Sprawa palestyńska okiem Ronniego Kasrilsa, byłego partyzanta z RPA

| 1 stycznia 2024
Ronnie Kasrils podczas protestu przeciwko apartheidowi na Trafalgar Square w Londynie.

Ronnie Kasrils był członkiem-założycielem zbrojnego skrzydła Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC) – organizacji walczącej z apartheidem w Republice Południowej Afryki. W rozmowie z Charliem Kimberem mówi o izraelskiej agresji oraz wyjaśnia, dlaczego należy popierać prawo Palestyńczyków do stawiania oporu

CK: Co Twoim zdaniem było powodem ataku Hamasu i innych organizacji na Izrael 7 października 2023 r.?

RK: Spod pokrywki garnka postawionego na ogniu musi w końcu ujść para. Hamas wyraźnie wskazał powody swoich działań. Wspomniał o brutalnych i obraźliwych prowokacjach w meczecie Al Aksa. Wskazał na przemoc ze strony osadników i sił izraelskich na Zachodnim Brzegu.

Trzecim powodem były imperialistyczne marzenia Stanów Zjednoczonych o pozyskaniu państw arabskich dla sprawy „normalizacji” stosunków z Izraelem. Myślę, że Hamas postrzegał tę normalizację jako egzystencjalne zagrożenie dla sprawy palestyńskiej.

Pierwsza faza ataku Hamasu z 7 października 2023 r. – nalot na liczne bazy IDF nadzorujące barierę bezpieczeństwa na granicy z Gazą – była wielkim militarnym wyczynem z punktu widzenia organizacji, sprawności, pomysłowości i dyscypliny.

Zachodnie media nie potrafią tego zrozumieć z powodu przesiąknięcia rasizmem. Nie mogą przyznać, że „banda Arabów” przechytrzyła tych wszystkich „miłych białych ludzi”.

Doskonale spisał się wywiad wojskowy. Znane były dokładne plany domów oraz wiadomo było, w których pomieszczeniach przebywają wysocy rangą dowódcy. Uważam, że wśród przetrzymywanych wciąż są wojskowi wysokiego szczebla.

Temu właśnie przyklaskuję jako uczeń i niegdysiejszy uczestnik walk partyzanckich. Zabijanie cywilów, a więc druga faza wydarzeń z 7 października 2023 r., to zupełnie inna kwestia, której nie da się obronić.

Niemniej istnieją przekonujące dowody na to, że przynajmniej za część ofiar śmiertelnych wśród cywilów odpowiadają same siły izraelskie, które w swoich działaniach kierowały się „dyrektywą Hannibala”, chcąc uniemożliwić wzięcie przez Hamas zakładników oraz starając się likwidować bojowników organizacji.

To, co stało się z cywilami, jest godne ubolewania, ale jak wiemy z historii Republiki Południowej Afryki, nie można uciskać ludzi przez dziesięciolecia i oczekiwać, że nigdy nie dojdzie do uwolnienia nagromadzonej pod pokrywką pary. Gdy tak się stanie, nie ma gwarancji, że wszystko odbędzie się łagodnie, w sposób akceptowalny dla prześladowców. Było to dla Izraela ogromne upokorzenie.

CK: Co można powiedzieć o agresji Izraela?

RK: Odpowiedź Izraela osiągnęła rozmiary ludobójstwa. Myślę, że niektórzy Palestyńczycy wierzą, że nadejdzie moment, w którym Ameryka wkroczy, jeśli Izrael posunie się za daleko.

Od dekad tego argumentu trzymała się Organizacja Wyzwolenia Palestyny. Niestety bezgraniczne pokłady żałosnego cynizmu i bezduszności Amerykanów są porażające. Nagle Biden i Blinken wspaniałomyślnie upominają Izrael, aby na południu Gazy nie był tak brutalny, jak na północy. Nie zamierzają jednak nikogo powstrzymywać.

Gdy się działa w ruchu oporu, nigdy do końca nie wiadomo, czego się spodziewać. Pod koniec apartheidu w Republice Południowej Afryki w 1992 r. poprowadziłem w Bhisho marsz z żądaniem ponownego włączenia kraju Ciskei do RPA.

Nie spodziewaliśmy się, że siły bezpieczeństwa będą do nas strzelać. Zginęło wówczas 28 osób. Jednak opór często okazuje się owocny w dłuższej perspektywie. Gdy patrzysz wstecz, wiesz, że mimo bolesnych strat, udało się zwyciężyć. Nie ma strategii wolnej od ryzyka.

Około 15 lat temu trafiłem do Gazy, gdzie spotkałem działaczy Hamasu. Ponownie spotkałem ich na konferencji w Katarze cztery lub pięć lat temu. Pytali, jak nam, w RPA, udało się zwyciężyć.

Podkreślałem, że ważne jest przyjęcie bardzo jasnego stanowiska politycznego i wzmocnienie go działaniami zbrojnymi. Konieczne jest także zdobycie przewagi moralnej.

Członkowie Hamasu wiedzieli, że mam pochodzenie żydowskie. Bardzo ich to interesowało. Powiedziałem, że dla ANC w Republice Południowej Afryki ważne było pozyskanie białych zwolenników i członków podczas walki z apartheidem i że Hamas zyskałby, gdyby mógł pokazać, że przynajmniej niektórzy Żydzi popierają ruch oporu. Pomogłoby to obalić rasistowski mit o tym, że państwo Izrael reprezentuje wszystkich Żydów.

CK: Czy istnieją podobieństwa pomiędzy walką z apartheidem w Republice Południowej Afryki i apart- eidem w Izraelu?

RK: Izrael, podobnie jak Republika Południowej Afryki przed demokratyzacją, jest kolonialnym państwem osadniczym. Jest to kolonializm szczególnego rodzaju.

Nie jest to klasyczny kolonializm, ponieważ osadnicy i ludność skolonizowana zamieszkują to samo terytorium. Nie ma odrębnego państwa kolonialnego. Istnieją jednak istotne różnice między RPA a Izraelem.

Jedną z kluczowych rozbieżności jest strategiczna rola Izraela jako ważnego partnera Zachodu – najpierw Wielkiej Brytanii w czasach zabiegów Winstona Churchilla i deklaracji Balfoura z 1917 r., a następnie USA.

Syjoniści doskonale rozumieli, czego chcą imperialiści. Jak ujął to pionier syjonizmu, Theodor Herzl, „dla Europy okazalibyśmy się przedmurzem odgradzającym ją od Azji, stalibyśmy się strażnikami cywilizacji w walce z zalewem barbarzyństwa”.

Rosnące znaczenie ropy i gazu oraz wzrost strategicznego znaczenia Kanału Sueskiego sprawiły, że Izrael stał się jeszcze ważniejszy – znacznie ważniejszy niż RPA. Właśnie dlatego imperialiści będą jeszcze bardziej wytrwali w swoim poparciu dla Izraela.

W RPA Zachód obawiał się silnej partii komunistycznej i silnego ruchu pracowniczego. ANC bardzo się zradykalizował i otrzymywaliśmy wsparcie ze Związku Radzieckiego.

Dlatego upadek apartheidu byłby bolesnym ciosem w rywalizacji z Rosją. W chwili upadku Związku Radzieckiego niebezpieczeństwo to zniknęło. Przywódcy Zachodu i przedstawiciele tutejszego wielkiego biznesu byli gotowi na przekazanie władzy politycznej ANC.

Inną istotną różnicą jest fakt, że w RPA, inaczej niż w Izraelu, czarni stanowili zdecydowaną większość oraz istniała ogromna i bardzo silna czarna klasa pracownicza.

Rządzący państwem apartheidu w RPA nie mogli myśleć w kategoriach czystek etnicznych i wysiedleń, ponieważ potrzebowali czarnej siły roboczej.

CK: W czym można upatrywać szansy na zwycięstwo Palestyńczyków?

RK: Nie będę opowiadał frazesów o tym, że słuszna sprawa musi zwyciężyć, ponieważ zbyt wiele walk w słusznej sprawie zakończyło się rozlewem krwi i represjami.

Można uznać, że USA nie są już tak potężne jak kiedyś, ale wspólnie z Izraelem nadal mogą powodować ogromne cierpienie, stosując odpowiedzialność zbiorową i przeprowadzając masakry. Jednak widzę światełko w tunelu.

Do pozytywów można zaliczyć fakt, że ogrom izraelskiego okrucieństwa nie zabił w Palestyńczykach ducha oporu. W Gazie ludzie żyją pośród gruzów i głodują, ale się nie poddają.

Jeśli opór przetrwa trzy miesiące, wówczas mogą ujawnić się liczne sprzeczności. Uważam, że rząd Netanjahu może łatwo upaść.

Upadnie z powodu wewnętrznych napięć – z powodu tego wszystkiego, co dotychczas poszło źle oraz z powodu nacisków ze strony rodzin zakładników. Przed poważnymi problemami – m.in. w związku ze skalą oporu – stoją [prezydent USA] Joe Biden i [brytyjski premier] Rishi Sunak.

Wiemy, że państwa arabskie, ta skorumpowana banda, która sprzedałaby Palestyńczyków, co zresztą wielokrotnie robiła, boi się wrzenia mas. Dlatego żadne państwo arabskie nie może sobie pozwolić na współudział w tym, co robią USA i Izrael. Oznacza to fiasko „normalizacji” zapoczątkowanej Porozumieniami Abrahamowymi.

Im dłużej utrzyma się opór w Gazie, tym większa szansa na pozytywne rozstrzygnięcie dla Palestyńczyków. Pozostanie wtedy kwestia działań długo- falowych. W RPA mówiliśmy o czterech filarach walki – masowym oporze, presji międzynarodowej, walce zbrojnej i podziemiu.

Bardzo widoczny jest ogólnoświatowy ruch solidarności. Myślę, że dokonał się wielki przełom – głównie z powodu jawnego łamania przez Izrael wszelkich możliwych standardów moralnych.

Mieszkańcy RPA maszerują w solidarności z Palestyńczykami, ale obserwują także resztę świata. Klasa średnia ogląda wszystko na własnych telewizorach, a biedniejsi w barach.

Widzieli protest Żydów na stacji Grand Central w Nowym Jorku oraz od pół miliona do miliona demonstrantów w Londynie. Takie sceny wywołują zachwyt i podnoszą na duchu. Wiemy, jak ważna jest presja wywierana na krwawe zachodnie rządy.

Wszyscy czytamy i dowiadujemy się o Palestynie, upatrując nadziei w palestyńskim oporze, arabskich masach, presji wywieranej na Zachód oraz kampaniach, takich jak BDS (bojkotu, wycofania inwestycji i sankcji). To wszystko daje nadzieję.

Tłumaczył Łukasz Wiewiór

Tags:

Category: Gazeta - styczeń 2024

Comments are closed.