Ogromny strajk w Indiach potężnym ciosem w nacjonalistyczny rząd
Miliony pracowników w Indiach przeprowadziły 8 stycznia jednodniowy strajk przeciwko nacjonalistycznemu rządowi Narendry Modiego. Niektóre związki twierdzą, że wzięło w nim udział 250 milionów ludzi ? prawie jedna piąta całej populacji.
Po wyborach wiosną zeszłego roku Indyjska Partia Ludowa (BJP) cieszyła się dużą popularnością. Osiągnęła ona tak przytłaczające zwycięstwo w parlamencie, że wielu na lewicy myślało, iż żadna opozycja nie jest możliwa. Jednak strajki, w połączeniu z ogromnym ruchem protestu przeciwko lansowanej przez Modiego anty- islamskiej ustawie o obywatelstwie, jak również narastającą rewoltą studencką, pokazały, że walka z prawicą jest możliwa.
Strajki zatrzymały koleje i autobusy, oraz zamknęły różne firmy od banków do kopalni węgla. Wiele stanów donosiło o całkowitym zamknięciu miasteczek i centrów dużych miast. W Bengalu Zachodnim strajkujący toczyli walki z policją paląc autobusy, próbujące przejechać przez pikiety strajkowe. Jednocześnie blokowano tory kolejowe, by uniemożliwić podróż do centrów miast. W Thiruvananthapuram, stolicy południowego stanu Kerala, ulice były wypełnione strajkującymi pracownikami niosącymi czerwone flagi.
W południowym stanie Andhra Pradesh policja aresztowała liderów partii lewicowych i związków zawodowych, próbujących blokować drogę, by zatrzymać należące do państwa autobusy. Studenci i nauczyciele na Uniwersytecie Pendżab w Patiali zablokowali swój kampus, podczas gdy ruch na otaczających go ulicach stanął w korku z powodu strajku.
Związki zawodowe podjęły akcję z związku z szeregiem problemów gospodarczych, w tym z płacami, emeryturami i prywatyzacją. Gwałtowne spowolnienie wzrostu gospodarczego doprowadziło do szybkiego wzrostu bezrobocia, szczególnie wśród absolwentów studiów. Jednocześnie propozycja prywatyzacji państwowych linii lotniczych, banków, elektrowni i kopalń uczyniła realnym widmo masowych zwolnień milionów ludzi. Ciesząc się popularnością wśród pracowników, strajk przyciągnął również rolników i studentów. Narastający kryzys w rolnictwie doprowadził w 2019 r. do tysięcy samobójstw wśród rolników. Obcięcie dopłat do paliwa oraz rosnące ceny nawozów i pestycydów sprawiły, że utrzymanie się z drobnych gospodarstw rolnych stało się prawie niemożliwe. Gdy wokół ubogich zaciska się pętla długu i okrutnych właścicieli, wielu zostaje popchniętych do zabicia siebie i swoich rodzin.
Środowiskiem studentów również wstrząsnęła fala ataków. W połowie stycznia gang prawicowych bandziorów włamał się do prestiżowego uniwersytetu im. Jawaharlala Nehru w New Delhi i zaatakował studentów znanych z popierania radykalnej lewicy. Gdy zbiry zaczęły bić bezbronnych studentów żelaznymi prętami, policja Modiego stała opodal i przyglądała się. Wkroczyła do akcji później ? tylko po to, by aresztować niektóre z ofiar. Nagrania wideo z ataku wywołały falę oburzenia w całych Indiach. Prawica i policja zostały zmuszone do spreparowania szeregu kiepsko zmyślonych historii, mających wyjaśnić co się stało.
Związki koordynujące strajki dodały do swoich list z żądaniami postulat przyznania wsparcia rannych studentów. Co ważne, połączyły one swoje strajki z kampanią przeciw forsowanym przez Modiego antyislamskim prawom. To niezwykle istotny fakt. Muzułmanie są obiektem nieustających ataków, od kiedy w grudniu zeszłego roku przyjęto dyskryminującą ustawę o obywatelstwie. W odpowiedzi na nowe prawo wybuchł szeroki ruch protestu. W Uttar Pradesh, najbardziej muzułmańskim stanie Indii, policja zachowuje się tak, jakby została spuszczona z łańcucha. Bije ona i wtrąca do więzienia nawet nastolatki, ośmielające się krzyczeć w sprzeciwie: ?Nie będziemy pokazywać naszych dokumentów!?
Ogromne poparcie dla strajku pokazało potencjał w łączeniu wielu problemów w jeden ruch przeciwko Modiemu. Wybory z zeszłego roku pokazały, jaką pomyłką było zwlekanie z działaniem i wyczekiwanie na parlamentarną lewicę czy liberałów z Partii Kongresowej.
Indyjskie związki zawodowe mają w zwyczaju zwoływać z powodzeniem jedno- lub dwu-dniowe strajki, a następnie opuszczać pole bitwy w nadziei, że nowy rząd przyjdzie im na ratunek. Stawka jest teraz zbyt wysoka na tego rodzaju manewry.
Tłumaczył Jacek Szymański
Artykuł ukazał się w brytyjskim tygodniku Socialist Worker.
Category: Gazeta - luty 2020