Inflacja: ich zyski, nasza bieda
Z najnowszego raportu Euro- pejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu wyłania się absolutnie szokujący obraz życia w Polsce. Okazuje się, że 2,5 miliona ludzi żyje w skrajnej biedzie, a niemal połowy (17 mln) nie stać na zaspokojenie wszystkich pod- stawowych potrzeb.
Są to wprawdzie dane za 2023 rok, a więc obciążają one w głównej mierze rządy PiS, ale trudno się spodziewać, że rządy antyspołecznej koalicji liberałów z lewicowymi przystawkami przy- niosą jakąkolwiek poprawę.
Według autorów raportu naj- większą winę za istniejący stan rzeczy ponosi wysoka od kilku lat inflacja, ale nie bez wpływu są też zapóźnienia w waloryzacji świad- czeń.
Biedni pracujący
Niestety rośnie również zja- wisko biednych pracujących. Sytu- acji z pewnością nie poprawi zapowiadane uwolnienie cen energii w 2025 roku. Obecny szef NBP i przewodniczący Rady Polityki Pieniężnej Adam Glapiński pełnił tę funkcję jeszcze w czasach PiS-u.
Obiecywał wtedy, że dzięki podniesieniu stóp procentowych uda się wyhamować wzrost cen. Decyzje Rady nie tylko nie przyniosły oczekiwanego rezultatu, ale wręcz pogorszyły sytuację wielu ludzi spłacających kredyty hipoteczne z powodu wzrostu wielkości odsetek.
Inflacja
Zatrzymajmy się przy inflacji. Arcykapłani religii kapitalistycznej, zwani ekonomistami, zwykli tłumaczyć inflację w kategoriach zjawiska naturalnego: jako skutek wzajemnego oddziaływania na pieniądz rynkowych sił popytu i podaży. Zwulgaryzowaną wersję tego argumentu pamiętamy z czasów rządów PiS. Przeciwnicy tej partii argumentowali, że winne jest rządowe rozdawnictwo, a zwłaszcza 13. i 14. emerytura. Szaleństwo zakupowe emerytów miało być przyczyną problemów całego narodu. Logika tej argu- mentacji jest wyjątkowo prze- wrotna: otóż sposobem na unik- nięcie powszechnej biedy jest… powszechna bieda.
Jednak nas marksistów bardziej niż zaklęcia i uprzedzenia intere- suje społeczna treść zjawisk. W takim ujęciu inflacja jest po prostu transferem bogactwa od biednych do bogatych. Ostatecznie przecież decyzji o podwyżce cen artykułów nie podejmuje niewidzialna ręka rynku, lecz całkiem realna ręka konkretnego przedsiębiorcy.
Oprócz dokręcania śruby pra- cownikom lub wydłużania godzin pracy, firma może zwiększyć swoje zyski na dwa sposoby.
Inwestycja w technologie
Pierwszym z nich jest inwe- stycja w nowe technologie, dzięki którym można zwiększyć wydaj- ność produkcji, a tym samym obniżyć koszt wytworzenia towa- rów lub dostarczenia usług.
Niestety w miarę upływu czasu z powodu presji konkurencyjnej koszty nowych inwestycji mogą przewyższyć korzyści związane ze wzrostem wydajności.
Szczególnie że wdrażaniu nowych technologii towarzyszy często redukcja zatrudnienia, a jak wiemy, to właśnie żywa praca pracowników jest jedynym źródłem zysków w kapitalizmie.
W takich warunkach w całym systemie maleje stopa zysku. Dokładnie z taką sytuacją mamy do czynienia w gospodarce światowej obecnie – niska rentowność biznesu dławi inwestycje.
W tej sytuacji dla wielu firm sięgnięcie głębiej do kieszeni klientów jest jedynym sposobem na osiągnięcie wzrostu.
Oczywiście nie zawsze jest to możliwe. Przedsiębiorca może się obawiać, że podniesienie cen pozbawi go przewagi konkuren- cyjnej. Jeśli jednak ma na rynku dominującą pozycję, wówczas ryzyko z tym związane jest mniejsze.
Rynek globalny
Dzisiejszy rynek globalny cechuje się wysokim poziomem koncentracji i centralizacji kapitału. Niewielka i stale malejąca liczba koncernów dzieli między siebie coraz większą część tortu.
W takich warunkach sztuczne śrubowanie cen staje się o wiele łatwiejsze, a z tym właśnie mamy do czynienia – według ustaleń Międzynarodowego Funduszu Wa- lutowego za 50% wzrostu cen w ostatnich latach odpowiadają rekor- dowo wysokie zyski korporacji!
Innymi słowy: obiektywnymi (chociaż nierozerwalnie zwią- zanymi z naturą kapitalizmu) czynnikami, takimi jak pandemia czy wojna na Ukrainie, można wytłumaczyć jedynie połowę obniżki naszej stopy życiowej.
To, czego kapitał nie może zabrać swoim pracownikom w ramach „zwykłego” wyzysku, odbija sobie, okradając swoich klientów. Wmawia nam się, że musimy się pogodzić z rosnącymi kosztami życia, bo takie są „święte” prawa rynku.
Jeśli jednak jedynym warun- kiem dobrobytu tych na górze jest bieda tych na dole, a skutkiem musi być wojna i katastrofa ekologiczna, to jakich jeszcze argumentów potrzeba, aby udo- wodnić, że klasa pracownicza nie ma żadnego interesu w popieraniu istniejącego porządku?
Łukasz Wiewiór
Category: Gazeta - listopad 2024