Rewolucja jest kobietą. Aborcja na żądanie!
Walka o prawa kobiet do decydowania o swoim życiu intymnym trwa z odnowioną energią. Jesteśmy świadkami i uczestniczymy w wielkim zrywie o historycznym znaczeniu.
W weekend 28-29 listopada w całym kraju odbyły się demonstracje w sprawie prawa do aborcji. Były one również protestem przeciwko policyjnej przemocy. I faktycznie, masowe wystąpienia uliczne są najlepszą odpowiedzią na brutalność policji.
Chodziło także o upamiętnienie 102. rocznicę uzyskania przez kobiety praw wyborczych w Polsce. 28 listopada otrzymał nazwę Kobiet Dzień Niepodległości.
Według Ogólnopolskiego Strajku Kobiet podczas tego weekendu protesty miały miejsce w ponad 60 miastach i miasteczkach.
W momencie wydania tego numeru Pracowniczej Demokracji demonstracje kobiet trwają już od 6 tygodni
Oburzenie wobec decyzji Trybunału Kaczyńskiego, zakazującego dokonania aborcji w razie ciężkich i nieodwracalnych wad płodu, od razu wywołało ogromne protesty. Demonstracje pod koniec listopada były ich kontynuacją, ale zostały dodatkowo podsycone oburzeniem po brutalności policji w Warszawie w środę, 18 listopada.
Tego dnia, gdy marsz kobiet się kończył, bandyci w cywilu zaatakowali tłum. Na początku ludzie myśleli, że to faszyści, którzy wcześniej atakowali protesty kobiet. Jednak byli to policjanci. Użyli gazu łzawiącego, wyciągnęli stalowe pałki teleskopowe i zaczęli bić demonstrantki i demonstrantów. Okazało się, że wśród nich znajdowali się funkcjonariusze Biura Operacji Antyterrorystycznych.
Policja atakowała nawet posłanki i posłów. Dwa przykłady. Posłanka Lewicy i Razem Magdalena Biejat była spryskana gazem łzawiącym, a wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty z Lewicy został poturbowany. W sobotę 28 listopada Barbara Nowacka, z popierającego prawo do aborcji skrzydła Koalicji Obywatelskiej, także została potraktowana gazem łzawiącym.
Jeśli policja może się zachować w ten sposób wobec deputowanych z immunitetem, reszta protestujących jest jeszcze bardziej zagrożona.
Dlaczego policja stała się brutalniejsza? Jak powszechnie wiadomo, głównym decydentem jest Jarosław Kaczyński. I był nim nawet przed objęciem stanowiska wicepremiera nadzorującego resorty siłowe ? czyli ministerstwa sprawiedliwości, obrony, spraw wewnętrznych, wraz ze służbami specjalnymi.
Prezes chce pokonać konkurentów na prawicy. Obecnie najgłośniejszym przykładem w obozie pisowskim jest Zbigniew Ziobro, który zamierza uchodzić za najtwardszego polityka wobec Unii Europejskiej, osób LGBT+, a teraz kobiet walczących o swoje prawa.
Oczywiście wśród rywali Kaczyńskiego są też ludzie skrajnej prawicy, dziś ostro krytykujący PiS za policyjne ataki na faszystowskich zbirów 11 listopada. Prezes stara się ukrócić ambicje Ziobry i pokazać zwolennikom skrajnej prawicy, że policja potrafi być brutalna także wobec ich przeciwników. Jednocześnie pisowska telewizja państwowa absurdalnie oskarża kobiety walczące o swoje prawa, że to one są faszystkami.
Przede wszystkim Kaczyński chce położyć kres demonstracjom proaborcyjnym.
Odnowienie znaczących protestów pokrzyżowało jego plany. Kobiet nie dało się zastraszyć.
Jak to często bywa w przypadku masowych protestów, jeśli rząd zareaguje łagodnie, może to zachęcić ludzi do wyjścia na ulice. Jeśli ucieka się do brutalności, może to wywołać oburzenie… i więcej ludzi wychodzi na ulice. Tak się stało 28 listopada.
Protesty zmieniają oblicze Polski
Sondaż Kantar wykazał, że 70 procent społeczeństwa popiera demonstracje kobiet, a 13 proc. osób wzięło w nich udział (4 proc. w kilku, 9 proc. tylko raz). Ponieważ ok. 30 milionów ludzi w Polsce ma co najmniej 18 lat, oznacza to, że miliony uczestniczyły w przynajmniej jednym proteście.
57 procent popiera więc demonstracje, ale jeszcze się do nich nie przyłączyło. Wśród osób w wieku 18?24 lat aż 29 procent twierdzi, że uczestniczyło w protestach. I nie zapomnijmy, że wielu protestujących ma mniej niż 18 lat.
(Badanie zrealizowano 6-12 listopada na reprezentatywnej grupie 1010 dorosłych).
Marsze kobiet odniosły kolejne znaczące sukcesy.
? Zadały cios prawicy ? zarówno pisowcom, jak i faszystom. W momencie, gdy w kraju demonstrowały setki tysięcy ludzi, zorganizowany przez faszystów Marsz Niepodległości 11 listopada był najmniejszy od 10 lat, a PiS ledwo utrzymuje się w sondażach.
Jak na razie w sondażach wyborczych zyskuje na tym głównie Polska 2050 celebryty Szymona Hołowni. Można to tłumaczyć tym, że nie będąc jeszcze w parlamencie, jest on mylnie postrzegany jako outsider mogący wprowadzić zmiany. Polska 2050 osiągnęła 20 procent poparcia w sondażu Ipsos przeprowadzonym 23-25 listopada.
Jednak najważniejszą zmianą polityczną ostatnich tygodni jest skokowy wzrost wiary w konieczność masowych protestów.
Ruch stworzył nowe pokolenie nieustraszonych młodych protestujących, głównie kobiet. A raczej one same stworzyły siebie. Wychodzą na ulice, blokują główne drogi, ignorują groźby policji. I ciągle wracają.
Protesty osłabiły też reakcyjną hierarchię Kościoła katolickiego. Frekwencja w kościołach spadała jeszcze przed wybuchem koronawirusa. Teraz krytyka Kościoła jest głośniejsza niż kiedykolwiek wcześniej.
A orzeczenie TK wciąż nie zostało opublikowane przez premiera, mimo że termin minął 2 listopada. Nie obowiązuje więc jeszcze prawnie. To ewidentny dowód na strach rządu przed protestującymi.
Decyzja Trybunału początkowo oznaczała, że więcej szpitali wycofało się ze świadczenia jakichkolwiek usług aborcyjnych, a nawet niektórych badań prenatalnych.
Jednak opóźnienie w opublikowaniu wyroku, wynikające z masowych demonstracji, skłoniło niektóre szpitale do stwierdzenia, że ??są skłonne do wykonywania aborcji w przypadku płodu z ciężkimi i nieodwracalnymi wadami.
Niektóre szpitale zajęły pozycję pośrednią. Przeprowadzają aborcje formalnie legalne bez ujawniania tego faktu.
Pomimo tego, że tysiące osób, biorących udział w protestach, musi być członkami związków zawodowych, tylko mniejsze związki aktywnie je wsparły. Tu można wymienić m.in. WZZ ?Sierpień 80?, Inicjatywę Pracowniczą i Związkową Alternatywę. Postawa największych związków polega w najlepszym razie na udzieleniu wsparcia werbalnego.
Jednak, gdy widzą na to szansę, pracownice i pracownicy podejmują własne działania.
Rafał, motorniczy tramwaju powiedział Pracowniczej Demokracji podczas sobotniej demonstracji w Warszawie: ?Większość z nas umieszcza komunikaty w elektronicznym wyświetlaczu na naszych tramwajach. Mówią na przykład: ?Kobiety, jesteśmy z wami?.?
Pracownice służby zdrowia udostępniają swoje zdjęcia w mediach społecznościowych. Zamaskowane i umundurowane, noszą symbol ruchu ? błyskawicę.
Protesty i brutalna reakcja władzy sprawiły, że znacznie więcej osób kwestionuje rolę policji w społeczeństwie i zdaje sobie sprawę, jak silni jesteśmy, gdy walczymy razem. Nic dziwnego, że jednym z głównych haseł na demonstracjach jest: ?Solidarność naszą bronią?.
Poszerzają się horyzonty wielu osób. To świetne czasy, by przekonywać ich do polityki rewolucyjnej.
Andrzej Żebrowski
Więcej o pracowniczej solidarności z protestami kobiet tutaj.
Category: Gazeta - grudzień 2020