Zrozumieć kryzys imperializmu
Czym jest imperializm i jak lewica powinna mu się przeciwstawić?
Banałem stało się już stwierdzenie, że żyjemy w coraz bardziej niebezpiecznym i niestabilnym świecie. Rynki finansowe nerwowo kalkulują „ryzyko geopolityczne”, na Ukrainie szaleje największa wojna w Europie od 1945 r., na naszych oczach Izrael prowadzi ludobójstwo, a jakby tego było mało, w USA Donald Trump, kandydując pod hasłem „America First”, został ponownie wybrany prezydentem.
Wydarzenia te dowodzą całkowitego upadku oczekiwań klasy panującej, jakie były wrażane po zakończeniu zimnej wojny w latach 1989–1991. Twierdzono wtedy, że neoliberalna globalizacja przyniesie pokój i dobrobyt światu, który będzie się stawał coraz mocniej powiązany ponadnarodowo, co będzie podważało zasadność istnienia państw narodowych.
Nawet niektórzy marksiści poszli tym tropem. W 2000 r. Michael Hardt i Toni Negri w książce „Imperium” ogłosili koniec imperializmu. Rzeczywistość niemal od razu zadała kłam tej tezie, gdy w odpowiedzi na zamachy z 11 września 2001 r. Stany Zjednoczone pod rządami George’a W. Busha rozpoczęły „wojnę z terroryzmem”. Skończyło się to porażką zachodniego imperializmu w Iraku i Afganistanie. Obecnie obserwujemy rozprzestrzenianie się skrajnie prawicowego nacjonalizmu i rosnące geopolityczne napięcia.
Stadium kapitalizmu
Dlatego ważne jest, aby dobrze zrozumieć, czym jest imperializm. W tradycji marksistowskiej pojęcie imperializmu kapitalistycznego nie oznacza jedynie, że istnieje jedno potężne państwo dominujące nad sąsiadami. Jest to raczej etap rozwoju systemu – „najwyższe stadium kapitalizmu”, jak ujął to rosyjski rewolucjonista Włodzimierz Lenin. Tymczasem kapitalizm to system oparty na wyzysku pracy najemnej i napędzany konkurencyjną akumulacją kapitału.
Nowoczesny imperializm narodził się pod koniec XIX wieku. Akumulacja kapitału zwiększyła rozmiary i siłę poszczególnych jednostek systemu. W rezultacie zaczęło dochodzić do fuzji konkurencji gospodarczej między kapitałami z konkurencją geopolityczną między państwami. Coraz częściej działające globalnie duże przedsiębiorstwa kapitalistyczne stawały się zależne od wsparcia swoich państw. Natomiast dzięki industrializacji wojny potęga militarna zaczęła być coraz ściślej powiązana z silną kapitalistyczną bazą ekonomiczną, która gwarantowała dostęp do uzbrojenia, linii dostaw i infrastruktury.
Historycznie imperializm przechodził różne fazy, ale jego podstawowa logika pozostaje niezmienna. Jest to system kapitalistycznej konkurencji, w którym garstka rywalizujących ze sobą państw walczy o dominację oraz możliwość wyzyskiwania pracowników i biednych.
To właśnie z tego powodu tzw. kampizm, czyli próba zidentyfikowania bardziej „postępowego” mocarstwa, jest całkowicie błędnym podejściem. Imperializm zawsze istnieje w liczbie mnogiej – w postaci mocarstw dążących do regionalnej lub globalnej dominacji.
Wojny światowe
Era wojen światowych w latach 1914-1945 była okresem zmagań brytyjskiego imperializmu o utrzymanie hegemonii. Dwa młodsze mocarstwa – USA i Niemcy – przewyższały ten kraj gospodarczo. Dziś zwycięzca tamtej rywalizacji – USA – walczy o utrzymanie swojej globalnej hegemonii w obliczu wzrostu znaczenia Chin.
Względne osłabienie gospodarcze USA w porównaniu z innymi głównymi gospodarkami kapitalistycznymi postępuje powoli od lat 60. XX wieku. Aby utrzymać swoją hegemonię, USA zespoliły ze sobą rozwinięte kraje w liberalnym kapitalistycznym bloku. Uczyniły to za po-ś’rednictwem instytucji takich, jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW), Bank Światowy, NATO i inne sojusze. Parły także do powstania Unii Europejskiej jako młodszego partnera. Miał to być tzw. „ład międzynarodowy oparty na regułach”.
„Globalny porządek”
USA wykorzystały swoje zwycięstwo nad Związkiem Radzieckim w zimnej wojnie, aby umocnić swoją dominację, dążąc do wprowadzenia prawdziwie globalnego porządku. Było tak zwłaszcza za prezydentury Billa Clintona z partii Demokratycznej w latach 1993–2001.
Neoliberalizm wyeksportowano do byłych państw stalinowskich i krajów Globalnego Południa oraz ustanowiono Światową Organizację Handlu. Celem tych działań było umożliwienie amerykańskim korporacjom i bankom swo- bodnego przemieszczania się po świecie w poszukiwaniu zysków. Jednocześnie doszło do rozszerzenia NATO i UE na Europę Wschodnią i Środkową pomimo protestów Rosji, którą prezydent USA Barack Obama bagatelizował jako jedno z wielu „mocarstw regionalnych”.
Jednak strategia ta obróciła się przeciwko Amerykanom. Próby narzucenia neoliberalizmu rodziły jeden bunt za drugim. Sprzeciw wyraził się w tzw. ruchu antyglobalistycznym z końca lat 90., arabskich powstaniach w 2011 r. i zrywach w przededniu pandemii.
Deregulacja sektora finansów wywołała w latach 2007–2009 największy kryzys gospodarczy od lat 30. XX wieku, a porażka USA w Iraku i Afganistanie obnażyła granice amerykańskiej potęgi militarnej. Spowolnienie wzrostu gospodarczego od czasu globalnego kryzysu finansowego, podobnie jak w latach 30. XX wieku, nasiliło geopolityczne napięcia.
Największym zagrożeniem dla hegemonii USA stało się uprzemysłowienie Chin, które szybko stały się „równorzędnym konkurentem”. W następstwie globalnego kryzysu finansowego Xi Jinping przejął kontrolę nad aktualnie największą gospodarką produkcyjną i eksportową na świecie. Jego plany modernizacji chińskiego przemysłu pod względem technologicznym zagrażają najważniejszym ekonomicznym podstawom hegemonii USA, tj. branży „Big Tech”, do której należy „wspaniała siódemka”, czyli Alphabet, Amazon, Apple, Invidia, Meta, Microsoft i Tesla.
Postępy chińskie
Szybkie postępy chińskich producentów stosunkowo tanich pojazdów elektrycznych, takich jak BYD, stanowią poważne zagrożenie dla amerykańskiego i europejskiego przemysłu motoryzacyjnego. Jednocześnie Chiny modernizują swoje uzbrojenie z zamiarem wyparcia USA z regionu zachodniego Pacyfiku. Gdyby im się to udało, byłby to koniec globalnej hegemonii USA, ponieważ Azja jest obecnie najbardziej dynamicznym regionem światowego kapitalizmu.
Pierwszy okres prezydentury Trumpa w latach 2017–2021 był próbą reakcji na te zmiany. Trump skierował gniew wywołany przez skutki globalnego kryzysu finansowego na rasistowskie i nacjonalistyczne tory oraz potępił „wieczne wojny” USA. Jednocześnie jednak wypowiedział wojnę gospodarczą Chinom, grożąc tym samym innym dużym eksporterom – zwłaszcza Niemcom.
Joe Biden utrzymał cła nałożone przez Trumpa i zaostrzył wojnę gospodarczą, próbując zablokować Chinom dostęp do zaawansowanych zachodnich technologii. Przyznał również ogromne państwowe dotacje, aby zwiększyć konkurencyjność amerykańskich firm przemysłowych rywalizujących z Chinami.
NATO
Największą różnica między obiema administracjami było to, że Trump był bardzo krytyczny wobec sojuszników z NATO i na Bliskim Wschodzie. Uważał ich za „darmozjadów” korzystających z amerykańskiej potęgi militarnej i drenujących USA gospodarczo.
Biden natomiast dążył do odbudowania sojuszy, które USA nawiązały po II wojnie światowej. Częściowo wynikało to z faktu, że aparat bezpieczeństwa narodowego był pełen entuzjastów „ładu międzynarodowego opartego na regułach” z czasów administracji Clintona i Obamy.
Stała za tym jednak również konieczność – konsekwencje (o ironio!) prób rozszerzenia sojuszy przez Clintona i Busha na Europę Środkową i Wschodnią. Tak zwana „rewolucja na Majdanie” w latach 2013–2014 umocniła skrajną prawicę i przechyliła poparcie większej części elit politycznych Ukrainy na stronę obozu zachodniego.
USA i sojusznicy z NATO zaczęli wspierać siły zbrojne oraz reorganizować służby bezpieczeństwa i wywiadu Ukrainy. Zachodnia obojętność i nacjonalistyczna presja spowodowały, że porozumienie Mińsk II z lutego 2015 r., które miało umożliwić reintegrację prorosyjskich obszarów w południowo-wschodniej Ukrainie, okazało się martwe.
Putin i rosyjski imperializm
Władimir Putin, który zasiadł na Kremlu w 2000 r., dążył do odbudowy rosyjskiego imperializmu poprzez połączenie autorytarnego neoliberalizmu z ekspansją militarną. Finansował to środkami uzyskanymi z eksportu rosyjskiej energii. Jednak dziś stoi na czele słabego imperializmu, które więziony rosyjski marksista Boris Kagarlicki nazwał „imperium peryferii”.
Tylko arsenał nuklearny utrzymuje Rosję w lidze największych graczy obok USA i Chin. Odrzucony przez Zachód Putin odnalazł swoją drogę w wielkoruskim nacjonalizmie ery carskiej. Udało mu się również umocnić rosyjskie wpływy na Bliskim Wschodzie i w Afryce, wykorzystując niepowodzenia zwłaszcza amerykańskiego i francuskiego imperializmu.
Ryzykowna kalkulacja Putina, który liczył w lutym 2022 r., że jego siły inwazyjne szybko przejmą kontrolę nad Ukrainą, szybko okazała się błędna. Ukraiński opór wobec ociężałych rosyjskich kolumn pancernych był bardzo skuteczny, a USA i inne państwa NATO pospieszyły z dostarczaniem systemów uzbrojenia, ekspertów technicznych i sił specjalnych, aby wspomóc ukraiński wysiłek wojenny.
Biden i wojna zastępcza
Z kolei administracja Bidena kalkulowała, że prowadząc wojnę zastępczą, uda jej się wyczerpać i odizolować Rosję. Oczekiwano, że sankcje finansowe, nałożone błyskawicznie przez USA, UE, Wielką Brytanię, Szwajcarię i inne państwa zachodnie, zrujnują rosyjską gospodarkę.
Efekty okazały się niejednoznaczne. Z jednej strony kontrofensywa Ukrainy w 2023 r. nie powiodła się. Walki w południowo-wschodniej Ukrainie utknęły w martwym punkcie. Gospodarka rosyjska nie załamała się, co jest częściowo zasługą tamtejszych technokratów, którzy umiejętnie nią zarządzają. Jednak kluczowe było wsparcie gospodarcze, jakiego Rosji udzieliły Chiny. Kraj ten, wraz z innymi dużymi gospodarkami Globalnego Południa, w tym Indiami, zapewnił rynek zbytu dla rosyjskiej energii, gdy Zachód przestał ją kupować. Ponadto chińskie firmy dostarczają Rosji zaawansowane technologie, których kraj ten potrzebuje, aby kontynuować wojnę.
Z drugiej strony jednak administracji Bidena udało się zjednoczyć czołowe państwa kapitalistyczne przeciwko Rosji i potencjalnie Chinom. Rozpoczęło się to jeszcze przed wojną od porozumienia AUKUS z 2021 r. Przewidywało ono, że Stany Zjednoczone i Wielka Brytania dostarczą Australii okręty podwodne z napędem atomowym, które zostaną wykorzystane do przeciwdziałania rosnącej potędze morskiej Chin na za- chodnim Pacyfiku. Wojna przypieczętowała zależność Europy od amerykańskiej ochrony wojskowej, a także od amerykańskiego gazu produkowanego metodą szczelinowania.
Historycznie NATO było koalicją państw Ameryki Północnej i Europy. Obecnie jednak jawi się ono jako sojusz zachodni operujący globalnie przeciwko grupie państw, które generał Chris Cavoli, dowódca sił USA w Europie, nazywa „osią adwersarzy”. Należą do nich Rosja, Chiny, Iran i Korea Północna. Kraje, które NATO uznaje za „partnerów”, takie jak Australia, Izrael, Japonia, Nowa Zelandia i Korea Południowa, biorą obecnie udział w szczytach sojuszu. To globalne starcie jest przedstawiane ideologicznie jako konflikt między „demokracją” a „autorytaryzmem”.
Politykę administracji Bidena można określić mianem „liberalizmu wojennego”. Liberalny imperializm reaguje globalnie na trwające lub potencjalne konflikty zbrojne na trzech frontach. Pierwszym z nich jest Ukraina. Drugim Bliski Wschód. Polityka administracji Bidena od 7 października 2023 r. potwierdziła centralne znaczenie Izraela z punktu widzenia interesów zachodniego imperializmu.
Wynika to częściowo z historycznej roli Izraela jako wiernego sojusznika na Bliskim Wschodzie. Wojna na Ukrainie zwiększyła ponownie znaczenie dostaw energii z Bliskiego Wschodu – zwłaszcza dla Europy. Natomiast to, co Anne Alexander nazywa „militaryzmem cyfrowym” – zależnym od ogromnej pomocy USA – czyni Izrael cennym partnerem dla zachodniego kapitalizmu w obszarach gospodarki i bezpieczeństwa.
Atakowi Izraela na Liban jesienią 2024 r. towarzyszyła zmiana retoryki USA. Na dalszy plan zeszło pełne hipokryzji ubolewanie z powodu rzezi cywilów – prowadzonej przecież dzięki dostawom amerykańskiego sprzętu. Pojawiło się natomiast więcej entuzjazmu wynikającego z fantazji, że izraelska potęga militarna pomoże ustanowić „nowy porządek” na Bliskim Wschodzie.
Azja
Trzecim i potencjalnie najbardziej niebezpiecznym frontem jest Azja. To tutaj dwie największe gospodarki świata intensywnie przygotowują się do wojny. Istnieje kilka potencjalnych punktów zapalnych. Nie jest to tylko Tajwan, gdzie dominujące siły polityczne opowiadają się za niepodległością, co grozi wojną z Chinami. Istnieją spory terytorialne na Morzu Południowochińskim i Wschodniochińskim. John Mearsheimer, badacz stosunków międzynarodowych i stanowczy krytyk polityki USA wobec Ukrainy i Izraela, ostrzega, że największe niebezpieczeństwo wojny nuklearnej grozi tutaj, a nie w Europie.
Niebezpieczeństwo to jest spotęgowane faktem, że poszczególne fronty wzajemnie się przenikają. Jak wskazuje Mearsheimer, Benjamin Netanjahu próbuje wciągnąć USA w wojnę z Iranem. Jednak kraj ten dołączył do grupy BRICS – porozumienia dużych południowych gospodarek pod przewodnictwem Chin i Rosji. Zarówno Iran, jak i Korea Północna dostarczają Rosji rakiety. Iran dostarcza także drony, a Korea Północna cenne pociski artyleryjskie.
Według doniesień północnokoreańskie siły specjalne działają teraz w zaatakowanym przez Ukrainę w sierpniu ub. r. rosyjskim obwodzie kurskim. Są one ostrzeliwane dostarczonymi przez Brytyjczyków rakietami Storm Shadow. Udział Korei Północnej w wojnie skłonił rząd Korei Południowej do zrewidowania swojej polityki niedostarczania broni Ukrainie.
Kolejnym przykładem zawirowań jest zupełnie niespodziewany nagły upadek syryjskiego reżimu Asada, osłabionego izraelskim atakiem na dwóch głównych sojuszników – Iran i Hezbollah – a także z powodu zaabsorbowania Rosji wojną na Ukrainie. Odsunięcie Asada od władzy jest poważnym ciosem dla Putina, który uczynił Syrię swoją bazą wypadową do operacji na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej.
Ważne jest jednak, aby nie dać się nabrać na retorykę opisującą „oś adwersarzy” jako w jakimkolwiek sensie spójny sojusz. Z niedawnego badania wynika, że „chociaż Chiny, Rosja, Iran i Korea Północna są obecnie często postrzegane jako zwarta grupa państw, współpraca między nimi była do tej pory niemal wyłącznie dwustronna. Zdecydowanie najbardziej znaczące przejawy współpracy dotyczyły wojny Rosji z Ukrainą, ale nie jest pewne, czy ta współpraca przetrwa wojnę”.
Wojujący ze sobą bracia
Wszystkie imperializmy są, jak pisał Marks w kontekście klasy kapitalistycznej w ogóle, „gronem wojujących ze sobą braci”, którzy mają zachodzące na siebie i sprzeczne ze sobą interesy. Dlatego rządzący Chinami mogą być bardzo zadowoleni z faktu, że zarówno USA, jak i Rosja są zajęte wojną na Ukrainie. Jednak według gazety „Financial Times” bezpośrednie zaangażowanie Korei Północnej w wojnę mogło być krokiem za daleko.
„Rozmieszczenie wojsk północnokoreańskich to desperacki krok, który Chinom się nie spodoba” – ocenił Andriej Łańkow, ekspert ds. Korei Północnej na uniwersytecie Kookmin w Seulu. Z punktu widzenia Chin grozi to zaburzeniem delikatnej równowagi sił na Półwyspie Koreańskim. Bliższe stosunki rosyjsko-północnokoreańskie mogą również zachęcić USA, Japonię i Koreę Południową do zacieśnienia sojuszu wojskowego w Azji Wschodniej, który Pekin już wcześniej postrzegał jako próbę powstrzymania swojej rosnącej potęgi”.
Niepowodzenia USA
Bez względu na tę skomplikowaną partię szachów rywalizacji międzyimperialistycznej USA i ich sojusznicy odnoto- wali poważne niepowodzenia dyplomatyczne i ideologiczne pod rządami Bidena. Po pierwsze, liberalny blok imperialistyczny nie zdołał odizolować Rosji gospodarczo i geopolitycznie po inwazji na Ukrainę w 2022 r. Jeden z najważniejszych sojuszników USA na Bliskim Wschodzie – Arabia Saudyjska – kontynuuje współpracę z Rosją w ramach kartelu energetycznego OPEC+. Dwóch innych sojuszników – Egipt i Zjednoczone Emiraty Arabskie – dołączyły do bloku BRICS. Obok członków założycieli, tj. Brazylii, Rosji, Indii, Chin i RPA, w grupie znalazły się dodatkowo Etiopia i Iran.
Porozumienie BRICS nie jest spójnym blokiem geopolitycznym i ideologicznym porównywalnym do sojuszy kierowanych przez USA. Państwa uczestniczące mają sprzeczne ze sobą interesy, a w niektórych przypadkach – szczególnie Brazylii, Indii i RPA – bliskie związki z zachodnim imperializmem. Pomysły zastąpienia dolara amerykańskiego inną walutą rezerwową są nadal w dużej mierze mrzonką. Niemniej to wszystko oznacza istotne osłabienie wpływów USA w porządku międzynarodowym.
Było to widoczne podczas niedawnego szczytu APEC w Peru. Ameryka Łacińska jest historycznie uznawana za strefę wyłącznych wpływów USA. Jednak Chiny są coraz bardziej aktywne w regionie, oferując inwestycje i starając się o dostęp do kluczowych surowców. Chiński przywódca Xi Jinping wykorzystał szczyt do zainaugurowania budowy gigantycznego portu o wartości 3,5 miliarda dolarów na wybrzeżu Pacyfiku. Biden podczas swojej pożegnalnej wizyty prezydenckiej na kontynencie ogłosił włączenie do programu walki z narkotykami o wartości 65 milionów dolarów dziewięciu helikopterów Black Hawk, a także przekazanie sieci metra w Limie darowizny w postaci wyeksploatowanych pociągów z Kalifornii.
Michael Shifter z Georgetown University mówi o uderzającym kontraście: „Z jednej strony ogromny chiński projekt budowy megaportu, który ożywia pamięć historii wielkości Peru w czasach Inków, a z drugiej Biden przekazujący kilka helikopterów do walki z plantacjami koki. Jakże to wszystko przestarzałe i nieświeże”.
Proces ten poważnie przyspieszył z powodu politycznego wpływu wojny w Gazie. Współudział Zachodu w ludobójstwie oraz wysiłki administracji Bidena i rządu niemieckiego zmierzające do obrony Izraela przed próbami pociągnięcia kraju do odpowiedzialności na mocy prawa międzynarodowego poważnie podważyły wiarygodność tzw. międzynarodowego ładu opartego na regułach.
Hipokryzja Zachodu
Imperializm amerykański zawsze uznawał własne zasady tylko wtedy, gdy było to zgodne z jego interesami, ale hipokryzja Zachodu jeszcze nigdy nie była równie jaskrawa. Upór Niemiec twierdzących, że bezwarunkowe poparcie dla Izraela jest ich „racją stanu”, a także kneblowanie antysyjonistycznych intelektualistów żydowskich spotkały się z drwinami na całym świecie.
W wielu krajach zachodnich, jak również w większej części Globalnego Południa, gwałtownie spadło poparcie dla samego Izraela. Represje ze strony władz uniwersyteckich i policji wobec propalestyńskich protestów studenckich pokazują jednocześnie, jak silne są powiązania Izraela z zachodnimi klasami rządzącymi oraz jak dużą niechęcią cieszy się ten kraj – zwłaszcza wśród młodych.
Sprawy prowadzone przeciwko Izraelowi przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości i Międzynarodowy Trybunał Karny stanowią ogromny cios ideologiczny dla głównych popleczników Izraela, którzy paradują ze swoim zaangażowaniem w przestrzeganie praworządności. Działania podjęte w tej sprawie przez dwie najsilniejsze liberalne demokracje Globalnego Południa – RPA i Brazylię – są symptomem pękania hegemonii USA.
Wydanie przez MTK nakazów aresztowania Netanjahu i byłego ministra obrony Jo’awa Galanta za popełnione przez nich zbrodnie wojenne grozi zaostrzeniem tego kryzysu. Felietonista „Financial Times” Gideon Rachman ostrzega, że „Izrael podzieli Zachód. Izrael cieszy się niezachwianym dwupartyjnym poparciem w USA, ale większość rządów w UE, a także w Wielkiej Brytanii, Australii i Kanadzie, prawdopodobnie uzna nakaz ścigania”.
Powrót Trumpa
Powrót Trumpa do Białego Domu jeszcze bardziej przyspieszy kryzys imperializmu. Pod względem ekonomicznym wielki kapitał może liczyć przede wszystkim na tradycyjny republikański pakiet obniżek podatków i deregulacji. Ale zapowiedziane przez Trumpa nałożenie wyższych ceł na import z Kanady, Chin i Meksyku zakłóci globalne przepływy kapitału, a także stosunki USA z większością innych czołowych gospodarek. Znacznie mniej wiadomo, jaki będzie wkład Trumpa w wojny liberalnego imperializmu na trzech frontach. Jak wskazuje Mearsheimer, Trump zwykle przegrywał w konfrontacji z amerykańskim aparatem bezpieczeństwa narodowego (zwanym „Blob”) w trakcie swojej pierwszej kadencji. Tak czy inaczej na dwóch frontach z trzech – na Bliskim Wschodzie i w Azji – jest raczej bardziej agresywny niż Biden.
Mianowani przez Trumpa Marco Rubio (na stanowisko Sekretarza Stanu) i Michael Waltz (na stanowisko Doradcy ds. Bezpieczeństwa Narodowego) są typowymi republikańskimi jastrzębiami w sprawie Chin. Trump nie mianował natomiast skrajnie prawicowych fanatyków. Po spotkaniu ze swoim poprzed- nikiem Waltz powiedział: „Naszych przeciwników, którzy myślą, że nadarzyła się okazja do rozegrania jednej administracji przeciwko drugiej, mogę zapewnić, że się mylą. Mówimy jednym głosem. Jesteśmy w jednej drużynie ze Stanami Zjednoczonymi w toku tej zmiany”.
Obszarem, w którym Trump może wywrzeć realny wpływ, jest Ukraina. Przechwalał się wcześniej, że „może zakończyć wojnę w jeden dzień”. W każdym razie sytuacja sprzyja zawieszeniu działań wojennych. Czysta waga liczb i materii przemawia na korzyść Rosji, ale jej siły posuwają się bardzo powoli i kosztem ogromnych strat ludzkich. Decyzja Bidena – a następnie Wielkiej Brytanii i Francji – o zezwoleniu Ukrainie na wystrzeliwanie dostarczanych przez Zachód dalekosiężnych pocisków rakietowych w głąb Rosji jest niebezpieczną eskalacją.
Mogło to rzeczywiście mieć na celu wymuszenie na Trumpie kontynuowanie wojny. W odpowiedzi Putin wystrzelił w stronę Ukrainy pocisk balistyczny średniego zasięgu, który mógł spaść na dowolną europejską stolicę, jednak był to pocisk bez głowicy bojowej. To było ostrzeżenie, a w interesie Putina jest zaczekać i dowiedzieć się, co Trump ma do zaoferowania.
Reelekcja Trumpa wywołała panikę w UE, która obawia się, że pozostawi on nie tylko Ukrainę, ale także Europę na pastwę Putina. Amerykański aparat bezpieczeństwa narodowego niemal na pewno na to nie pozwoli. W interesie imperializmu amerykańskiego nadal pozostaje – podobnie jak przez cały XX w. – niedopuszczenie do sytuacji, w której wrogie mocarstwo zdominuje kontynent europejski.
Tymczasem Bruksela szuka spos-obów na obejście swojego wysoce dysfunkcyjnego systemu finansowego, aby umożliwić państwom członkowskim przekierowanie pieniędzy na wydatki zbrojeniowe. Wielka Brytania, jeden z najbardziej agresywnych sojuszników USA na Ukrainie, również będzie chciała poluzować mocno ściśnięty budżet obronny. Perspektywa eskalacji wyścigu zbrojeń dotyczy obu krańców Eurazji.
Jest to przerażająca perspektywa, która wyjaśnia, dlaczego niektóre nurty międzynarodowej lewicy radykalnej uważają, że jesteśmy już w trakcie wojny światowej. Należą do nich Partito Obrero w Argentynie i Tendenza Internazionalista Rivoluzionaria we Włoszech. Jednak biorąc pod uwagę złożoność i opisane sprzeczności, należy to uznać za przesadę.
Nie zmienia to jednak faktu, że dominujące mocarstwo imperialistyczne reaguje na przejawy utraty swojej hegemonii coraz częściej uciekając się do siły. W najlepszym razie stanowi to straszliwe marnotrawstwo zasobów pilnie potrzebnych do rozwiązania rosnącej presji klimatycznej, a w najgorszym grozi zniszczeniem ludzkiej cywilizacji.
Niestabilność systemu
Większa częstotliwość nagłych wstrząsów – na przykład upadek Asada w Syrii i próba wprowadzenia stanu wojennego w Korei Południowej – ujawnia szybko rosnącą niestabilność systemu. Istnieje pilne zapotrzebowanie na globalny ruch antyimperialistyczny.
Jedną z przeszkód jest uwikłanie znacznej części radykalnej i rewolucyjnej lewicy w jedną z dwóch wersji kampizmu. Bardziej tradycyjna postać dominuje w dużej części Globalnego Południa, na przykład w Indiach i RPA. Sprowadza ona imperializm do hegemonii USA oraz identyfikuje Chiny i Rosję jako „postępową” przeciwwagę. Jest to szczególnie zaskakujące z uwagi na konsekwentne budowanie przez Putina neoliberalnej formy imperializmu oraz rosnącą presję, aby państwa Globalnego Południa zawierały dyplomatyczne i gospodarcze układy z Chinami.
Nowsza forma kampizmu w praktyce uznaje zachodni imperializm za siłę dążącą do obrony demokracji przed autorytarnym zagrożeniem ze strony „osi adwersarzy”. W tym popularnym w Europie i Ameryce Łacińskiej sposobie myślenia wojna na Ukrainie postrzegana jest jako walka o wyzwolenie narodowe porównywalna z walką Wietnamu przeciwko USA.
Ten sposób myślenia pomija jednak istotną rolę, jaką odegrało NATO w szkoleniu, zbrojeniu i finansowaniu Ukrainy. W miarę trwania wojny przekonanie to straciło wszelką wiarygodność, jaką mogło mieć na początku. Nawet [były brytyjski premier] Boris Johnson przyznaje teraz, że „prowadzimy wojnę zastępczą”.
Wraz z całym Nurtem Międzynarodowego Socjalizmu (IST) brytyjska Socialist Workers Party [siostrzana organizacja Pracowniczej Demokracji – przyp. tłum.] sprzeciwia się imperialistycznemu systemowi. Jak wyjaśniono w artykule, dzisiejsza polityka światowa jest zdominowana, tak jak w latach 1914–1945, przez rywalizację międzyimperia- listyczną.
Rewolucyjny internacjonalizm
Zgodnie z tradycją rewolucyjnego internacjonalizmu odmawiamy poparcia którejkolwiek ze stron i z radością powitamy porażkę „własnego” rządu. Stanowi to powrót do klasowego podejścia przyjętego przez pionierów tej tradycji, takich jak Lenin i Róża Luksemburg. Podobnie jak oni dostrzegamy istnienie podziału na kapitalistyczne klasy panujące, pragnące utrzymać imperialistyczny porządek, i zdecydowaną większość społeczeństwa. Droga do pokoju leży w międzynarodowej rewolucji socjalistycznej, która zmiecie szefów wraz ze zbudowanym przez nich systemem.
Jak możemy rozwijać taki antyimperialistyczny ruch? W Wielkiej Brytanii działamy w ramach Stop the War Coalition i Palestine Solidarity Campaign. Możemy również współpracować z organizacjami poza IST, które stoją na podobnym stanowisku. Jednak fundamentalne znaczenie ma powstanie oddolnych ruchów masowych obejmujących – w perspektywie długoterminowej – prac-owników buntujących się przeciwko namacalnym skutkom imperializmu.
Z powodu zmian klimatu, dalszych geopolitycznych zakłóceń rynków energii, gospodarki wojennej i rosnącego protekcjonizmu prawdopodobnie powtórzy się wzrost inflacji z lat 2021–2023. Spowoduje to częstsze wybuchy walk płacowych, dzięki którym pracownicy mogą zyskać pewność siebie i nowe sposoby organizacji pozwalające rzucić wyzwanie systemowi.
Duże znaczenie mają także masowe ruchy polityczne. Wojna w Gazie i ogólnoświatowy ruch solidarności z Palestyną zadziałały niczym roczny kurs wiedzy na temat natury imperializmu i sposobów walki z nim. Nawet jeśli ruch osłabnie, pozostawi po sobie trwałe skutki, a potencjalnie dalszą gotowość do sprzeciwu wobec imperializmu. Naszym zadaniem jest organizowanie tych antyimperialistycznych walk, ale także rozszerzanie sieci zorganizowanych rewolucjonistów, którzy rozumieją, że muszą wziąć na cel system.
Alex Callinicos
Tłumaczył Łukasz Wiewiór
Category: Gazeta - luty 2025, Gazeta - luty 2025 - cd.