Światowi przywódcy dryfują na morzu kłamstw klimatycznych
Począwszy od 6 grudnia, podczas szczytu Narodów Zjednoczonych w Madrycie, przywódcy światowi będą debatować nad ?kolejnymi kluczowymi krokami w przeciwdziałaniu zmianom klimatycznym?.
W negocjacjach w ramach COP25 wezmą udział przedstawiciele większości krajów świata, którzy będą dyskutować, jak wdrożyć wcześniejsze konwencje klimatyczne: Protokół Kyoto z 1990 roku i Porozumienie Paryskie z 2016 roku.
Madrycki szczyt jest bardzo ważny. Przyszłoroczny szczyt w Glasgow jeszcze ważniejszy ? wówczas przywódcy światowi przedstawią konkretne rozwiązania, które wprowadzili w ramach implementacji Porozumienia Paryskiego.
Obydwa szczyty to szansa dla aktywistów, aby zagrożenie klimatyczne wreszcie zaczęło być traktowane poważnie i aby zmusić rządzących do działania. Czy jednak instytucje, takie jak ONZ i porozumienia pomiędzy państwami kapitalistycznymi są odpowiedzią na katastrofę klimatyczną?
Może się wydawać postępowe to, że politycy chcą się spotkać i negocjować porozumienia, aby spowolnić katastrofę klimatyczną.
Ich zobowiązania do współpracy mogą wydawać się alternatywą dla nacjonalistycznej retoryki prawicowych polityków, jak Donald Trump, który zdecydował o wycofaniu się USA z Porozumienia Paryskiego.
Jednak porozumienia międzynarodowe w niewielkim stopniu przekładają się na działania potrzebne do przeciwdziałania zmianom klimatycznym.
Okrzyknięte ?przełomowym? Porozumienie Paryskie nie oferuje żadnego konkretnego sposobu walki z klimatycznym chaosem. Ot, 180 krajów obiecało ?starać się? utrzymywać wzrost globalnych temperatur ?dużo poniżej? 2 stopni.
Od czasu Porozumienia Paryskiego ciało naukowe ONZ ? Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu ? wydał oświadczenie, że 1,5 stopnia daje dużo większą szansę uniknięcia najczarniejszego scenariusza.
Natomiast porozumienia w kwestii emisji CO2, osiągnięte po dwóch tygodniach napiętych negocjacji, nie były nawet prawnie wiążące. Porozumienie zawierało tzw. ?budżet emisji CO2? ? ilość paliw kopalnych jaka według naukowców może zostać spalona bez konsekwencji wzrostu globalnych temperatur o 2 stopnie.
Jednak politycy ustalili swoje budżety emisyjne 2,5-krotnie przewyższające poziom, który i tak dałby nam tylko 66 procent szans na utrzymanie wystarczająco niskich temperatur globalnych.
Obiecano kontrolę emisji poszczególnych krajów co 5 lat. Jednak aż 3 lata zajęło politykom ustalenie sposobu obliczania i ewidencjonowania emisji (podczas zeszłorocznego szczytu klimatycznego w Katowicach).
Nieefektywność tych porozumień nie wynika jedynie z niekompetencji polityków.
Szczyty klimatyczne nie są zwoływane w duchu altruistycznego pragnienia międzynarodowej solidarności, bardziej jako narzędzie do utrzymania kapitalistycznego status quo.
Kapitalistyczna konkurencja oznacza, że giganci przemysłu paliw kopalnych oraz pozostałe korporacje zawsze próbują maksymalizować zyski kosztem pracowników i planety.
Gdyby tak nie postępowały, przegrałyby z konkurencją, która zajęłaby ich miejsce.
W systemie kapitalistycznym państwa nie są neutralnymi i demokratycznie odpowiedzialnymi instytucjami, które mogą być użyte przez partię, którą wybrali obywatele.
Są one ogromnymi biurokracjami, które dbają o interesy swoich kapitalistów.
I tak jak firmy w systemie kapitalistycznym, kapitalistyczne państwa konkurują ze sobą o rynki światowe i zasoby. W rozmowach międzynarodowych uczestniczą więc przedstawiciele państw, których głównym celem jest dbanie o interes własnego państwa na scenie globalnej.
Pomimo, że każde z państw ma rozbieżne interesy, ich wspólnym celem jest umocnienie systemu kapitalistycznego jako takiego.
Oznacza to, że czasami klasy panujące posługują się organizacjami międzynarodowymi do poprawy swoich interesów.
Historia pokazuje, że te międzynarodowe komitety klasy kapitalistów, chroniąc ?swoich?, mają krew na rękach.
Liga Narodów ? prekursor ONZ ? jest często prezentowana jako próba zbudowania pokoju po horrorach I wojny światowej. Przywódcy Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji i pozostałych zwycięzców chcieli stabilizacji po rzezi i fali rewolucji, którą wojna wywołała.
Ale zachodnie siły chciały pokoju, w którym wciąż mogły dominować nad słabszymi krajami.
Tak na przykład Liga Narodów odegrała kluczową rolę w podziale Bliskiego Wschodu między imperialistyczne mocarstwa europejskie po 1918 roku.
ONZ popierał imperialistyczną wojnę rezolucjami i siłami zbrojnymi, czasami pod pozorem tzw. ?misji pokojowych?. Kiedy potężne mocarstwa nie zgadzają się z decyzjami ONZ, są gotowe zignorować jej postanowienia lub je łamać.
Jednym z przykładów jest inwazja na Irak w 2003. Ile rezolucji wydała Organizacja Narodów Zjednoczonych w kwestii traktowania Palestyńczyków przez Izrael? A jednak najważniejszy sojusznik amerykańskiego imperializmu na Bliskim Wschodzie jest bezkarny.
Zamiast ograniczać ekspansję mocarstw i wyrównywać różnice między państwami, organizacje międzynarodowe odzwierciedlają nierówności światowego układu sił.
Na przykład agendy klimatyczne ONZ są głęboko podzielone w kwestii rozwiązania problemu emisji CO2. Pokazuje to tylko, jak wspólny interes utrzymania kapitalistycznego status quo może być w konflikcie z interesami narodowymi poszczególnych państw.
Państwa Globalnego Południa, takie jak Chiny czy Indie, industrializują się znacznie szybciej niż reszta świata.
Ich rozwój był częściowo hamowany przez zachodnią dominację, teraz jednak doganiają kraje rozwinięte.
Kraje które zindustrializowały się wcześniej, jak Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, mówią, że nie mają zamiaru redukować emisji CO2, o ile inne kraje też tego nie zrobią. Nie chcą ryzykować przegranej w globalnym wyścigu ekonomicznym.
Inger Anderson, główny dyrektor Programu Środowiskowego ONZ, wyjaśnił: ?Dostawy energii na świecie zdominowane są przez węgiel, ropę i gaz. To podnosi emisje CO2 do poziomu niespójnego z założeniami walki ze zmianami klimatycznymi?
Nie jest niespodzianką, że emisje CO2 ciągle rosną, skoro Porozumienie Paryskie nie wspomina rezerw gazu, ropy i węgla. Nie zaprzestano produkcji paliw kopalnych, nawet jej nie ograniczono.
Dziesięć firm naftowych zainwestowało 6,8 miliarda funtów w sześć różnych projektów na Morzu Północnym.
Mike Coffin, analityk z think tanku Carbon Tracker, powiedział: ?Dla firm, które wyraziły pragnienie przestrzegania postanowień Porozumienia Paryskiego, ambicja ta byłaby sprzeczna z ich decyzjami biznesowymi.?
Think tank opracował zestawienie, jak bardzo wielkie firmy naftowe musiałyby zmniejszyć produkcję do 2040 roku, żeby ograniczyć emisje CO2 do poziomu uzgodnionego w Porozumieniu Paryskim.
Według wspomnianego opracowania BP musiałoby zmniejszyć produkcję o 25%, podczas gdy pozostałe firmy nawet do 85%.
Do 2040 roku przemysł naftowy miałby w sumie ograniczyć produkcję o ponad jedną trzecią.
?Przemysł naftowy chce zjeść i mieć przysłowiowe ciastko ? uspokajając akcjonariuszy i teoretycznie ?popierając? Porozumienie Paryskie, jednocześnie produkując więcej paliw kopalnych? ? mówi Coffin.
Coraz bardziej przerażające ostrzeżenia ze strony naukowców zajmujących się klimatem pomogły stworzyć większy i bardziej zaangażowany ruch walki z kryzysem klimatycznym.
We wrześniu siedem milionów ludzi wspólnie podjęło strajk klimatyczny, domagając się natychmiastowej akcji, aby ratować naszą planetę.
Wielkie protesty Extinction Rebellion w Londynie i innych miastach w wielu krajach rozszerzyły perspektywy wielu ludzi udowadniając, że opór wobec klas rządzących w walce o naszą planetę jest możliwy.
Strajki, protesty i blokady przyniosły pewne korzyści.
Działania zwykłych ludzi, którzy są w stanie sparaliżować system, to sposób na prawdziwe zmiany. Czekanie na osiągnięcie porozumienia przez bogatych i wpływowych decydentów może skończyć się najczarniejszym scenariuszem katastrofy klimatycznej.
Prawdziwym rozwiązaniem jest budowa świata, w którym to zwykli ludzie podejmują znaczące decyzje dotyczące ich życia.
Sarah Bates
Tłumaczył Maciej Bancarzewski
Category: Gazeta - grudzień 2019