „przyprawiające o mdłości”, ich odtworzenie wiązałoby się z uszczerbkiem dla „spokoju i godności” sądu, a Gisèle przejawia „tendencje ekshibicjonistyczne”.
Co więcej, niektóre z wyroków, które zapadły w sprawie pod koniec grudnia, są potwierdzeniem tego, że winni gwałtów traktowani są przez sędziów z dużą dozą pobłażliwości. Wzięte ogółem, wyroki są niższe od tych, o które wnioskowała prokuratura. Na przykład dla Romaina Vandeveldego prokuratura wnioskowała o karę 18 lat pozbawienia wolności w związku z tym, że zgwałcił Gisèle Pelicot sześć razy. Sąd skazał go na karę 15 lat. Karę zaledwie 12 lat otrzymał z kolei Jean-Pierre Marechal, który nie tylko zgwałcił Gisèle Pelicot, ale w celu zgwałecenia używał tego samego połączenia leków co Dominique Pelicot.
Jednak w kontekście zinstytucjonalizowanego seksizmu prawdopodobnie najbardziej szokujące są ujawnione w procesie zaniedbania policji. Już w 2010 roku policja pobrała od Dominique’a Pelicota próbkę DNA, po tym jak został przyłapany na podkładaniu kobietom telefonu pod spódnice. Jego DNA pasowało do śladu krwi, który znaleziono na miejscu innego przestępstwa – próby gwałtu w 1999 roku.
Jednak policja nie powiązała tych dwóch spraw. Straciła także okazję, by powiązać Pelicota jeszcze z innym przestępstwem, w związku z którym postawiono mu obecnie zarzut gwałtu i morderstwa. Proces Dominque’a Pelicot nie daje również twierdzącej odpowiedzi na pytanie, o to czy policja w ogóle jest w stanie poważnie traktować przestępstwo gwałtu. Od ujawnienia zawartości komputera Pelicot minęły prawie cztery lata. Do tej pory nie ustalono tożsamości ponad dwudziestu mężczyzn, którzy powinni usłyszeć zarzuty zgwałcenia jego żony.
Odwaga, która inspiruje. Walka, której potrzebujemy
Gisèle Pelicot zadedykowała swoją walkę wszystkim ludziom, kobietom i mężczyznom, którzy są ofiarami przemocy seksualnej. „Rozej- rzyjcie się wokół, nie jesteście sami” – mówiła. Odwaga Gisèle zainspirowała tysiące osób, które wyszły na ulice 30 miast we Francji, by okazać jej wsparcie i by wykrzyczeć, że mają dość przemocy na tle seksualnym, we wszystkich jej postaciach, dość seksizmu, uprzedmiotawiania i dyskryminacji kobiet, dość zawstydzania ofiar przemocy.
Za sprawą Gisèle na nowo rozgorzała również debata na temat tego, skąd bierze się tak gęste rozsianie seksizmu w całej tkance społecznej. Wróciło pytanie o praprzyczynę – o to, co leży u samych podstaw traktowania kobiet jak osób drugiej kategorii, jak rzeczy, jak własności, włącznie z ekstremalnymi tego postaciami, takimi jak sprawa Gisel.
Opresja kobiet nie istnieje od zawsze i nie ma podłoża w różnicach biologicznych pomiędzy płciami. Do dowodów, które Fryderyk Engels przedstawił w swojej pracy „O pochodzeniu rodziny, własności prywatnej i państwa” na istnienie przedklasowych, egalitarnych społeczeństw łowiecko-zbierackich, zorganizowanych w sposób niehierarchiczny i nieopresyjny, można obecnie dołączyć liczne badania antropologiczne przeprowadzone współcześnie, które potwierdzają słuszność jego analiz.
Co więcej, społeczeństwo klasowe, które przyniosło kobietom podporządkowanie, to stosunkowo nowe zjawisko w dziejach ludzkiej wspólnoty. Jednocześnie w ramach tego społeczeństwa klasowego opresja kobiet to najstarsza forma opresji i w związku z tym najtrudniejsza do wykorzenienia.
Socjaliści/socjalistki angażują się w walkę o wyzwolenie kobiet w szerokich kampaniach ruchu kobiecego. Działamy w kierunku mobilizacji i zjednoczenia wokół poszczególnych kampanii jak największej liczby osób i środowisk, ale ze świadomością tego, że prawdziwą transformację społeczeństwa przyniesie zastąpienie systemu polegającego na wyzysku, oddolną, pracowniczą demokracją, w której panowanie człowieka nad człowiekiem nie będzie miało racji bytu.
Z punktu widzenia oddolnego socjalizmu strategiczne znaczenie ma przekonanie maksymalnie wielu osób angażujących się w protesty, zarówno wprawionych w boju weteranów i weteranki kampanii ruchu kobiecego, jak i osób, dla których pierwszym impulsem do działania mogła być sprawa Gisèle Pelicot, że kobiety, które doświadczają opresji, są równocześnie wyzyskiwane jako pracownice. Kluczem do zmiany ich sytuacji jest uruchomienie potencjału drzemiącego w klasie pracowniczej z całą jej różnorodnością wzdłuż kontinuum płci – potencjału kobiet, mężczyzn, a także osób niebinarnych. Wszystkie i wszyscy jesteśmy Gisèle!
Agnieszka Kaleta
Category: Gazeta - styczeń 2025