* Polityka ?kulturalna? * Dekomunizacja *

| 1 maja 2018

Pasożyci Czartoryscy i ?Dama z gronostajem?

?Dama z gronostajem? Leonarda da Vinci. Przed obrazem Tamara Czartoryska oraz małżeństwo Adama Czartoryskiego i Josette Calil.

?Dama z gronostajem? Leonarda da Vinci. Przed obrazem Tamara Czartoryska oraz małżeństwo Adama Czartoryskiego i Josette Calil.

Pod koniec 2016 roku dowiedzieliśmy się, że rząd kupił za sto milionów euro jeden z najbardziej znanych obrazów Leonarda da Vinci ? ?Damę z gronostajem? ? od Fundacji Książąt Czartoryskich. Minister kultury Piotr Gliński był odpowiedzialny za całą transakcję.

Minister piał z zachwytu i mówił o ?wspaniałym dniu dla polskiej kultury?, o tym, że ?Dama? stanie się wreszcie ?własnością narodu? (oprócz samego obrazu rząd zakupił także część kolekcji Fundacji o łącznej wartości miliarda złotych).

?Naród? zapłacił sto milionów euro ?księciu? Adamowi Karolowi Czartoryskiemu i jego współpasożytom z Fundacji. Jeden z nich, Jan Lubomirski-Lanckoroński, żalił się nawet, że jest to ?darowizna na rzecz narodu polskiego tych wspaniałych, bezcennych w sumie dzieł?. Czartoryskim ?naród? powinien zatem dozgonnie dziękować, sto milionów euro to tylko grosze dla jaśnie panów z Fundacji.

Kolekcja Czartoryskich zgodnie z prawem nie mogła w żaden sposób być sprzedana i nie mogła opuścić Polski. Mimo to, rząd propagandowo odtrąbił tę decyzję sukcesem i niepowtarzalną okazją, którą trzeba było wykorzystać jak najszybciej (tak jakby na ?Damę? czekali już inni kupcy, zupełnie jak w dość udanej komedii Juliusza Machulskiego- Vinci).

Zakup kolekcji Czartoryskich był dla rządu oczywiście o wiele większym priorytetem niż, na przykład wynagrodzenia dla pracowników ochrony zdrowia czy oświaty. ?Własność? obrazu i innych dzieł kolekcji miała jednoczyć wszystkich Polaków, tych ze szlachetnymi nazwiskami, tych z mniej szlachetnymi (np. Kulczyk czy Solorz) i całej reszty ?pospólstwa?.

Rodzina Czartoryskich weszła w posiadanie obrazu Leonarda da Vinci pod koniec osiemnastego wieku, u szczytu feudalnej ekspansji pierwszej Rzeczypospolitej, kiedy ponad dziewięćdziesiąt procent społeczeństwa było ciemiężone przez rody Lubomirskich, Radziwiłłów i podobnych ?szlachetnych? rodzin, nie wspominając już o samych Czartoryskich.

Członkowie Fundacji Książąt Czartoryskich na całe szczęście nie ciemiężą już chłopów. Specjalizują się teraz w pasożytnictwie finansowym. W marcu 2018 roku okazało się, że Fundacja ?się rozwiązała? na terenie Polski, a pieniądze (około pół miliarda złotych) uzyskane ze sprzedaży ?swojej? kolekcji wyprowadziła do Lichtensteinu, gdzie fundacje nie płacą podatku dochodo- wego.

Jeden z członków fundacji w odpowiedzi na zarzuty o ?raju podatkowym?, z którego korzysta fundacja, bezczelnie stwierdził, że przepisy prawa, ?które funkcjonują w Polsce, a które zostały uchwalone jeszcze w okresie PRL skutecznie blokują rozwój fundacji z dużymi zasobami finansowymi?.

W taki właśnie sposób ?prosocjalny? rząd PiS-u wsparł finansowo prywatną fundację, która cieszy się z nieopodatkowanych ?zasobów finansowych? w Lichtensteinie. Polscy nieliczni arystokraci, oprócz brylowania w mediach i zamieszczania zdjęć na instagramie, zajmują się tak, jak ich przodkowie przed wiekami życiem na cudzy koszt. Dostęp do kultury i sztuki powinien być jak najszerszy, a państwo powinno znacjonalizować zbiory szlachty, która dorobiła się pańszczyźnie, a nie dopłacać do ich nieróbstwa.

 

Pamięć o Róży Luksemburg

Róża Luksemburg

W połowie marca została usunięta tablica upamiętniająca miejsce urodzenia Róży Luksemburg w Zamościu. Pretekstem do jej usunięcia była tak zwana ?ustawa dekomunizacyjna? z 2016 roku ?o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej?.

W taki sposób władze miasta brawurowo ?dekomunizują? miejską przestrzeń. Akcja ta przeszła niemalże bez echa, nie liczą internetowej petycji zbierania podpisów przeciwko tej decyzji.

Róża Luksemburg była polską i niemiecką rewolucyjną socjalistką, zamordowaną przez odział Freikorpsu, niemieckich nacjonalistów, w 1919 roku. Róża Luksemburg jest przede wszystkim znanym na całym świecie symbolem międzynarodowego ruchu pracowniczego. Internacjonalizm propagowany przez Luksemburg stoi naturalnie w sprzeczności z polityką historyczną uprawianą nie tylko przez PiS, ale także przez wszystkie rządy ostatnich trzydziestu lat.

Usunięcie tablicy pokazuje jednak stopień desperacji obecnej ekipy, która chce dosłownie wymazać jakąkolwiek pamięć po polskich działaczach lewicowych. Stąd też ?walka? PiS-u z nazwami ulic Brygad Dąbrowszczaków w całym kraju (według IPN-owskiej i PiS-owskiej narracji, ktokolwiek śmiał walczyć z faszystowskim generałem Franco, nie zasługuje na jakiekolwiek upamiętnienie).

Tablica pamiątkowa

Gwoli ścisłości, IPN-owi nie udało się jeszcze zmienić ulicy ani placu Róży Luksemburg w Berlinie… Podobnie z pamięcią historyczną walczy skrajnie prawicowy rząd Orbána na Węgrzech, który ostatnio usunął archiwum marksistowskiego filozofa György Lukácsa z siedziby Węgierskiej Akademii Nauk. Tak czy inaczej usuwanie tablicy pamiątkowej to działanie zupełnie małostkowe. Jakiekolwiek ustawy ?dekomuni- zacyjne? nie wymażą dorobku teoretycznego Róży Luksemburg.

W niemieckim Trewirze natomiast władze miejskie uczciły dwusetną rocznice urodzin Karola Marksa umieszczając podobiznę autora ?Kapitału? na sygnalizacji świetlnej. Może zamiast zapalczywie niszczyć starą tablicę pamiątkową, władze Zamościa powinny postąpić podobnie i upamiętnić jedną z najsłynniejszych Polek na świecie.

Maciej Bancarzewski

Category: Gazeta - maj 2018

Comments are closed.