40. rocznica puczu Pinocheta – Nie ufać generałom
Pamiętam 11 września 1973 – to tkwi głęboko w umyśle każdego Chilijczyka. Ok. 7 rano usłyszałem w radiu o wojskowej rebelii. Prezydent Allende ogłosił, że w mieście Valparaiso marynarka wojenna podniosła bunt i przejęła kontrolę nad miastem. Oznak buntu nie było jednak w Santiago – stolicy Chile. Nadzieja umarła pół godziny później, gdy jedna z dwóch stacji radiowych została zbombardowana. Potem radio i telewizja nadawały już tylko komunikaty wojskowe grożące śmiercią każdemu, kto tylko odważy się wyjść na ulicę.
Za rogiem – gdzie niedaleko mieszkałem – znaleźliśmy siedem ciał. To była wojna totalna: regularne, dobrze wyposażone i zorganizowane wojsko wystąpiło przeciw całkowicie bezbronnej ludności. Allende zaapelował, aby pracownicy jak gdyby nigdy nic pozostali w miejscach pracy i ?wykonywali swoje obowiązki?. Jako strategia przeciwstawienia się zamachowi stanu, było to zupełnie bezsensowne. Z mojej dzielnicy mogliśmy obserwować samoloty bombardujące centrum Santiago. Na ulicach byli żołnierze i czołgi. Jeżeli byłeś liderem związkowym, czy lewicowym politykiem – nie było procesu, nie było obozu koncentracyjnego – zabijali cię na miejscu. Spędziłem dwa i pół roku w więzieniu, a nie byłem żadnym znaczącym liderem politycznym. Zrobili to mnie i setkom tysięcy innych, aby dać nam nauczkę.
Allende wraz z rządem Frontu Jedności Ludowej doszedł do władzy w 1970 roku. Front ten tworzyło sześć partii, z których dwie najważniejsze: Socjalistyczna (socjaldemokraci) i Komunistyczna zdominowały chilijski ruch pracowniczy. Był to okres naprawdę silnego natężenia walki klasowej. Oczekiwania zwykłych ludzi były bardzo wysokie.
Rząd Frontu Ludowego obiecał poprawić warunki życia ubogich. Jego strategia stała się znana jako ?chilijska droga do socjalizmu?. Po zwycięstwie w wyborach zaczął realizować bardzo umiarkowane reformy. Nacjonalizowano przedsiębiorstwa, przede wszystkim te należące do zagranicznego kapitału, jak należące do ogromnego amerykańskiego konglomeratu ITT monopolista telekomunikacyjny i spółki górnicze. Państwo przejęło ok. 150 firm.
Allende był przedstawicielem starej szkoły reformy społecznej. Był bardzo uczciwym politykiem. On naprawdę wierzył, że społeczeństwo można dogłębnie zmienić na drodze parlamentarnej. Dlatego uważam, że muszę go krytykować.
Jego reformy nie uderzały w chilijskich kapitalistów. Np. jego rząd zagwarantował pół litra mleka dla dzieci w wieku do siedmiu lat – rzecz bardzo ważna w biednym kraju. Były też umiarkowane reformy rolne z odszkodowaniem dla właścicieli ziemskich.
W 1972 roku kapitaliści spróbowali obalić Allende. Właściciele firm transportowych, posiadający wielkie floty samochodów ciężarowych rozpoczęli ?strajk?. Chcieli sparaliżować kraj. Dołączyli do nich przemysłowcy, właściciele ziemscy, a następnie klasa średnia: lekarze, prawnicy i wykładowcy uniwersyteccy. Rząd Jedności Ludowej został sparaliżowany.
Zaczął doskwierać brak żywności i zaistniało niebezpieczeństwo obalenia Allende. Jednak klasa pracownicza wykazała się niezwykłą pomysłowością. Pamiętam, jak w październiku w moim sąsiedztwie odbyło się walne zgromadzenie społeczności lokalnej. Powołaliśmy komitet do wywłaszczenia zapasów jedzenia z supermarketów, samoobrony i edukacji. Tego typu organy nazywane były ?comandos comunales?.
W miejscach pracy pracownicy(ce) tworzyli ?cordones industriales?, które były podobne do sowietów (rad) w czasie rewolucji rosyjskich 1917 i 1905r. lub innych komitetów pracowniczych, które powstają w trakcie walki klasowej [np. MKS w Polsce 1980r.- przyp. tłum]. Cordones istniały już w chwili, gdy kapitaliści rozpoczęli ?strajk?. Teraz jednak zorganizowano je lepiej i niezależnie od związków zawodowych.
Pracownicy(ce) przejęli kontrolę nad ziemię i fabrykami, i nimi zarządzali według zasad demokracji pracowniczej. Sprawy produkcji i dystrybucji dóbr były wspólnie dyskutowane.
W niektórych miejscach istniały związki między cordones w zakładach pracy i comandos comunales. Uważam, że było to zalążkiem władzy ludowej i zarodkiem dwuwładzy. Pracownicy budowali organizację opartą na demokratycznym, wspólnym zarządzaniu społeczeństwem od dołu, w przeciwieństwie do oficjalnego społeczeństwa kapitalistycznego.
Niezależne działanie pracowników w miejscach pracy i comandos comunales stanowiły wtedy rzeczywiste przywództwo klas pracujących, w przeciwieństwie do rządu Jedności Ludowej szukającego porozumienia z kapitalistami, mimo że to kapitaliści chcieli obalić rząd.
Rząd mówił nam, że jest naszym rządem. Ale kiedy demonstrowaliśmy, domagając się od rządu zalegalizowania naszych okupacji, zostaliśmy pobici przez policję. Klasa pracownicza objęła przywództwo w opozycji do ?strajku? kapitalistów i uratowała rząd Jedności Ludowej. Myślę, że gdyby wtedy tego nie zrobiła, rząd upadłby już w 1972.
To był szczyt nasilenia walki klasowej w tym dziesięcioleciu, nie tylko w Chile, ale i na świecie. Niektórzy pracownicy – głównie ci zaangażowani w cordones – widzieli znacznie dalsze cele, niż parlamentarne rządy Jedności Ludowej. Jeden z cordones w Santiago opowiedział się za zjednoczeniem wszystkich cordones regionu Santiago, liczącego 4 mln. ludności. Wezwali nawet do szeregowych żołnierzy by stanęli po stronie cordones.
Pierwsza próba zamachu stanu miała miejsce w czerwcu 73 roku. I znów oddolne organizacje pracowników ocaliły rząd. Jednak przywódcy Frontu Jedności Ludowej mówili, że dążą do przywrócenia kontroli nad pracownikami. W tym celu powołali nawet generałów do rządu.
Rząd Jedności Ludowej o wiele bardziej bał się oddolnej aktywności mas, niż spiskujących by go obalić kapitalistów.
Jak to w ogóle możliwe, że potężny ruch rewolucyjny, który zgniótł ?strajk? kapitalistów, mógł niedługo potem zostać tak łatwo zniszczony przez wojskowy zamach stanu?! Odpowiedzią jest słabość i zagubienie polityczne przywództwa ruchu. Nie było organizacji rewolucyjnej, która mogłaby koordynować działania klasy pracowniczej.
Uginając się pod naciskiem chilijskich kapitalistów i amerykańskiego imperializmu, rząd oddał niektóre wcześniej znacjonalizowane fabryki. Ruch rewolucyjny był zdezorientowany – powszechnie mówiono, że jego celem jest wspieranie i obrona rządu.
Jeśli byłaby rewolucyjna partia, która koordynowałaby walkę pracowników, i która wystąpiłaby z programem politycznym: ?Cała władza w ręce cordones industriales i comandos comunales!?, Chile znalazłoby się u świtu budowy nowego społeczeństwa.
Ostatecznie ruch został zgładzony w sposób najbardziej brutalny. Rząd Jedności Ludowej twierdził, że siły zbrojne dążą do ?poszanowania konstytucji?. Ta ich głupia wiara w wojsko jako ?gwaranta ładu społecznego? była tak silna, że włączyli Pinocheta do rządu.
Mówili, że rolą sił zbrojnych jest odparcie agresji z zewnątrz, i że nie będą użyte przeciw pracownikom. Lecz przecież w 1930r. mieliśmy dyktaturę wojskową, gdzie wojsko ciemiężyło ludzi. Oprócz tego istniały zmilitaryzowane oddziały policji, wyposażone w broń wojskową. Ten aparat przymusu nadal istniał za rządów Jedności Ludowej i dalej uciskał ludzi.
Złudzenia, że wojsko jest instytucją która szanuje demokratyczne dążenia ?swojego? narodu zostały brutalnie obalone w 1973.
Chilijska i amerykańska klasa rządząca zdały sobie sprawę, że rząd Jedności Ludowej nie jest w stanie kontrolować klasy pracowniczej, która zmierza do społeczeństwa zupełnie nowego typu. Mordowani byli nawet aktywiści broniący praw człowieka.
W Chile czołgi złamały kręgosłup klasy pracowniczej, zdezorganizowały ją i ujarzmiły.
Grupa chilijskich ekonomistów po studiach w USA zwana ?Chicago boys?, stała się mózgiem dyktatury. Chile stało się poligonem doświadczalnym dla międzynarodowej klasy rządzącej, gdzie wypróbowywano model ekonomiczny zwany dzisiaj neoliberalizmem.
Rozwój rewolucyjnej alternatywy to zadanie nie tylko lewicy latynoamerykańskiej, ale dla lewicy antykapitalistycznej całego świata. Widzimy, że kapitalizm jest w kryzysie. Czasy w których teraz żyjemy, są czasami walki. Klasa pracownicza ma siłę ekonomiczną, by w każdej chwili sparaliżować społeczeństwo, ale wyzwolenie od kapitalizmu wymaga organizacji mogącej zaoferować strategię socjalizmu oddolnego.
Mario Nain
Tłumaczył Michał Wysocki
Category: Gazeta - wrzesień 2013