Po wyborach… Co dalej z partią Razem?

Zdystansowanie się przez współlidera Razem Adriana Zandberga w kampanii prezydenckiej od sporu PO-PiS, ostra krytyka tych ugrupowań za „ordynarne koryciarstwo”, ale przede wszystkim sformułowanie jasnych prospołecznych postulatów, które odpowiadają na realne potrzeby ludzi, przełożyło się dla Razem na 4,86% poparcia w pierwszej turze wyborów prezydenckich i 11 tysięcy osób, które zgłosiły akces do partii na kampanijnej fali.
To dobra wiadomość i miejmy nadzieję, że zalążek trendu w politycznym krajobrazie zdominowanym przez różne odmiany prawicy. Wiece Adriana Zandberga przyciągały tłumy młodych ludzi zainteresowanych inną polityką. Z pewnością jednak niewyłącznie w zaproponowanym w kampanii wydaniu skupionym w głównej mierze na socjalnych postulatach i inwestycyjnych wizjach, a ociosanym grubym dłutem z wyraźnych aspiracji do zwalczania rasizmu, seksizmu, homofobii, transfobii i wyjałowionym z antymilitaryzmu i antykapitalizmu.
„Głosuję na Adriana” zagrzmiałoby o wiele donośniej, gdyby lider najbardziej lewicowego ugrupowania w Sejmie mniej rozmieniał się na drobne, a do rozentuzjazmowanych tłumów poszukujących autentycznej lewicowej alternatywy odważniej mówił o sprawach, które w ostatnich latach wyprowadzały ludzi na ulice: o drakońskich przepisach aborcyjnych, o państwowym rasizmie na granicy, o ludobójstwie w Gazie. A też dziejowy moment jest taki, że na wiecu w Warszawie trzeba było przechwycić z tłumu tę samotną, palestyńską flagę i pomachać nią ze sceny. Wcześniej zaś nie pozwolić, by jedyną osobą, która podjęła w debatach temat ludobójstwa Palestyńczyków był antysemita Grzegorz Braun.
Po kampanii. Razem nie odpuszcza rządowi liberałów
Kampania za nami i Razem na pewno już z niej wyciągnęło pierwsze wnioski. Miejmy nadzieję, że w pierwszej kolejności zwrócono w partii uwagę na znaczący wzrost poparcia dla kandydatów skrajnej, rasistowsko-faszystowskiej prawicy, którzy zdobyli łącznie ponad 21% wszystkich głosów, co oznacza że na kandydata konfederacji Sławomira Mentzena i na Grzegorza Brauna zagłosowało ponad cztery miliony osób.
Mentzenowi ze strony Zandberga należała się druzgocąca krytyka nie tylko za krętactwo w temacie odpłatności studiów wyższych uprawiane przez niego w ramach snucia wizji o zwrocie w kierunku „libertariańskiego” kapitalizmu i społecznego darwinizmu, czy za brak wizji inwestycji. Przede wszystkim powinien był być w nieprzejednany sposób krytykowany za wzniecanie nienawiści wobec migrantów i kurs na jeszcze bardziej nieludzkie antykobiece prawo. Niestety na tego rodzaju konfrontacje Zandberg decydował się niezmiernie rzadko. Jeśli w trakcie debat nie traktował wstrętnych poglądów Mentzena na migracje i prawa kobiet wystarczająco poważnie, może dostrzeże zagrożenie teraz, gdy skrajna prawica spuchła do jednej piątej oddanych głosów!
Gdy na horyzoncie rysuje się możliwość przejęcia władzy przez PiS i Konfederację, duże znaczenie ma to, że Razem wyraża sprzeciw wobec probiznesowego rządu z lewicowych pozycji solidaryzmu społecznego wbrew dominującemu obecnie powiązaniu tego sprzeciwu z nacjonalistyczną, rasistowską i ultrakonser- watywną agendą. Dobrze też, że Razem napiętnuje Tuska za normalizację skrajnej prawicy, jej języka i jej ideologii.
Co więcej to posłowi Razem, Maciejowi Koniecznemu, zawdzięczamy to, że z mównicy sejmowej zabrzmiał mocny wpisujący się w dziejowy moment głos, zarzucający premierowi, że tchórzliwie milczy wobec ludobójstwa Palestyńczyków w Strefie Gazy:
„Za 10, 15, 20 lat nikt nas nie zapyta o to, co dzisiaj działo się na tej sali, ale możemy dostać dużo trudniejsze pytanie, gdzie byliśmy, kiedy trwało ludobójstwo w Strefie Gazy? Co zrobiliśmy, żeby powstrzymać armię Izraela, która metodycznie zrównywała Gazę z ziemią, mordując dziesiątki tysięcy palestyńskich cywilów? Co pan zrobił, panie premierze, kiedy Izrael stosował głód jako narzędzie planowej i deklarowanej czystki etnicznej? Jak reagowaliśmy na obrazki zagłodzonych Palestyńczyków stłoczonych w klatkach, do których izraelskie wojsko strzela. Pan, panie premierze, tchórzliwie milczał. Pan, panie premierze dalej tchórzliwie milczy wobec zła i zbrodni, która dokonuje się w Strefie Gazy, wobec ludobójstwa Palestyńczyków przez zbrodniczy reżim Netanjahu. Czy pan, panie premierze, zdobędzie się na odwagę, żeby zareagować? Czy możemy liczyć na polskie sankcje wobec Izraela? Czy możemy liczyć na to, że pana rząd nie zostanie zapamiętany jako ten, który milczał wobec zagłady?”
To ważne słowa, które zobowiązują również partię Razem. Od października 2023 roku w ramach akcji solidarności z Palestyną zorganizowano w Warszawie kilkadziesiąt protestów przeciwko ludobójstwu w Strefie Gazy. Ramię w ramię z Palestyńczykami maszerowali i protestowali na tych demonstracjach również członkinie i członkowie Razem. Niestety ze względu na wybory (te i wcześniejsze) ich reprezentacja nie była tak liczna, jak mogłaby i powinna była być. Na protestach w przyszłości, które na pewno się odbędą – gdy Izrael tylko intensyfikuje zbrodnicze działania w Gazie i na Zachodnim Brzegu, a także wobec ludności Libanu, Syrii i Iranu – mobilizacja po stronie Razem musi być bardziej zdecydowana. Co najmniej tak zdecydowana, jak przekonania w tej sprawie posła Koniecznego.
Kwadratura państwa: społeczna polityka kontra aspołeczny militaryzm i arcyaspołeczny atom
W kampanii prezydenckiej Adrian Zandberg akcentował ze swojego programu zwłaszcza dwa obszary polityki społecznej, które wymagają pilnej interwencji. W ochronie zdrowia chodziło o zapewnienie bezpieczeństwa zdrowotnego poprzez zwiększenie wydatków budżetowych do poziomu 8% PKB. W sferze mieszkalnictwa społecznego o przeznaczanie na ten cel 1% PKB, by dostępne na wynajem były wygodne i niedrogie mieszkania, a spekulanci, deweloperzy, rentierzy i banki przestali czerpać gigantyczne zyski, windując ceny do horrendalnych poziomów. Poza tym sporo miejsca w kampanijnym przekazie przeznaczył na kwestie takie, jak suwerenność lekowa, niezależna energia z atomu oraz inwestycje w przemysł chemiczny i huty stali, a wszystko to pod zbiorczym parasolem 15-letniego, w domyśle niekłaniającego się logice wyborczych cykli, Planu Rozbudowy Polski. W razemowym zamyśle Polski koniecznie silnej, ambitnej i wygrywającej gospodarczą rywalizację z innymi państwami – w niedalekiej przyszłości technologicznego lidera Europy.
Niestety, o ile przeznaczanie większych nakładów na szpitale i mieszkania to polityka godna lewicowego ugrupowania, o tyle firmowany przez Razem gospodarczy nacjonalizm, w dużym stopniu nakierowany na potrzeby wojska, taką polityką już nie jest. Stawianie tamy nędzy oznacza odbieranie paliwa skrajnej prawicy. Jednak o skazaniu tych wysiłków na niepowodzenie przesądzają dziś rządowe priorytety, pod którymi Razem się raz za razem podpisuje. Rząd na tak zwaną obronność wydał w 2024 roku równowartość 38 mld $, co oznacza roczny realny wzrost o 31% i stanowi 4,2% PKB. W czerwcu 2025 mówi się już o tym, że wydatki z tego tytułu sięgają pułapu 5% PKB.
Co więcej gospodarka nastawiona nacjonalistycznie może tymczasowo, pod parasolem państwa, polepszyć sytuację niektórych polskich firm (czyli ich właścicieli), ale nie poprawi sytuacji pracowników w Polsce. Jednocześnie przyspieszenie wyścigu zbrojeń nie oznacza większego bezpieczeństwa, ale coś zgoła przeciwnego: więcej imperializmu, destruk- cyjnego w wydaniu NATO-wskim, ale także pod postacią euroimperializmu. Ten ostatni Razem wymyśliło sobie jako zamiennik imperializmu pod wodzą amerykańskiego hegemona, zwłaszcza po trzęsieniu ziemi dla europejskiej klasy politycznej, jakim był spektakl arogancji Donalda Trumpa wobec prezydenta Ukrainy w gabinecie owalnym.
Więcej militaryzmu, to więcej wojen, ale też więcej rasizmu, co najlepiej ilustruje przyjęty w marcu Narodowy Program Odstraszania i Obrony – Tarcza Wschód, za którym również głosowało koło poselskie Razem. To „projekt budowy bezpiecznej granicy, w tym systemu fortyfikacji, a także takiego ukształtowania terenu, decyzji środowiskowych, które spowodują, że ta granica będzie nie do przejścia” – w dorozumieniu nie do przejścia również dla migrantów.

Dopóki Razem nie zerwie z iluzjami w pokojowość NATO i postępowość Unii Europejskiej (największego partnera handlowego Izraela i bloku odpowiedzialny za tysiące śmierci migrantów), społeczną twarz tej partii brzydko wykrzywiać będzie szpetny grymas militaryzmu. I dopóki Razem nie przejrzy na oczy w kwestii zagrożeń związanych z energią jądrową, jej prospołeczna polityka będzie więdnąć w ciągłym zagrożeniu ze strony cienia atomowego grzyba.
Dobry moment na wyciągniecie wniosków dla polityki energetycznej i antywojennej jest teraz. Po tym jak 22 czerwca 2025 roku świat wstrzymał oddech. Tego dnia amerykańskie bombowce B2 zrzuciły bomby penetrujące na infrastrukturę nuklearną w Fordow, Natanz i Isfahan w Iranie. Po ataku USA możemy być pewni, że motywacja do posiadania nuklearnego arsenału nie zmalała, a wzrosła wśród państw spoza obozu zachodniego imperializmu.
W niszczycielskim chaosie, w tym również klimatycznym, który fundują nam rządzący poszczególnych kapitalistycznych państw i bloków, elektrownie atomowe stanowią śmiertelne zagrożenie. W tym kontekście upór, z jakim Razem prze do budowania „silnej Polski atomowej”, jest co najmniej zadziwiający. Atomowy słoń w salonie właśnie przypomniał wszystkim o swoim istnieniu. Bombardowanie obiektów nuklearnych wiąże się z ryzykiem niekontrolowanego nuklearnego wycieku. Infrastruktura atomowa to nie szansa, to sadzanie nas na beczce prochu. Zamiast stawiania na atom jako alternatywne źródło energii potrzebujemy zwrotu w kierunku bezpiecznych alternatywnych źródeł, które nie niosą ze sobą ryzyka sprowadzenia na ludzkość atomowej katastrofy.
Elektoralne karuzele a stąpanie po ziemi
Szczęśliwie Razem nie weszło do rządu Tuska i dzięki temu zostawiło sobie pole na uprawianie lewicowej polityki. Niedostatecznie korzysta z tej przestrzeni, ale to ważne, że nie układa się z obozem władzy, który kosztem pracowników wspiera wielki biznes, w tym deweloperów i firmy farmaceutyczne, i który odebrał migrantom prawo do ubiegania się o azyl i idzie w ślady Trumpa, urządzając pokazowe deportacje cudzoziemców. Obozem, który odwrócił się plecami od kobiet i społeczności LGBT+.
Nieco martwi jednak, że Razem od czasu do czasu sygnalizuje swoją dyspozycyjność jako potencjalnego koalicjanta rządu liberałów, w scenariuszu, w którym Tusk spełnia graniczne budżetowe postulaty tej partii. Po wyborach prezydenckich partia bez zwłoki przesiadła się też na kolejną elektoralną karuzelę. W wywiadzie udzielonym Interii poseł Konieczny ujął to w ten sposób:
„Chcemy zawalczyć o głosy ludzi rozczarowanych tym rządem, którzy oczekują innej polityki. Jesteśmy gotowi rządzić, ale dopiero wtedy, kiedy będziemy mieć dość szabel i dość sił, żeby realnie decydować o kierunkach rządzenia. Dziś korzystamy z tego, że tysiące ludzi zapisują się do Razem i budujemy swoją siłę na wybory parlamentarne po to, aby w przyszłej kadencji bez naszych głosów nie dało się zrobić rządu. Wtedy chętnie siądziemy do stołu, ale już na zupełnie innych warunkach.”
Jednak Razem, kierując większość swojej energii w kolejny cykl zmagań nad urną, może przegapić moment, w którym skrajna prawica wywraca na trasie swojego pochodu wszystkie stoliki, przy których liderzy Razem chcieliby w przyszłości usiąść. To realne zagrożenie, któremu musimy się pilnie przeciwstawić.
Razem i jej członkinie i członkowie angażują się w uliczne kampanie solidarności z migrantami i protesty przeciwko rasistowskiej prawicy. Solidaryzują się także z osobami represjonowanymi przez państwa za pomoc uchodźcom. Stoją u boku strajkujących pracowników, tak jak ostatnio u boku załogi zakładów Jeremias pod ambasadą Niemiec.
Potrzebujemy więcej takich kampanii i więcej zaangażowania w nie partii Razem.
W tych sprawach, w których jej liderzy krytykują rząd, mają zupełną rację. Z trybun sejmowych mogą jednak mówić nie tylko do rządu i parlamentarzystów. Powinni również mówić ponad ich głowami i mobilizować antyrasistowską i autentycznie antywojenną większość. A także jak najszybciej połączyć kropki między ludobójstwem w Gazie a logiką imperializmu jako najwyższego stadium kapitalizmu.

Państwo, jego instytucje i hierarchie
To jednak scenariusz, który nie ma szans na realizację w przypadku partii takich, jak Razem, dla których zasadniczym punktem odniesienia jest państwo jego instytucje i hierarchie, a nie ludzie zdolni do samoorganizacji na ulicy, na placach, w sąsiedztwie, czy, co kluczowe, w miejscu pracy. Ten podstawowy rys formacyjny Razem non stop odświeżają jej liderzy.
Odpowiada on za całkowitą dezorientację tej partii zarówno w kwestii przyczyn wielopostaciowego kryzysu, którego obecnie doświadcza globalny kapitalizm (od ludobójstwa w Gazie, przez wojnę w Ukrainie czy w Iranie, katastrofę klimatyczną, po wzrost popularności skrajnej prawicy), jak również w podstawowej kwestii sposobu przezwyciężania strukturalnych uwarunkowań tego kryzysu.
Obecność Razem w politycznym krajobrazie ułatwia rozprzestrzenianie się lewicowych aspiracji w społeczeństwie.
Jednak polityka Razem nie łączy najważniejszych kropek. Jest ślepą uliczką, co dobitnie ilustrują przykłady podobnych ugrupowań, jak np. Podemos w Hiszpanii czy Syrizy w Grecji.
Potrzebujemy alternatywy politycznej, która opiera się na polityce pracowniczej, podpiera się trafną teorią społeczną i która daje nadzieję na zmianę, wychodząc poza ramy kapitalizmu.
Zapraszamy w szeregi Pracowniczej Demokracji!
Agnieszka Kaleta
Category: Gazeta - lipiec-sierpień 2025