Pracownicy i studenci na Białorusi rzucają wyzwanie Łukaszence
Bunt wymierzony w białoruskiego przywódcę Aleksandra Łukaszenkę znajduje się w krytycznej fazie, po tym jak wezwanie liderów opozycji do strajku generalnego nie doprowadziło do przełamania patowej sytuacji.
Około 100 000 ludzi wyszło na ulice Mińska 25 października. Manifestacja odbyła się na dzień przed końcem określonego w ultimatum dla Łukaszenki terminu jego ustąpienia ze sprawowanej funkcji ? po 12 tygodniach masowych protestów spowodowanych sfałszowaniem wyborów w sierpniu.
Liderka opozycji ? Swiatłana Cichanouska ? zagroziła, że 26 października ?wszystkie zakłady pracy rozpoczną strajk, a wszystkie drogi zostaną zablokowane?, jeśli dyktator nie odejdzie.
Dzień później tysiące ludzi odważnie stawiło czoła nasilającej się przemocy i zastraszaniu ze strony policji.
Na pierwszej linii walki są teraz studenci, którzy organizują protesty i bojkoty na uniwersytetach w Mińsku. Protestowali również pracownicy w niektórych zakładach pracy, w tym pracownicy Mińskich Zakładów Produkcji Traktorów w Mińsku, zakłady produkcji nawozów sztucznych i grodzień- ski koncern chemiczny ?Grodno Azot?.
Jednak w wielu spółkach państwowych strajki nie wybuchły w skali, z jaką mieliśmy do czynienia w sierpniu. Tam, gdzie akcja strajkowa została podjęta, była niepełna, nietrwała i nie miała znaczącego wpływu na produkcję.
Słabsze akcje strajkowe to rezultat tygodni represji ze strony państwa, które po wydarzeniach sierpniowych wymierzone były w organizacje pracowników. Niektórzy przewodniczący komitetów strajkowych pozostają w więzieniu, inni byli zmuszeni uciec z kraju.
Represje miały swój ciąg dalszy w poniedziałek. W zakładach ?Grodno Azot? policja aresztowała 100 pracowników, którzy zamierzali strajkować.
W ramach solidarności z protestującymi wiele przedsiębiorstw wstrzymało swoją działalność, a niektórzy ich pracownicy wzięli wolne. Jednak jest ogromna różnica między zbiorową akcją pracowników, która zagraża zyskom, a zamknięciem małych przedsiębiorstw na jeden dzień.
Są pewne oznaki tego, że pracownicy w dalszym ciągu próbują się organizować, żeby wspólnie podjąć walkę ? oraz siły, jaką reprezentują.
Na zdjęciach wysłanych przez Białoruski Komitet Strajkowy widać kilka warsztatów, które wstrzymały pracę w Zakładach Elektrotechnicznych Kozłowa w Mińsku.
Póki co, siłowanie się Łukaszenki i opozycji utknęło w martwym punkcie. Cichanouska i liberalna opozycja zabiegają o poparcie przywódców europejskich, a Łukaszenka liczy na to, że przetrwa protesty ze wsparciem Rosji. Jednak ani Zachód, ani Rosja nie stoją po stronie białoruskich pracowników, demokracji czy sprawiedliwości społecznej.
Jeszcze kilka miesięcy temu zachodni przywódcy, którzy hipokrytycznie pozują na obrońców wolności na Białorusi, gotowi byli współpracować z reżimem Łukaszenki.
Prezydent Francji Emmanuel Macron potępia przemoc aparatu państwowego na Białorusi, podczas gdy sam polegał na brutalnych atakach policji na uczestników protestów żółtych kamizelek.
Neoliberalna Unia Europejska poparła władze Hiszpanii, gdy wysyłały paramilitarne bojówki do niszczenia urn wyborczych podczas referendum niepodległościowego w Katalonii.
A w międzyczasie kończy się cierpliwość Putina dla mało wiarygodnego sojusznika, jakim jest Łukaszenka.
Jeśli reżim Łukaszenki przetrwa z pomocą Putina, zażąda on takich przekształceń białoruskiego kapitalizmu, które będą w interesie rosyjskiego imperializmu. Rosyjscy szefowie od lat pragną położyć łapy na białoruskich aktywach państwowych poprzez masową prywatyzację.
Powrót do masowych strajków może doprowadzić do obalenia reżimu Łukaszenki ? i walki o realizację interesów innych niż interesy Rosji i Zachodu.
Tomáš Tengely-Evans
Tłumaczyła Agnieszka Kaleta
Category: Gazeta - listopad 2020