RECENZJA: Weronika Kostyrko, „Róża Luksemburg. Moim domem jest cały świat”.

| 1 lutego 2025

Cały świat, sikorki i rewolucja pracownicza

Róża Luksemburg przemawia na antywojennym wiecu w Kolonii, w 1910 roku.
Róża Luksemburg przemawia na antywojennym wiecu w Kolonii,
w 1910 roku.

Na zachętę zacznijmy od tego, że tę książkę warto przeczytać, niezależnie od wszelkich jej słabości. I to nie tylko dlatego, że mieliśmy rzadką okazję widzieć plakaty z obliczem Róży Luksemburg na oficjalnych słupach ogłoszeniowych.

To solidna, przyzwoicie udokumentowana biografia, którą, a nie jest to bez znaczenia dla liczącej 588 stron pracy, dobrze się czyta. Jej autorka Weronika Kostyrko to była dziennikarka Gazety Wyborczej i była redaktorka naczelna Wysokich Obcasów. Innymi słowy – przedstawicielka liberalnej inteligencji odległa od rewolucyjnych poglądów bohaterki jej opowieści. Choć z tym rodzajem sympatii, którym liberalna inteligencja może obdarzać rewolucjonistów sprzed lat, jeśli uzna, że sympatia ta do niczego nie zobowiązuje w czasie teraźniejszym.

Autorka pozwala więc Luksemburg mówić. Stara się ją zrozumieć i jest oszczędna w ocenach. Gdy antykomunizm jest istotną częścią składową panującej we współczesnej Polsce ideologii, samo to można uznać za wyróżnienie.

To rozumienie udaje się z różnym skutkiem. Nie jest zaskoczeniem, że najlepiej wychodzi to w odniesieniu do życia osobistego Luksemburg. Jej miłości, na czele ze złożoną historią związku z Leonem Jogichesem-Tyszką (jednym z przywódców rewolucyjnej lewicy na ziemiach polskich, później w Niemczech), przyjaźnie, romanse fizyczne i duchowe, znajdujące wyraz w licznych i pięknych listach Róży, pochłaniają także czytelnika na kolejnych stronach jej biografii.

Obok tego tak charakterystyczne dla Luksemburg poszukiwanie spokoju i ucieczki w przyrodzie, jej zielniki, sikorki-przyjaciółki i współczucie dla każdej cierpiącej istoty.

Im bardziej autorka zgłębia politykę bohaterki, tym grunt staje się bardziej grząski. Rozumienie marksizmu ze strony Kostyrko jest bardzo powierzchowne. Trochę jakby biografię osoby twórczo rozwijającej teorie Darwina czy Newtona, bo tak Luksemburg postrzegała dzieło naukowe Marksa (i miała rację), pisała osoba, która ani się z tymi teoriami nie zgadza, ani ich do końca nie rozumie.

Nie znaczy to, że także na tym polu nie ma elementów, za które książkę można pochwalić. Kostyrko dobrze ujmuje międzynarodową perspektywę przyjmowaną przez Luksemburg. To pozwala jej na unikanie ideologicznego moralizatorstwa spod znaku: „ale ona była przeciw niepodległości Polski”.

Autorka widzi uniwersalizm perspektywy wyzwolenia się klasy pracowniczej z wyzysku, nawet jeśli nie do końca trafnie umieszcza w tych ramach debaty (także z udziałem Luksemburg) dotyczące powiązania jej ze zwalczaniem różnych form dyskryminacji (m. in. narodowej i płciowej).

Analizując poglądy Luksemburg o znaczeniu strajku masowego w rewolucji po doświadczeniach 1905 r., Kostyrko trafnie wskazuje na przykład polskich strajków w 1980 r. Przy tej okazji warto też pochwalić przedstawione w książce obrazy rewolucji w latach 1905-06 na ziemiach polskich i 1918-19 w Niemczech.

Róża Luksemburg
Róża Luksemburg

Spór z PPS, rewolucja i parlamentaryzm

Mniejszych i większych problemów z tą biografią także jednak nie brakuje. Do tych mniejszych można zaliczyć choćby datę urodzin Róży. Historyk Feliks Tych, który o życiu Luksemburg wiedział w powojennej Polsce więcej niż ktokolwiek inny, jednoznacznie wskazywał na 1870 r. Tychowi zdarzało się pisać, szczególnie po 1989 r., absurdalne interpretacje jej poglądów, ale w tej sprawie raczej warto mu uwierzyć.

Kostyrko powątpiewa także w prawdziwość opowieści o Marcinie Kasprzaku przenoszącym na plecach młodą Różę, zaangażowaną w 1888 r w działalność II Proletariatu, przez zieloną granicę., mimo że historia ta pojawia się w relacjach wielu działaczy socjalistycznych z tego okresu.

Historia dotycząca Kasprzaka, powieszonego w 1905 r. na stokach warszawskiej Cytadeli, który przez lata niesłusznie oskarżany był przez działaczy Polskiej Partii Socjalistycznej o współpracę z carską policją, wpisuje się tu w szerszy kontekst relacji Luksemburg (i jej Socjaldemokracji Królestwa Polskiego, od 1900 r. z dodatkiem „i Litwy”) z „socjalpatriotami” z PPS.

Kostyrko porusza ten wątek, ale wydaje się, że nie pełni rozumie znaczenie, jakie miała walka polityczna z PPS dla klarowania się poglądów bohaterki biografii.

Dotyczyło to nie tylko kwestii niepodległości, ale sposobu budowania partii i rozumienia przez nią rewolucji socjalistycznej jako niezależnego, masowego ruchu pracowniczego. Luksemburg wielokrotnie szydziła z pepesowskich koncepcji „ubojowienia ludu” pod kierownictwem zakonspirowanego centrum określanych przez nią mianem „socjalizmu nacjonalistycznych inteligentów”.

To stawianie się w antytezie do PPS prowadziło Luksemburg np. do zignorowania znaczenia rozłamu w PPS w 1906 r. – powstania PPS-Lewicy, która w grudniu 1918 r. tworzyć będzie, wraz z SDKPiL, Komunistyczną Partię Robotniczą Polski (zresztą z „błogosławieństwem” Luksemburg, sprawa w biografii pominięta).

Miało wpływ także na jej ocenę charakteru powstania zbrojnego w czasie rewolucji, które, jak to oceniała w czasie i po rewolucji 1905 r., miało wyrastać ze spontanicznego, narastającego ruchu mas.

W tym elemencie widoczna korekta jej poglądów nastąpiła w latach 1917-19, w wyniku doświadczeń rewolucji w Rosji i Niemczech. W pierwszym przypadku przygotowane przez bolszewików (czyli ówcześnie rewolucyjnej partii składającej się głównie z młodych robotników) powstanie zbrojne z listopadzie 1917 r., było, zdaniem Luksemburg, „nie tylko faktycznym ratunkiem dla rewolucji rosyjskiej, lecz także uratowaniem honoru międzynarodowego socjalizmu”.

W drugim, dwa miesiące po obaleniu cesarza w listopadzie 1918 r., w czasie styczniowego powstania robotniczego w Berlinie pisała ona: „Działać! Działać! [Działać] odważnie, z determinacją i z konsekwencją – to psi obowiązek i powinność reprezentantów rewolucji i prawdziwych przywódców partii socjalistycznej. Rozbroić kontrrewolucję, uzbroić masy, obsadzić wszystkie posterunki. Działać szybko!”

Jej ostatnie teksty, pisane tuż przed tragiczną śmiercią, są zdecydowanym wezwaniem do działania nie mas, które stanęły na wysokości zadania, ale politycznych przywódców, „kierowniczych organów klasy robotniczej”, które zawiodły. W tych tekstach zastanawia właśnie nacisk na znaczenie praktycznej organizacji powstania przeciw rządowi, już wtedy socjaldemokratycznemu, kosztem nacisku na polityczny układ sił. Tych analiz w biografii Kostyrko jednak nie znajdziemy.

Nie znajdziemy także zmiany stosunku Luksemburg do roli parlamentu w czasie rewolucji. Jednym z elementów jej krytyki bolszewików – niezależnie od jej entuzjazmu wobec rewolucji październikowej w 1917 r. – było właśnie rozpędzenie przez nich parlamentu w 1918 r. W kontekście rewolucji niemieckiej, zaledwie kilka miesięcy później, Luksemburg uznała jednak, że parlament, to „przeżyte dziedzictwo rewolucji burżuazyjnych”, stanowi „burżuazyjną przeciwwagę” dla „przedstawicielstwa robotników i żołnierzy” i jest „twierdzą kontrrewolucji wzniesioną przeciwko proletariatowi”.

Luksemburg opowiadała się za udziałem nowo powstałej pod koniec grudnia 1918 r. Komunistycznej Partii Niemiec (KPD) w wyborach parlamentarnych, ale tylko w celu wykorzystania trybuny parlamentarnej do „zmobilizowania mas przeciw Zgromadzeniu Narodowemu i wezwania ich do najostrzejszej walki”.

Antymilitaryzm to nie pacyfizm

Autorka regularnie określa za to swoją bohaterkę mianem feministki i pacyfistki. Pierwsze z tych określeń jest co najmniej problematyczne, drugie jednoznacznie błędne. Nie tylko Luksemburg, ale i marksistki tego czasu zaangażowane w socjalistyczny ruch kobiecy (jak jej przyjaciółka Klara Zetkin), nie tylko nie określały się w ten sposób, ale feminizm ujmowały jako ruch kobiet z klas wyższych.

To potoczne i nieprecyzyjne używanie pojęć jeszcze bardziej uderza w przypadku pacyfizmu. Luksemburg przez całe swoje życie polityczne zwalczała militaryzm i imperializm, ale bynajmniej nie z pozycji pacyfistycznych. Nie odrzucała przemocy, wspierając rewolucje pracownicze czy powstania antykolonialne.

W 1911 r., w tekście „Pokojowe utopie”, pisała, że „przyjaciele pokoju w kręgach burżuazyjnych wierzą, iż pokój światowy i rozbrojenie mogą być zrealizowane w ramach obecnegoporządku społecznego, podczas gdy my, opierając się na materialistycznej koncepcji historii i naukowym socjalizmie, jesteśmy przekonani, że militaryzm może zostać obalony tylko wraz ze zniszczeniem kapitalistycznego państwa klasowego.”

Zadaniem socjalistów jest więc „bezwzględne rozbicie wszelkich iluzji w pokojowych próbach czynionych przez burżuazję i proklamowanie rewolucji proletariackiej jako pierwszego i jedynego kroku w kierunku pokoju światowego – w odniesieniu do wszelkiej błazenady rozbrojeniowej, niezależnie od tego, czy ma miejsce w Petersburgu, Londynie czy Berlinie.”

Przy okazji dodajmy, że w tym samym tekście krytykowała także wizję „Unii Europejskiej”, wskazując m. in. na rasistowski charakter samej idei „europejskości”.

A kilka miesięcy później, także w bardzo współcześnie brzmiących słowach, wskazywała na „liberalizm, którego stopniowy rozkład polityczny w czasie ponad ćwierćwiecza może być mierzony bezpośrednio w liczbie popieranych przez niego ustaw militarnych”.

Jak dodawała, „liberalizm jest w stanie totalnego upadku w obliczu postępującego militaryzmu – która wciąga i miażdży demokrację, parlamentaryzm i reformę społeczną”.

Luksemburg występowała przeciw I wojnie światowej, przypłacając to więzieniem i pisząc znakomite analizy tej wojny. Jej postawa bezwzględnej krytyki imperializmu niemieckiego, włącznie z obnażaniem „walki z caratem” jako wymówki dla haniebnej postawy niemieckiej socjaldemokracji, przy tym bez cienia pokładania iluzji w imperialistycznych rywalach Niemiec, pozostaje aż za bardzo aktualna.

Jednak znów – to nie jest pacyfizm. W przeciwnym razie pacyfistą byłby także Lenin, którego partia bolszewicka od początku i najkonsekwentniej się tej wojnie przeciw- stawiała.

Lenin i bolszewicy w prawicowych kliszach

No, właśnie, Lenin… Nie jest zaskoczeniem, że najsłabsze fragmenty książki dotyczą polityki bolszewików. Czasami aż zęby bolą i żal ogarnia, że obok czasem problematycznych, ale jednak zakorzenionych w znajomości tekstów Luksemburg prób zrozumienia jej postawy politycznej, mamy karykaturalne przedstawianie polityki Lenina rodem z taniej propagandy.

Kluczowa kwestia stawiana przez Lenina: w jaki sposób klasa pracownicza może się wyzwolić i jak powinna się w tym celu organizować, także w kontekstach polemik z Luksemburg, jest tu niemal zupełnie pomijana.

Kostyrko w żaden sposób nie nawiązuje do wydawanych w ostatnich latach prac na temat Lenina. Także tych dotyczących jego „Co robić?” z 1902 r., z którego kilka dobranych cytatów, utartym szlakiem wymiętych, prawicowych klisz, ma ukazać jego totalitarne ciągoty. Bezwzględny Lenin w przeciwieństwie do wrażliwej Róży – wydaje się, że autorkę stać było jednak na więcej.

Według Kostyrko przejęcie władzy przez bolszewików było oczywiście „puczem”. Autorka nie przejmuje się faktem, że zarzuty „puczyzmu” były w czasie rewolucji niemieckiej elementem propagandowej histerii prawicowej i socjaldemokratycznej prasy także wobec Związku Spartakusa zakładanego przez Luksemburg.

Co ważniejsze, z taką optyką Kostyrko nie jest w stanie wiele zrozumieć z opisywanych przez siebie wydarzeń z ostatnich dwóch tygodni życia bohaterki jej biografii – wspomnianego już powstania robotniczego w Berlinie. Paradoksalnie, przeciwnicy nazwali je „powstaniem spartakusowców”, chociaż kierownictwo KPD nie miało na nie istotnego wpływu. Jednak w jego trakcie Luksemburg pisała bardzo zagrzewające teksty, mimo że samo podjęcie walki uznawała w tych okolicznościach za błąd.

Karol Radek, emisariusz bolszewików przebywający w tym czasie w Berlinie, pisał w momencie walk do władz KPD: „W waszym programie „Czego chce Związek Spartakusa?” deklarujecie, że nie przejmiecie władzy dopóki, dopóty nie będziecie mieć za sobą mas. Ten w pełni prawidłowy punkt widzenia ma swą podstawę w fakcie, że rząd pracowniczy jest niewyobrażalny bez istniejących masowych organizacji proletariackich”.

Radek dodawał, że przedwczesne przejęcie władzy oznacza odcięcie od prowincji i zgniecenie w czasie kilku godzin. Jak i to, że bolszewicy w Rosji byli nieporównywalnie silniejsi w lipcu 1917 r., w momencie masowych protestów w Piotrogrodzie, ale „powstrzymywaliśmy masy całą naszą siłą, a kiedy nam się to nie udało, poprowadziliśmy je do odwrotu od beznadziejnej walki”.

Czy dopiero co powstała partia komunistyczna w Niemczech była w stanie powstrzymać wierzących w szybki sukces rewolucji młodych robotników i zdemobilizowanych żołnierzy było zupełnie inną sprawą. W kontekście znaczenia istnienia zakorzenionej wśród pracowników rewolucyjnej organizacji, która przeszła już przez różne polityczne burze i testy – sprawą kluczową.

Z różnych powodów Luksemburg znacznie dłużej niż Lenin uznawała, że błędemjest organizacyjne zerwanie z coraz bardziej przystosowującą się do polityki „własnego” państwa dominującą częścią socjaldemokracji (dominującą przynajmniej w Niemczech).

Jednak Kostyrko, przyjmując błędną optykę relacji rewolucyjnej partii i rewolucji pracowniczej w wydaniu bolszewików, nie rozumie, że dylematy Luksemburg, Lenina czy Radka z tego okresu były w istocie tymi samymi dylematami. Nawet jeśli wyciągali z nich nieraz inne wnioski praktyczne i organizacyjne.

Byłam, jestem, będę!

Rewolucja niemiecka pokazała przede wszystkim jak bardzo prawdziwe były słowa Luksemburg z „Reformy socjalnej czy rewolucji” w 1899 r. Jak wtedy pisała, kto „opowiada się za drogą reform ustawodawczych zamiast i w przeciwieństwie do zdobycia władzy politycznej i dokonania przewrotu społecznego, ten wybiera w rzeczywistości nie spokojniejszą, pewniejszą, powolniejszą drogę do tego samego celu, lecz inny cel”.

Socjaldemokracja, która została wyniesiona do władzy przez rewolucję, nie tylko nie dążyła do „zniesienia systemu pracy najemnej”, o którym pisała Luksemburg, ale okazała się jego ostatnią linią obrony. I do jego obrony gotowa była odwołać się do najbardziej morderczych sił i środków. Kostyrko przedstawia to momentami bardzo dobrze i socjaldemokracji nie oszczędza.

Nie wspomina jednak, że skrajnie prawicowe oddziały Freikorps, wrogie wszelkim przejawom jakkolwiek rozumianej rewolucji, demokracji i republiki, utworzone zostały w grudniu 1918 r. pod patronatem socjaldemokratycznego rządu.

Liderzy SPD, jak Ebert i Noske, potrzebowali do tłumienia rewolucji wiernej siły zbrojnej. Wiernej jednak nie im, ale kontrrewolucyjnym ideom i działaniom. To właśnie ta siła dokonała 15 stycznia 1919 r. brutalnego mordu na Róży Luksemburg.

Triumf kontrrewolucji zawsze jest jednak tylko tymczasowy. Tak długo, jak istnieje wyzysk i różne formy opresji, widmo rewolucji nie przestanie prześladować panujących, tymczasowych triumfatorów. „Rewolucja już jutro „znowu wśród grzmotów do góry się wzniesie” i ku waszemu przerażeniu i wśród dźwięków surm oznajmi: Byłam, jestem, będę!”.

Luksemburg, pisząc to na dzień przed śmiercią, także w tej kwestii miała rację. Pomimo klęski w 1919 r., już w 1923 r. głęboki kryzys społeczny w Niemczech na nowo postawił realną możliwość rewolucji pracowniczej. Jednak nie tylko o Niemcy tu chodzi. Przez kolejne ponad sto lat rewolucje i sytuacje przedrewolucyjne stale towarzyszyły i towarzyszą kapitalizmowi.

Jeśli ta biografia skłoni kogoś do zagłębienia się w całe bogactwo napisanych przez Luksemburg tekstów, będzie to zapewne nieświadomym wkładem Kostyrko w to, że, jak pisała młoda Róża w „Sprawie Robotniczej”, w 1893 r., „wstał olbrzym wielogłowy i miljonem dłoni podniósł sztandar: do walki!”.

Filip Ilkowski

Tags:

Category: Gazeta - luty 2025

Comments are closed.