Media kontra związki zawodowe
Ideami panującymi każdego okresu były zawsze tylko idee klasy panującej. Ten cytat z ?Manifestu Komunistycznego? cały czas jest aktualny, mimo iż został napisany w czasach, w których nie istniały mass media. Klasa panująca, poprzez telewizję, prasę i internet, które kontroluje, chce nas przekonać, iż na jakąkolwiek poważną działalność związkową w nowoczesnym społeczeństwie nie ma już miejsca.
Już od dawna związek zawodowy utożsamiany jest z ?roszczeniowością?, ?warcholstwem? i ?nieróbstwem?, a nie z organizacją walczącą o prawa pracownicze. W Polskim dyskursie politycznym słowo ?związkowiec? jest nacechowane pogardą, zupełnie takim jak ?aborcja? (lub też ?morderstwo na nienarodzonych dzieciach?), czy ?chłop? (lub też ?wieśniak?) . Takie przekonanie chcą nam wpoić już od ponad dwudziestu lat media.
NSZZ ?Solidarność? z lat osiemdziesiątych, jest traktowana jako mistyczna siła, która uwolniła Polskę od komunizmu. W 1989 roku jej rola się definitywnie skończyła, a walka o warunki pracy jest po prostu anachronizmem, bo robotnicy muszą zrozumieć nową rzeczywistość. Amerykański socjolog David Ost w swojej książce Klęska Solidarności pisze o artykule prasowym o niewielkim strajku górników, opublikowanym w styczniu w 1990 w Gazecie Wyborczej, zaledwie kilka miesięcy po wprowadzeniu planu Balcerowicza. W bardzo ostrym tonie autor – Grzegorz Górny – zaatakował górników jako bandę nieudaczników, którzy śmieli zastrajkować w ?wolnej Polsce?. Artykuł jest symboliczny, dobrze też oddaje sprzeczność interesów klasy panującej a pracownikami.
Lata neoliberalnej indoktrynacji ugruntowały także przekonanie, iż związki zawodowe stoją na drodze do postępu – gdyby nie ich destrukcyjne działanie, już dawno Polska byłaby bogatym krajem . Aby utrwalić właśnie taki obraz, media z chęcią nawiązują do palenia opon na demonstracjach jako jedynej działalności związkowców. Dziennikarze z rozkoszą piszą też o rzekomych, kosmicznych pensjach etatowych związkowców.
14 września w Warszawie odbyła się największa demonstracja związkowa w ostatnich trzydziestu latach. Połączyła ona trzy największe centrale związkowe: Solidarność, OPZZ i FZZ. Na ulicach Warszawy pojawiło się 200 tysięcy pracowników. Z tym wydarzeniem zupełnie nie mogły poradzić sobie media. Z jednej strony demonstracja jest wyrazem demokratycznego ustroju, którym media tak często się chełpią, a z drugiej to przecież związkowcy-zadymiarze, którzy chcą burdy w stolicy.
Jakże rozczarowani byli neoliberalni dziennikarze, którzy nie doczekali się ?związkowej awantury?. Dlatego też warszawską demonstrację media chciały jak najbardziej zdyskredytować: ?Czy szef Solidarności Piotr Duda wierzy, że jakikolwiek rząd przywróci wcześniejsze emerytury, narażając Polskę na bankructwo, a wielu jej mieszkańców na skok w nędzę? Czy sądzi, że głosząc, iż doprowadzi rząd do upadku, wzmacnia swoja pozycję negocjacyjną? Wątpię. W tej akcji Dudzie chodzi o to, by błysnąć własną siłą, a nie uzyskać coś dla pracowników Stawką jest to, by niczym celebryta zbierał poklask,? ( Nie wiedzą o co walczyć, Gazeta Wyborcza, 14-15 września ).
Przekaz jest prosty: w demonstracji brała udział tylko bezmyślna tłuszcza dowodzona przez lidera- celebrytę, który w dodatku nie zna się na ekonomii, a w najlepszym przypadku jest bardzo naiwny. Bo przecież żelazne zasady gospodarki rynkowej rozumieją tylko doradcy instytucji finansowych, które potrzebowały pomocy państwa w 2008 roku. Związkowcy przecież powinni walczyć o przedłużony wiek emerytalny do 70 roku życia, i bardziej elastyczny kodeks pracy.
Nie dziwi też zupełnie reakcja Gazety Wyborczej na wezwanie ZNP do powrotu do Komisji Trójstronnej (raczej ?komisji dwustronnej?: rząd z pracodawcami kontra związki). Sławomir Broniarz, szef związku, stał się bohaterem dnia (Rozsądek ?łamistrajków? z ZNP, 19 września).
Gazeta Wyborcza, TVN, Polsat, Rzeczpospolita, W Sieci, to tytuły kontrolowane przez kapitał. Zależne od reklamodawców, powiązane z funduszami emerytalnymi, bankami, korporacjami, które z założenia są przeciwko związkom zawodowym. Niekiedy ciepłe słowa o związkach zawodowych wypowiadane przez prawicowych dziennikarzy stanowią tylko element wyrachowania politycznego, w myśl zasady: ?wrogowie naszych wrogów, są naszymi przyjaciółmi?. Zupełnie z tych samym pobudek Margaret Thatcher i Ronald Reagan – tępiący związki we własnych krajach – tak żarliwie ?poparli? pierwszą ?Solidarność?.
Maciej Bancarzewski
Category: Gazeta - październik 2013