Hugo Chavez 1954-2013

| 1 kwietnia 2013
Hugo Chavez

Hugo Chavez

5 marca po długiej walce z rakiem zmarł wenezuelski prezydent Hugo Chavez Frias. Mike Gonzalez przypomina życie i idee Chaveza oraz przygląda sie Wenezueli, którą pozostawił.

Jeśli rewolucja jest momentem, w którym masy wchodzą na arenę historii, to boliwariańska rewolucja Hugo Chaveza rozpoczęła się 11 kwietnia 2002 roku. W toku prawicowego zamachu stanu porwano Chaveza i ogłoszono powstanie nowego rządu. Przetrwał on niecałe 48 godzin. Dziesiątki tysięcy zwolenników Chaveza otoczyły pałac prezydencki żądając powrotu swojego prezydenta. Później, w tym samym roku, prawica zorganizowała strajk pracodawców z zamiarem sparaliżowania przemysłu naftowego, od którego zależny jest kraj. Również ta prowokacja została pokonana przez zwolenników Chaveza.

Jego zwycięstwo w wyborach prezydenckich w 1998 roku nie zyskało znaczącego rozgłosu poza granicami kraju. Ale w samej Wenezueli efekt był dramatyczny. Manifest wyborczy Chaveza był antyimperialistyczny, szczególnie niechętny USA, które dominowały nad Wenezuelą w trakcie XX wieku. Wzywał do niezależności narodowej pod sztandarem Simona Bolivara, przywódcy południowoamerykańskiego ruchu niepodległościowego w XIX wieku. I obiecywał reformę skorumpowanej machiny państwowej.

Nowa konstytucja, przegłosowana przez zgromadzenie delegatów w 1999 roku, dawała gwarancje sprawiedliwości społecznej, praw człowieka i odpowiedzialności polityków.

Chavez wciąż polegał na swoich zwolennikach w armii. Cieszył się masowym poparciem wśród biednych, ale ten związek nie miał zorganizowanego wyrazu politycznego. Jego partia, Ruch Piątej Republiki, okazała się nie odpowiadać przed nikim i być podatna na korupcję typową dla władzy.

W 2000 roku Chavez ogłosił, że będzie startował w wyborach na zasadach nowej konstytucji.

Pomiędzy 2002 i 2005 rokiem, proces boliwariański przyjął nowy, bardziej radykalny kierunek. Państwowe przedsiębiorstwo naftowe znalazło się pod bezpośrednią kontrolą państwa. Do tamtej pory działało autonomicznie, jak każda inna korporacja.

Dochody z tego przedsiębiorstwa przeznaczono na pokrycie kosztów wprowadzania reform socjalnych – w szczególności w służbie zdrowia, edukacji i budownictwie – kierowanych przez oddolne organizacje zwane misjami.

W 2005 roku, na Światowym Forum Społecznym Chavez ogłosił, że Wenezuela rozpoczyna budowę ?socjalizmu XXI wieku?. Choć przyjęto to z entuzjazmem, pozostawało niejasnym, co to miało oznaczać. Było to z całą pewnością coś innego niż stalinizm, z naciskiem na demokrację i ludowe uczestnictwo, i było to radykalnie antyimperialistyczne.

Na forum ONZ Chavez karcił Busha i ostro skrytykował amerykańską inwazję na Irak. Zaczął tworzyć organizacje latynoskiej jedności, łącząc się z innymi ?nowolewicowymi? rządami w Boliwii i Ekwadorze.

W serii wyborczych testów stało się jasne, że popularność Chaveza rosła. W 2006 roku zwyciężył ponownie w wyborach prezydenckich z wynikiem ponad 60% głosów. Kilka tygodni później ogłosił tworzenie nowej partii, Zjednoczonej Socjalistycznej Partii Wenezueli (PSUV).

Czy rewolucyjny niepodległościowiec stał się rewolucyjnym socjalistą? Chavez i inni odwoływali się do Lwa Trockiego, Róży Luksemburg, Antonio Gramsciego, jak również do Simona Bolivara i Boga.

Jeśli transformacja byłaby prawdziwa, wtedy PSUV byłaby wyrazem władzy przekazywanej bezpośrednio w ręce organizacji masowych, co przez krótki czas było oczekiwane przez wielu na lewicy. Blisko sześć milionów osób wstąpiło do nowej partii, co było świadectwem niesamowitej popularności Chaveza. Ale model partii przyjęty przez PSUV zdawał się przypominać Komunistyczną Partię Kuby, niesłynącą ze swego demokratycznego charakteru.

Ironią rewolucji boliwariańskiej jest, że jej niewątpliwe postępy społeczne stały się możliwe dzięki wzrastającej cenie ropy. To dzięki niej finansowano programy socjalne, a ropa stała się głównym towarem eksportowym przynoszącym krajowi dochód.

Chavez zróżnicował międzynarodowe zależności Wenezueli. Chiny, Rosja i Iran zaczęły odgrywać coraz bardziej znaczącą rolę. Jednakże pomimo histerii ze strony obozu antychavezowskiego, nie było polityki redystrybucji. Niektóre firmy były znacjonalizowane i rekompensaty wypłacono im po stawkach rynkowych. Jednak w większości tych wypadków miało to miejsce tylko wtedy, gdy firmy były porzucone albo odpowiedzialne za szczególnie bezwstydne manipulacje.

Rok 2006 pod wieloma względami postawił kraj na rozstaju. Stworzenie latynoskich bloków takich jak ALBA i CELAC było wyrazem boliwarianizmu Chaveza i jego panamerykańskiej wizji. Ale nie był to socjalizm XXI wieku, demokratyczna rewolucja, jaką obiecywano.

W Wenezueli rosła nowa elita, dominująca biurokracja w czerwonych czapkach i koszulkach. W tym samym czasie niska wydajność, niezdolność do ukończenia dużych projektów i oderwanie przywódców od mas, powoli podminowało organizacje masowe, których walka wyniosła do władzy Chaveza.

Każde głososowanie potwierdzało ogromną popularność Chaveza. Ale dyskusje w ulicznych zakamarkach świadczyły o rosnącej frustracji na nową machinę polityczną, która zdawała się funkcjonować według zachcianek Chaveza.

O nowych kierunkach polityki informowano – często bez wcześniejszych zapowiedzi – w trakcie telewizyjnych programów Chaveza w niedzielne poranki. Można było odnieść wrażenie reżimu bez strategicznej wizji, tworzącej politykę spontanicznie.

Dyskusja polityczna była coraz bardziej spolaryzowana. Publiczne oskarżenia zastąpiły debatę. A władza koncentrowała się wokół Chaveza i jego najbliższego otoczenia.

Ale to nie idea stworzenia alternatywnego bloku kapitalistycznego spowodowała wyjście latynoamerykańskich ruchów masowych na ulice. To obietnica ?władzy ludu? uczyniła z Chaveza tak znaczący symbol oporu i innej, socjalistycznej przyszłości.

Przed swoim ostatnim wyjazdem do Hawany na leczenie, Chavez zapewnił swoją publiczność telewizyjną, że pozostawia po sobie silne kolektywne przywództwo.

Ale władza chavistowskiego państwa była skoncentrowana na samym Chavezie. Teraz  złożone interesy i głód władzy poszczególnych członków jego rządu  niemal na pewno się pojawią i staną ze sobą w konflikcie. Nikt nie ma charyzmy, jaką bez wątpienia posiadał Chavez.

Alternatywa dzisiaj to z jednej strony rosnące używanie państwa, które powołuje się na nazwisko Chaveza, ale nie może się powołać na jego wpływy albo powstanie potężnego ruchu masowego wciąż gotowego do walki o ?władzę ludu?.

Chavez pozostawił po sobie język wyzwolenia i solidarności, ale struktury potrzebne do przemienienia ich w nowe, inne społeczeństwo, dopiero trzeba wybudować.

 

Outsider, który stał się legendą

4 lutego 1992 roku, młody porucznik, spadochroniarz, przeprowadził w Wenezueli zamach stanu. Trwał tylko 24 godziny. Porucznik nazywał się Hugo Chavez Frias. Był aresztowany i dano mu minutę na antenie telewizji, by kazał swoim ludziom się wycofać. Jego oświadczenie, w którym mówił, że to ?na razie? koniec, stało się legendą.

 

Przez dekady skorumpowana, dwupartyjna biurokracja dzieliła się władzą i obfitymi udziałami w zyskach z przemysłu naftowego.

W 1989 roku świeżo wybrany prezydent Carlos Andrés Pérez zgodził się na program oszczędnościowy narzucony przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Reakcją na to było trzydniowe miejskie powstanie ludności z biednych dzielnic (barrios) – zwane ?Caracazo?. Powstanie brutalnie stłumiono, ale gniew i protesty trwały.

Hugo Chavez urodził się w biednej rodzinie w prowincji Barinas. Jego matka była nauczycielką. Inaczej niż w przypadku większości krajów latynoskich, wenezuelska armia oferowała możliwość awansu ludziom z niższych warstw i Chavez wstąpił do akademii wojskowej.

Chavez eksponował wyraźne cechy swojego pochodzenia – swój ?wielorasowy? wygląd, swój sposób mówienia i zachowania, swoją szczerą miłość do kultury ludowej. Oto częściowo dlaczego udało mu się zyskać taką lojalność wśród wenezuelskiej biedoty i klas pracujących. Wściekła nienawiść do Chaveza wśród klas bogatszych, wynika z tego samego – z jego rasowych i społecznych korzeni sprawiających, że Chavez był outsiderem.

W akademii Chavez szybko awansował. Zgromadził wokół siebie małą grupę młodych oficerów z podobnym pochodzeniem. Ich głównym politycznym wzorem był Douglas Bravo, który przewodził ruchowi partyzanckiemu w Wenezueli. Bravo odłączył się od partii komunistycznej, gdy ta porzuciła strategię partyzancką. Jego głównym poglądem było to, co nazywał ?sojuszem obywatelsko-militarnym? – koalicją dysydenckich oficerów armii, organizacji chłopskich i robotniczych oraz skrzydła zbrojnego. W 1992 roku zamach był pomyślany jako jednoczesna akcja wszystkich trzech, ale ku rozgoryczeniu Bravo, Chavez ograniczył go do akcji zbrojnej. Później przesunął swą strategię w kierunku wyborczym.

 

Tłumaczył Bartłomiej Zindulski

Category: Gazeta - kwiecień 2013

Comments are closed.