„Zielona granica” Agnieszki Holland. Uderzenie w morderczy rasizm rządzących

| 1 października 2023
Kadr z filmu.

Film Agnieszki Holland „Zielona granica” jest filmem o człowieczeństwie, ale nie tylko o tym. Politycy i zwolennicy pewnych partii bardzo chcieliby uczynić ten film partyjnym albo politycznym, ale on taki nie jest.

„Zielona granica” nie jest polityczna w tym sensie, że nie powstała na polityczne zamówienie konkretnych działaczy politycznych czy partii. Jest polityczna, bo jest o losach ludzi, a właśnie o tym powinna być polityka. Także dlatego, że konsekwentnie, bez fałszu i znieczulenia, kieruje kamerę na rasizm i nagą przemoc stosowane przez aparaty państwowe Polski i Białorusi, jak i ponadnarodowej struktury politycznej – Unii Europejskiej.

Początek filmu przypomina bardziej dokument. Śledzimy losy rodziny uchodźczej z Syrii, która mocno wierzy, że uda im się uciec do Szwecji, gdzie będą mogli uzyskać schronienie u swojego krewnego. To marzenie szybko legnie w gruzach, gdy przedostają się do Białorusi, a tamtejsza straż graniczna przepycha ich na polską stronę. Tak zaczyna się piekło. Głód, pragnienie, płacz dziecka, chłód, deszcz i pushbacki z jednej strony granicy na drugą.

Strażnicy graniczni po obu stronach zagrody z żyletkowego drutu kolczastego nie szczędzą ciosów pałkami. Popychają, biją i przepychają dalej, byleby pozbyć się uchodźców ze „swojego” terytorium. „Żadnych trupów, a jak będą to i tak ma ich nie być”, mówi dowódca straży granicznej, a funkcjonariusze posłusznie wykonują rozkazy.

W tym momencie poznajemy młodego żołnierza i jego ciężarną żonę. Jego perspektywa jest inna. Widać, że jest targany rozterkami, ale nie przestaje żywić przekonania, że jego praca to służba ojczyźnie. „Zielona granica” ma wydźwięk antymundurowy i celnie punktuje działania straży granicznej i policji. Jednak pochyla się też nad swoimi mundurowymi bohaterami.

Mimo, że film jest czarno-biały, nie można tego powiedzieć o sytuacjach czy postaciach. Przykładem tego są m.in ukazane w filmie dylematy, które przeżywają aktywiści. Poznajemy kolejną bohaterkę – psycholożkę, która od niedawna zamieszkuje miejscowość obok granicy. Pewnego razu słyszy krzyki i błaganie o pomoc. Jest świadkiem prawdziwej tragedii. Na jej oczach tonie chłopiec – syryjski uchodźca, który wcześniej wraz z rodziną próbował przeżyć w lesie. Od tego wydarzenia psycholożka dołącza do grupy aktywistów, którzy pomagają na granicy.

To również ta bohaterka wyraża w pewnym momencie w filmie nadzieję, że Polska jako „cywilizowany kraj, należący do Unii Europejskiej”, powinna przestrzegać praw człowieka i prawa do azylu. Jej złudzenia zostają jednak skonfrontowane ze zgoła inną oceną doświadczonej aktywistki, która widzi Unię taką jaką ona jest – pełną frazesów o równości, tolerancji, bezpieczeństwie, a w rzeczywistości rasistowską, pozwalającą na śmierć tysiącom uchodźcom przez utonięcie, tylko dlatego że uchodźcze osoby nie mają odpowiedniego odcienia skóry. Nasza bohaterka szybko traci w filmie też złudzenia odnośnie do tego, że los uchodźców na serio może obchodzić liberalną opozycję.

Film wiarygodnie przedstawia historie brutalności straży granicznej i nieludzkiego traktowania osób uchodźczych. Z relacji i z postów chociażby Grupy Granica mogliśmy poznać wiele podobnych. Ciężarna kobieta przerzucona siłą nad płotem drucianym. Kawałki szkła w termosie dla uchodźcy. Utonięcia w bagnach. Rozdzielanie rodzin. Brak dostępu do karetki pogotowia, bo przecież nie jeździ do tych „nielegalnych”, i wiele, wiele więcej.

Holland nie poniosła fantazja – to prawdziwe sytuacje, na które zostały skazane osoby chcące uciec ze swoich krajów, nierzadko objętych wojną czy trudną sytuacją ekonomiczną. W tym kontekście Holland umieszcza swoich bohaterów, którzy na zielonej granicy udzielają pomocy humanitarnej. Ich działanie musi być mądre i rozsądne, i jest związane z ponoszeniem ryzyka.

Niektórzy z aktywistów widzą, że nie są w stanie pomóc wszystkim. Wiedzą też, że nie mogą pozwolić sobie na działanie niezgodne z prawem, gdyż to zamknęłoby im drogę do udzielania pomocy nawet w małym zakresie. Wisi nad nimi jednak widmo śmierci tych, którymi nie udaje im się zaopiekować. To realny dylemat aktywistów, szczególnie w czasie, kiedy pomoc była jeszcze trudniejsza w okresie funkcjonowania strefy objętej stanem wyjątkowym.

Podczas oglądania filmu przychodziły mi głównie dwie myśli do głowy. Pierwsza była taka, że mimo znajomych historii (śledzę cały czas sytuację oraz relacje aktywistów) to jako widz, czułom się odcięty od tragedii, nie dlatego że film był nierealny, ale właśnie dlatego, że przedstawiał prawdziwe zdarzenia. Mój mózg nie mógł sobie z tym poradzić. Tak trudno uwierzyć, że właśnie w momencie, kiedy siedziałom wygodnie w fotelu kinowym, tam na granicy, w lesie byli (i wciąż są) ludzie. Umierający. Łatwiej myśleć, że to tylko taka fabuła.

Plakat reklamowy filmu.

Druga myśl jest taka, że gdyby ten film osadzony był w innych okolicznościach, na przykład przestawiałby losy bohaterów podczas wojny światowej, tak wiele osób, dziś nieprzychylnych temu obrazowi, inaczej by na niego patrzyło. Uciekający uchodźcy byliby postrzegani jako prawdziwi bohaterowie, odważni, waleczni, oddani rodzinie. Aktywiści postrzegani byliby jako ci „dobrzy” Polacy, zupełnie jak ci, którzy pomagali Żydom uchronić się przed nazistowską zagładą.

Jednak akcja toczy się teraz, osoby potrzebujące ochrony mają inny od różowego odcień skóry, a część z nich wyznaje islam. Te różnice wystarczają, by ich śmierć nie miała już żadnego znaczenia dla władzy. Straszeniem „falą” (nieprzypadkowo propagandziści władzy używają słów, które określają kataklizm, a przy okazji dehumanizują) uchodźców podbijają sobie głosy w wyborach, zasłaniają się ochroną państwa i obywateli, a na końcu dodadzą: przecież już pomogliśmy, ale tym „legalnym” uchodźcom z Ukrainy. Obowiązek spełniony, miłość do bliźniego odhaczona na liście. Wydaje im się, że określając film „antypolskim”, są w stanie umyć ręce od odpowiedzialności za śmierć na granicy.

„Zielona granica” budzi emocje, doszukuje się prawdziwej miłości do człowieka, zamazuje różnice, które tak sztucznie zostały postawione przez rasizm. Moim zdaniem ten film po prostu trzeba zobaczyć, trzeba się nad nim zastanowić. Dużą nadzieję daje mi to, że opowiada on prawdę, z którą trzeba się zmierzyć, ale kiedy już się to zrobi, za refleksją mogą iść czyny.

Wystarczy zapytać, jak można pomóc, co ja mogę zrobić, żeby ułatwić pomoc humanitarną na granicy. Szczególnie zachęcam do wejścia na stronę Grupa Granica, która również stworzyła sklep Bezgranic, gdzie można przelać pieniądze, za które będą kupione najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak ciepłe śpiwory, termosy, latarki, suchy prowiant czy woda. Pomoc nie jest nielegalna, nawet jeśli władza będzie tworzyć prawo, by uczynić ją nielegalną. Ludzie będą się wspierać i to jest najpiękniejsze w byciu człowiekiem.

Jednocześnie organizujmy i wspierajmy protesty na ulicach w obronie praw uchodźców i migrantów.

Ponad wszelkimi podziałami, ponad granicami i murami, jesteśmy razem.

Marcel Margo Zając

Tags:

Category: Gazeta - październik 2023

Comments are closed.