Problemem jest rasizm, a nie imigracja
Jesteśmy zalewani falą rasizmu. Jeśli ktoś myślał, że PiS swoją plugawą rasistowską propagandą sięgnął już dna, to się grubo mylił. A opozycja tak się boi wyborczej przegranej, że tchórzliwie podąża za rządem.
Niemal co wieczór w pisowskiej telewizji uchodźcy próbujący przekroczyć granicę z Białorusią przedstawiani są jako niebezpieczni najeźdźcy. Zawzięci „przeciwnicy wielokulturowości” (czyli rasiści) kłamią, mówiąc, że zwykli ludzie urodzeni w różnych krajach nie mogą się ze sobą przyjaźnić. Skutki tego rasizmu widzimy w wielu przypadkach śmierci na pograniczu polsko-białoruskim. Postawmy sprawę jasno – to państwowe morderstwa.
Jakby tego było mało, w czasie ostatnich tygodni mamy do czynienia z dwoma nowymi toksycznymi argumentami propagandowymi PiS-u.
Zamieszki we Francji
Pierwszy to rasistowskie “tłumaczenie” odbywających się na przełomie czerwca i lipca zamieszek we Francji. Drugi to rasizm wokół referendum w sprawie unijnej relokacji migrantów. Najpierw zajmijmy się zamieszkami.
Ludzie biorący udział w uzasadnionej walce przeciw morderczemu rasizmowi policji i nędznym warunkom życia są opisywani w rządowych i prawicowych mediach jako “dzicz”.
TVP mówi o „kulturowej wojnie światów”, tak naprawdę dążąc do wzniecenia nienawiści wobec ludzi o innym niż biały kolorze skóry.
Prawdą jest, że istnieją dwa światy kulturowe. Jest świat bogatych i politycznie potężnych, z ich luksusowymi jachtami i odrzutowcami, ich umyślną ślepotą na trwającą katastrofę klimatyczną i ich wojnami o dominację nad różnymi regionami świata. Ludzie ci podzielają tę samą “kulturę”, gdziekolwiek mieszkają.
Jest też świat zwykłych ludzi ze wszystkich krajów, których praca zapewnia zyski bogatym biznesmenom. To świat ubóstwa, przepracowania, ciasnych mieszkań oraz ograniczonego dostępu do opieki zdrowotnej.
To właśnie w ostatnich miesiącach ludzie z tego świata – czarni, pochodzenia arabskiego i biali – walczą we Francji przeciw beznadziejnym warunkom życiowym oraz rasizmowi i przemocy ze strony rządzących i policji. Najpierw w formie strajków, później poprzez uliczne zamieszki. Powinniśmy ich popierać –zarówno zamieszki, jak i strajki, są częścią tego samego konfliktu klasowego (więcej na ten temat w tekście o rewolcie we Francji na stronie 4, 7 i 12).
Referendum w sprawie relokacji
Druga „nowość” pisowskiej kampanii nienawiści to cynicznie wywołana burza wokół unijnej relokacji ok. 2000 uchodźców. Rząd organizuje referendum w sprawie relokacji w październiku, razem z wyborami parlamentarnymi.
Ekipa Kaczyńskiego przedstawia relokację jako dyktat Unii Europejskiej, któremu trzeba się przeciwstawić. W rzeczywistości dla rządzących jest to przede wszystkim okazja na zintensyfikowanie rasizmu, co staje się oczywiste, gdy oglądamy Wiadomości TVPiS.
Opozycja powiela rasizm rządu
Opozycja słusznie mówi, że PiS jest rasistowski. Sama jednak stosuje pisowskie argumenty lub ucieka od konsekwentnego przeciwstawienia się rasizmowi.
Najgorszy jest tu Donald Tusk. 2 lipca Tusk zamieścił na swoim profilu na Twitterze nagranie, w którym, mówi o “szokujących faktach” dotyczących zezwoleń na pracę wydanych ludziom z “państw muzułmańskich”. Żeby nie było wątpliwości o co chodzi w tym przekazie, za plecami lidera Platformy widzimy wykres zatytułowany: “Liczba zezwoleń na pracę dla imigrantów z krajów muzułmańskich”. Wykres pokazuje, że w roku 2022 wydano ponad 135 tys. zezwoleń, co dla Tuska jest nie do przyjęcia. Kilka dni później Tusk i inni platformersi „oskarżyli” rząd o zamiar wpuszczenia 400 tys. imigrantów do pracy w Polsce.
Jednocześnie Tusk mówi, że Kaczyński “szczuje na migrantów”. Rzeczywiście, Kaczyński szczuje. Jednak sposobem na przeciwstawienie się temu szczuciu nie jest powtarzanie islamofobicznej nienawiści rządu.
Jeśli Tusk promuje takie islamofobiczne i antyimigranckie argumenty, będąc w opozycji, to miejmy pewność, że nie będzie lepszy, gdy stawką będzie utrzymywanie się u władzy.
Manifestacja 4 czerwca
Rasizm Tuska to kolejny powód, dla którego Pracownicza Demokracja miała rację, nie biorąc udziału w wielkiej demonstracji zorganizowanej przez Platformę 4 czerwca.
Wiele osób przyszło na to wydarzenie w nadziei na stworzenie demokratycznej alternatywy wobec PiS. Jednak na zakończenie tego masowego protestu głos zabrał jedynie neoliberalny Tusk.
Zamiast uczestniczyć w tuskomanii, nawiązaliśmy kontakt z ludźmi, którzy byli w drodze na manifestację – i spotkaliśmy się z dobrym odzewem. Mówiliśmy wtedy: “Nie pozwólmy na to, by cała energia przeciwników PiS-u została skierowana na poparcie wyborcze dla antypracowniczej Platformy”.
Lewica
Rasistowska panika wyborcza Tuska jest tak skrajna, że wywołała krytykę Lewicy, a nawet kilku ludzi z jego własnego obozu. Dystansując się od Tuska, jeden ze współprzewodniczących Partii Razem, Adrian Zandberg, powiedział: “Zbliżenie narracji PO i PiS-u w sprawie migrantów mnie nie szokuje. PiS to partia nacjonalistyczno-prawicowa, PO – centroprawicowa” (Rozmowa RMF, 5 lipca).
Niestety jednak w zasadniczej sprawie stosunku do migrantów i konsekwentnego antyrasizmu Lewica też stchórzyła. Partia Razem i Nowa Lewica (złożona z ludzi Czarzastego i Biedronia) mówią w tej sprawie jednym głosem.
Zandberg, reprezentujący najbardziej lewicową część Sejmu, w tej samej audycji oznajmił: “Rząd przyjął zasadę, że najlepszą polityką migracyjną będzie jej brak. To niemądre. Powinniśmy działać świadomie, wiedzieć jakie są potrzeby i społeczna wyporność. Ile osób są w stanie zintegrować usługi publiczne, szkoły, społeczności lokalne.”
Zandberg się myli. PiS ma politykę migracyjną. Jest oparta na morderczym rasizmie oraz potajemnym wpuszczaniu migrantów do branż, w których biznes ich potrzebuje. Po cichu, bo PiS nie chce zakłócić swoich obrzydliwych ścieków propagandowych.
Polityka migracyjna rządu oparta jest także na geopolitcznej strategii PiS-u, w której najważniejszym obecnie elementem jest wojna w Ukrainie. Dlatego PiS dopuszcza przybycie Ukraińców do Polski. W Pracowniczej Demokracji mówimy jasno, że ludzie z Ukrainy są mile widziani. Jednak nie stosujemy podwójnych standardów. Mile widziane są także osoby z Azji, Afryki i jakichkolwiek innych stron.
Warto przy tej okazji zauważyć, że poseł Maciej Konieczny z Razem powiedział na antenie, że pisowska polityka wobec wojny w Ukrainie jest “wzorowa” (nasze stanowisko znajdziesz na s. 2). To rezygnacja z jakiegokolwiek lewicowego stanowiska wobec wojny.
Problemem jest rasizm, a nie imigracja
Stosując słowo “wyporność” Zandberg porównuje migrantów i uchodźców do ładunku na statku. Konieczne ma być zapobieganie przeciążeniu statku – innymi słowy, według Zandberga, należy ograniczyć liczbę osób przybywających do kraju.
Inna współprzewodnicząca Partii Razem Magdalena Biejat wystąpiła w mediach ze współprzewodniczącym Nowej Lewicy Robertem Biedroniem, przedstawiając absurdalny list do unijnej komisarz ds. wewnętrznych Ylvy Johansson. W liście liderzy parlamentarnej lewicy pytają, czy organizowana przez UE relokacja migrantów ma być przymusowa. Zamiast brnąć w taki nonsens powinni byli powiedzieć otwarcie: “Witamy wszystkich uchodźców i migrantów”, żądać pełni praw pracowniczych dla migrantów pracujących w Polsce i wszcząć głośną kampanię przeciw rządowemu rasizmowi.
Dlaczego parlamentarna lewica tego nie robi? Od lat Zandberg, Biejat, Konieczny i inne osoby należące do Razem walczą z rasizmem. Biedroń również.
Dla nich jednak najważniejsze jest wygrywanie wyborów parlamentarnych. I ta strategia oznacza, że kampania parlamentarna kształtuje całą resztę ich polityki. Nie przeciwstawiają się głośno rasizmowi w obawie przed niepopularnością, co z kolei pozostawia otwarte pole twardogłowym rasistom.
Nasza odpowiedź
Rasizm jest integralną częścią kapitalizmu. Kapitaliści potrzebują zarówno imigracji, jak i rasizmu wobec imigrantów. Zwłaszcza w czasach trudności ekonomicznych, takich jak dzisiejsze, rządzący i szefowie biznesu muszą znajdować kozły ofiarne, żeby, odwracając uwagę od siebie, skierować gniew społeczny na innych.
W Pracowniczej Demokracji uważamy, że należy konsekwentnie walczyć z każdym przejawem rasizmu. Nie dzielimy zwykłych ludzi na lepszych (Polaków) i gorszych (cudzoziemców). Co więcej, wzrost rasizmu w polityce głównego nurtu może ułatwić prawdziwym faszystom dojście do władzy i brutalne zniszczenie wszelkiej demokracji.
Jest to realne zagrożenie. Widzimy niepokojący wzrost poparcia dla Konfederacji, tej fuzji rasistowskich skrajnych liberałów i faszystów. Inni faszyści, skupieni wokół organizatora Marszu Niepodległości Roberta Bąkiewicza, otrzymują od rządu miliony złotych.
Jesteśmy internacjonalistami. Solidaryzujemy się ze zwykłymi ludźmi niezależnie od tego, czy pochodzą z Krakowa czy Karaczi. Odrzucamy lojalność wobec “naszego” państwa. Dla nas państwo jest narzędziem opresji klasowej, na którym chcemy wymuszać ustępstwa, a nie sposobem na walkę z kapitalizmem czy neutralnym narzędziem poprawy naszych warunków życia.
Nie mamy też iluzji co do Unii Europejskiej. Wskutek unijnej polityki Twierdza Europa w czerwcu setki ludzi utonęło na Morzu Śródziemnym u wybrzeży Grecji (s. 12).
Uważamy, że to walka klasy pracowniczej poza parlamentem powinna kształtować zachowanie posłów, a nie odwrotnie. Walka ta obejmuje strajki o wyższe płace i lepsze warunki, protesty, by powstrzymać katastrofę klimatyczną, jak i wszystkie ruchy, które mają na celu obalenie podziałów wśród pracujących, takich jak rasizm, seksizm i fobia wobec osób LGBT+.
Nie krytykujemy lewicy typu Razem po to, by zdystansować się od jej członków. Wręcz przeciwnie. Uważamy, że ważne jest, abyśmy wspólnie uczestniczyli we wszystkich wyżej wymienionych ruchach, aby uczynić je tak licznymi i zdeterminowanymi, jak to tylko możliwe.
Jednocześnie będziemy starali się przekonywać osoby z innych organizacji i te niezrzeszone do naszych racji. Strategia dążenia do zmian oparta na centralnym znaczeniu walki poza parlamentem jest jedyną, która może uniknąć ustępstw w kwestii rasizmu i ostatecznie doprowadzić do zwycięstwa w walce z jego źródłem – czyli z samym systemem kapitalistycznym.
Andrzej Żebrowski
Category: Gazeta - lipiec-sierpień 2023