Po wyborach… Nadzieja w walce poza parlamentem

| 1 listopada 2023
24.10.23. Duda i Tusk w Pałacu Prezydenckim.
24.10.23. Duda i Tusk w Pałacu Prezydenckim.

To dobrze, że Prawo i Sprawiedliwość nie będzie w stanie utworzyć rządu.

Nie popadajmy jednak w entuzjazm w związku z nadchodzącym rządem bohatera europejskiego i pol- skiego biznesu, Donalda Tuska.

Nie trzeba było długo czekać, aby partie, które zamierzają utworzyć przyszłą koalicję rządową, zaczęły wycofywać się ze swoich przedwyborczych obietnic.

Izabela Leszczyna z Platformy pisała na Twitterze, że „w tegorocznym budżecie jest gigantyczna #dziuraMorawieckiego”. Ryszard Petru, „gwiazda” Trzeciej Drogi i pupilek czołowego polskiego neoliberała Leszka Balcerowicza, stwierdził: „Stan finansów publicznych określi, co jest możliwe w krótkim okresie, a co nie”.

Inni przyszli koalicjanci rządu „demokratycznej opozycji” dołączyli do chóru.

Zaraz po wyborach pojawiły się wątpliwości co do intencji nowego rządu w sprawie prawa kobiet do aborcji. Trzecia Droga nie chce uchwalić aborcji na żądanie do 12 tygodnia. Współliderka Razem Magdalena Biejat mówi jedynie: „Absolutnym minimum, które powinno znaleźć się w umowie koalicyjnej jest dekryminalizacja aborcji”. To zbyt umiarkowana postawa.

Jak mówiliśmy jeszcze przed wyborami, trzeba będzie powrócić do ulicznych protestów, aby wywalczyć prawo kobiet do wyboru.

Lewica

Złamane obietnice przyszłego rządu nie będą żadnym zaskoczeniem. Co gorsze, liderzy Lewicy ani myślą o jakiejś niezależności od Tuska. Nawet najbardziej lewicowa część lewicy parlamentarnej – Partia Razem – ma bardzo uległą postawę w tej kwestii. Jej najbardziej znany lider Adrian Zandberg mówił pod koniec października: „Donald Tusk nie jest wymarzonym kandydatem partii Razem– to jasne i oczywiste, natomiast my umiemy liczyć. (…)Jestem realistą; wiem, że parlamentarzystów Razem jest dziewięcioro, a nie dziewięćdziesięcioro, więc realistycznie oceniam jaki jest arytmetyczny rozkład w nowym parlamencie, więc oczywiście Razem nie będzie się w tej sprawie rzucało Rejtanem”.

Znów ten „realizm”. Jeśli lewica ma być silna, potrzebuje odwagi, a nie ciągłego cofania się przed liberałami.

Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń wydają się nie zauważać, że Lewica wiele straciła w tegorocznych wyborach. Otrzymała jedynie 8,61% głosów, o 3,95% mniej niż w roku 2019. Liczba mandatów spadła z 49 do 26. Pomimo tego jej liderzy cieszą się że, jak mówił Czarzasty w noc wyborczą: „Po 18 latach Lewica wraca do współrządzenia”. Poprzednie, dużo bardziej realne „współrządzenie” w wydaniu ówczesnych kolegów Czarzastego z SLD okazało się katastrofą – z gospodarczym neoliberalizmem czy wojnami w Iraku i Afganistanie. Skończyło się to klęską wyborczą, z której ta formacja nigdy się nie podniosła. Teraz Lewica otrzyma jakiś resort i to ma być jej wielkim osiągnięciem.

Partia Razem jednak zwiększyła swoją liczbę parlamentarzystów. Ma teraz 7 posłów i posłanek – a nie 6 jak poprzednio – oraz dwie senatorki.

W tej sytuacji Razem powinna utworzyć własne koło i wykorzystać forum parlamentarne, aby głośno przeciwstawić się nadchodzącym atakom rządu na standard życia zwykłych ludzi. Czy to zrobią, czy też „realizm” po raz kolejny zwycięży? To ważne pytanie dla lewicy w Polsce, a zwłaszcza dla antykapitalistycznej części młodzieży z Razem.

Nasza krytyka nie zmienia faktu, że będziemy współpracować z Razem i innymi środowiskami, by ruchy społeczne w różnych kwestiach – np. praw aborcyjnych, walki z homofobią, antyrasizmu i antyfaszyzmu oraz poparcia dla strajkujących pracowników – były jak największe.

Chcemy jednak przekonywać, że droga ku zmianom wiedzie przez masowe protesty i samoorganizację pracowniczą. Działalność parlamentarna może być jedynie pomocą w ich budowie.

Skrajna prawica

Nie można lekceważyć skrajnej prawicy.

Co prawda Konfederacja, ta koalicja rasistów i faszystów, która szła do wyborów ze skrajnie neoliberalnym programem, nie osiągnęła ponad 15-procentowego wyniku, co wydawało się możliwe tylko kilka miesięcy temu.

Konfederacja zdobyła 7,16% głosów, tylko 0,35 punktów procentowych więcej niż w 2019 r.

Pamiętamy też, jak w czasie wieczoru wyborczego niemal zapłakany współprzewodniczący Konfederacji Sławomir Mentzen żalił się nad wynikiem, który sam nazwał klęską.

Powinniśmy być zadowoleni, że jeden z najbardziej znanych polskich faszystów, Robert Bąkiewicz, nie dostał się do parlamentu. Ten były organizator kierowanego przez faszystów dorocznego „marszu niepodległości” kandydował z listy PiS w okręgu obejmującym Radom.

Również fakt, że mandatu nie otrzymał polityczny ojciec Mentzena, skrajny seksista i rasista Janusz Korwin-Mikke, jest oczywiście dobrą wiadomością.

To wszystko cieszy. Jednak minimalny wzrost procentowy dał Konfederacji 18 mandatów, 7 więcej niż poprzednio. Zdobyła też prawie 300 tys. więcej głosów (ponieważ frekwencja w wyborach była rekordowa – liczyła 74,38%). W walce o skrajnie prawicowy elektorat Bąkiewicz wciąż będzie mógł liczyć na poparcie Kaczyńskiego.

Co do Korwina-Mikke, został pokonany przez kandydatkę Konfederacji Karinę Bosak, prawniczkę od katolickich fundamentalistów z Ordo Iuris. No i fakt, że dzieli nazwisko z przywódcą faszystowskiego skrzydła Konfederacji Krzysztofem Bosakiem, z pewnością pomógł jej zdobyć rozpoznawalność. Bosak jest liderem Ruchu Narodowego, który teraz organizuje Marsz Podłości 11 listopada.

Mamy więc dwa wnioski. Po pierwsze, faszyści i skrajna prawica pozostają zagrożeniem i mogą szybko zyskiwać wpływy, jeśli warunki będą ku temu odpowiednie. Po drugie, musimy mobilizować się przeciwko nim na ulicach.

Andrzej Żebrowski

Tags:

Category: Gazeta - listopad 2023, Gazeta - listopad 2023 - 2cd.

Comments are closed.