Analiza „tradwife” – piękny obrazek iluzji

Tradwife (skrót od traditional wife albo traditional housewife – tradycyjna żona) to styl życia, propagujący tradycyjną rolę kobiety oczami konserwatywnego <cishetero> mężczyzny.
Jest to w jakiś sposób wzniesienie roli kobiety w małżeństwie na wyżyny bycia dobrą żoną, matką i gospodynią. To wybór kobiety, chcącej zostać w domu, rezygnującej często z kariery zawodowej. I nie ma w tym zupełnie nic złego – jeżeli jest to wybór osoby poddającej się takiemu stylowi życia. Poświęcanie się opieką nad domem, dziećmi wymaga siły, odpowiedzialności, empatii. Jest to coś, co podziwiam jako osoba z ADHD, niepotrafiąca utrzymać chociażby porządku w pokoju.
Jest jednak coś w tym ruchu, co mnie przeraża, i nie jest to praca w domu, która uniemożliwia karierę czy sukces zawodowy. Przeraża mnie iluzja definicji bycia dobrą żoną, matką, gosposią itp.
Tradwife może być szkodliwą estetyką, która sprawdza się na Instagramie czy Pintereście, a nie ma niczego wspólnego z prawdziwym życiem. Tradycyjne żony kojarzą nam się od razu z latami 50. XX wieku – z widniejącym w popkulturze wizerunkiem kobiety usługującej mężowi, dobrej, ułożonej i przede wszystkim posłusznej.
Grzeczna sukienka w kwieciste wzory, spięte włosy, elegancka biżuteria. Dom wysprzątany na błysk, w kuchni pachnąca szarlotka, dzieci uśpione ̶ i ona, czekająca na męża, świeżo wykąpana, zadbana. Piękny obrazek niespełnionej fantazji, ponieważ praca w domu tak nie wygląda. Zadbanie o to wszystko pod nieobecność męża jest praktycznie nierealne. Macierzyństwo, jak i praca porządkowa w domu to ogromny wysiłek, często niedoceniany.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę dawne lata w chociażby Europie, a pod lupę weźmiemy tradycyjne rodziny z tzw. wyższych sfer, ważnym faktem jest posiadanie służby w tychże rodzinach. Panie domu – pokazywane i idealizowane w popkulturze – tak naprawdę nie zajmowały się całkowitą opieką nad domem. Służące (młode dziewczyny, często niemające wyboru innego zawodu) nie były uznawane za pracownice, nie chroniło je żadne prawo pracy. Musiały bezdyskusyjnie wykonywać polecenia gospodarzy. W wielu bogatych rodzinach taki model nadal funkcjonuje.
Lata pięćdziesiąte, które są tak chętnie pokazywane jako inspiracja do bycia tradwife, to czasy, w których kobiety zażywały amfetaminę jako środek odchudzający. To też przemoc domowa, gwałty w małżeństwach i mizoginia na porządku dziennym. Będąca zupełnie zależna finansowo od męża żona tradycyjna jest podatna na takie traktowanie i trudno jest jej wydostać się z tej sytuacji. Ale to już nie pasuje na instagramową estetykę, więc współczesne tradycyjne, konserwatywne kobiety pomijają te fakty.
Bycie pełnoetatową gospodynią jest pracą. Istnieje wymiana usług w rodzinie. Żona oddaje się domowym obowiązkom i macierzyństwu, a mąż – głowa rodziny – zajmuje się finansami.
Kreowanie tradwife jako influencerki, która ma idealne życie, małżeństwo i rodzinę, jest przywilejem.
Większość kobiet wykonuje dokładnie taką samą robotę nieodpłatnie,
ponieważ to na nie jest zrzucany obowiązek bycia sprzątaczką, opiekunką, kucharką. Zwykle osoby te mają jeszcze swoją pracę, do której wróciły tuż po odchowaniu dzieci i posłaniu ich do przedszkola. Nie stać je na zostanie w domu i bycie etatową gosposią, na pewno nie w systemie kapitalizmu, w którym i tak trzeba cały czas pracować, chociażby nie wiem co.
Trzeba też spojrzeć na rolę w tradycyjnej rodzinie mężczyzny, od którego wymaga się bycia silnym, zaradnym, męskim i przede wszystkim dobrze zarabiającym. Jednak wysoki status społeczny, zarobek, nawet posiadanie prawa jazdy, samochodu, mieszkania to uprzywilejowana pozycja, często nieosiągalna dla wielu osób z grup dyskryminowanych np.: osób niebiałych, niepełnosprawnych, pochodzących z niezamożnych rodzin.
Czy przeciętną kobietę stać na założenie i prowadzenie bloga o konserwatywnym stylu życia? Bawienie się kamerą między gotowaniem zdrowych posiłków a rozwieszaniem prania? Nakładanie filtrów vintage na pozowane z dzieckiem zdjęcia?
Odpowiedź widzę w mojej mamie, która urodziła szóstkę dzieci. Dzięki zasiłkowi i pięćset plus może przeżywać od miesiąca do miesiąca. Nie podejmie się pracy – boi się, nie ma wykształcenia ani umiejętności społecznych. Domem zajmuje się po trochu. Czeka, aż tata wyzdrowieje i wrócą mu siły po operacji. Wtedy ojciec wróci do pracy – ponad swoje siły, na cały dzień, by jako tako utrzymać tę tradycyjną, katolicką rodzinę.
Moja analiza dotyczy przede wszystkim konserwatywnego patrzenia na role w małżeństwie, dlatego uwzględniam jedynie płcie, do których jesteśmy socjalizowani, również nie podejmuję tematu różnych modeli rodziny, małżeństw jednopłciowych, a także samych poglądów konserwatywnych, za którymi idzie homofobia, transfobia, antyfeminizm, kontrola moralna, kontrola ciał osób z macicą itp.
Marcel
Category: Gazeta - kwiecień 2025, Gazeta - kwiecień 2025 - 2cd.