Po referendum w Warszawie – Potrzebujemy prawdziwej lewicy
Utrzymanie się na stanowisku obecnej prezydent Warszawy, Hanny Gronkiewicz-Waltz, jest przede wszystkim porażką zwykłych, niezamożnych ludzi – zarówno w stolicy, jak i w całym kraju. Poprzez odwołanie HGW w referendum zwykli ludzie mogliby wyrazić dezaprobatę wobec antyspołecznej polityki prywatyzacji, cięć socjalnych, ataków na prawa pracownicze, na poziom życia zwykłych ludzi, jaką od początku lat 90-tych prowadzą w Polsce kolejne rządy. Byłoby to ostrzeżenie dla wszystkich partii głównego nurtu.
Nie był to też jednak zbyt wielki sukces platformersów. HGW utrzymała się wyłącznie dzięki zbyt niskiej frekwencji – w referendum wzięło udział 25,66% uprawnionych. Jako, że warunkiem ważności było uczestnictwo minimum 29,1%, a spośród głosów oddanych niemal 95% było za odwołaniem, perspektywa odsunięcia HGW była jak najbardziej realna.
Największym sojusznikiem PO była bierność i apatia. Sojusznikami Platformy były też opozycyjne partie z PiS na czele. Lepszej niż PiS z dowodzącym ?zamachu? Macierewiczem opozycji, Platforma nie mogła sobie wymarzyć. Największą winę za wynik referendum ponosi jednak SLD – jedyna poza PO partia, która nie poparła referendum. Mimo, że SLD jest oficjalnie w opozycji, to w Warszawie mamy do czynienia de facto z koalicją PO-SLD. Warszawski Sojusz jest jeszcze mniej lewicowy, niż na szczeblu krajowym – warszawscy radni niejednokrotnie ?po cichu? (np. wstrzymując się od głosu), wbrew oficjalnym deklaracjom popierali antyspołeczną politykę PO (sprawy podwyżek czynszów czy prywatyzacji stołówek szkolnych).
Jedyne, co Miller miał do powiedzenia w tej kwestii, było dokładnym powtórzeniem platformerskich frazesów o groźbie ?obudzenia się w Warszawie Macierewicza? i ?upolitycznieniu referendum?. Z Millera w ogóle jest taki wielki ?demokrata?, że za zagrożenie dla demokracji uważa referendum: ?Nie może być tak, że w mieście odbywają się referenda co rok. To jest kpina z demokracji?- powiedział. I by temu zagrożeniu zapobiec zaproponował wydłużenie z 8 do 12 miesięcy przed końcem kadencji okresu, w którym nie można organizować referendum w sprawie odwołania organu samorządu terytorialnego. Przy tym wszystkim nie wyklucza też koalicji SLD z PO na szczeblu krajowym.
Właściwie trudno było oczekiwać czegoś innego po partii, która w przeszłości dwukrotnie tworzyła rządy i dwukrotnie całkowicie zawodziła pokładane w niej nadzieje. Będąc u władzy SLD prowadziło neoliberalną politykę prywatyzacji i cięć wydatków socjalnych. To SLD wprowadziło eksmisje na bruk. Swego czasu postulowało także podatek liniowy. Nic nie zrobiło także w kwestii prawa kobiet do aborcji. Wszystko to jasno pokazuje, że partia cynicznych, post-pzpr-owskich aparatczyków nie może stanowić alternatywy dla rządów prawicy.
Postawa SLD po raz kolejny pokazuje, że konieczna jest budowa szerokiego frontu ugrupowań i ludzi o prawdziwie lewicowych poglądach, skupionych wokół postulatów walki z cięciami i prywatyzacją, powszechnego prawa do bezpłatnej, publicznej opieki zdrowotnej, obniżenia wieku emerytalnego, skrócenia czasu pracy i walki z jego ?uelastycznieniem?, zagwarantowania kobietom prawa do aborcji, ochrony praw mniejszości seksualnych, walki z faszyzmem i rasizmem itp.
Michał Wysocki
Category: Gazeta - listopad 2013