FRANCJA: Strajk miliona pracowników sektora publicznego przeciwko zwolnieniom
W czwartek 22 marca około miliona francuskich pracowników sektora publicznego zastrajkowało, a kilkaset tysięcy osób dołączyło do ponad 150 demonstracji w całym kraju.
Walka toczy się o 120 tys. miejsc pracy. Ich likwidację zapowiedział prezydent Emmanuel Macron, który chce także znacznego poszerzenia zakresu wykorzystania umów na czas określony i umów agencyjnych, jak również uzależnienia wynagrodzeń od ?wyników?.
Wybrany w ubiegłym roku jako wielka ?centrowa? nadzieja nowy prezydent z ogromnym zapałem atakuje pracowników, zwiększa wydatki na zbrojenia i czyni rasistowskie prawo jeszcze surowszym.
22 marca do walki przystąpili także pracownicy kolei występujący w obronie poważnie zagrożonych warunków i miejsc pracy. Kolejarze są uważani za najlepiej zorganizowaną grupę francuskich pracowników, przez którą gorzkich porażek doznawały poprzednie rządy. Macron stara się ich upokorzyć w nadziei, że zdemobilizuje to wszystkich pozostałych.
Główny związek kolejarzy CGT-Cheminots nie wezwał do rozpoczęcia w czwartek strajku ogólno- krajowego, ale zrobiły to mniejsze związki, a niektóre oddziały CGT zastrajkowały, nie bacząc na stanowisko centrali.
Szefowie spółki SNCF przyznali, że w strajku uczestniczyła jedna trzecia pracowników. Związki podały jeszcze wyższe szacunki. Odwołano ponad 60 procent pociągów pospiesznych i co najmniej połowę połączeń regionalnych. Związki kolejowe ogłosiły wspólnie, że od 3 kwietnia do 28 czerwca w dwa dni na każde pięć odbywać się będzie strajk ? w sumie daje to 36 dni strajku. Zapowiada się poważna konfrontacja.
Uczestnicząca w paryskiej demonstracji asystentka medyczna Elisa Horvat powiedziała, że ?wspaniale jest być razem na ulicach. Uda nam się pokonać Macrona, jeśli się zjednoczymy. Są tu nauczyciele oraz pracownicy administracji, służby zdrowia, energetyki i gazownictwa, a także studenci i uczniowie. Są także emeryci, którzy krytykują Macrona za to, co robi wszystkim grupom społecznym. Są tu również pracownicy kolei. Wszyscy musimy się z nimi solidaryzować. Wbrew temu, co mówi się w mediach, kolejarze nie są grupą uprzywilejowaną, tylko mają prawa, które powinien mieć każdy. Ich przegrana będzie porażką nas wszystkich?.
Kilkadziesiąt tysięcy demonstrantów z sektora kolejowego spotkało się na północy Paryża z jeszcze większą grupą protestujących pracowników sektora publicznego. Na ulice wyszli również studenci i uczniowie. W co najmniej 15 paryskich szkołach odwołano zajęcia po tym, jak zabarykadowali się w nich uczniowie w proteście przeciwko nowym ograniczeniom w dostępie do szkolnictwa wyższego. Zamknięto także kilka uniwersytetów. W protestach uczestniczyli bezrobotni, którzy sprzeciwiają się wzorowanych na modelu brytyjskim programom monitoringu i sankcji.
W przededniu 50. rocznicy wielkiego zrywu z maja 1968 r. jednym z najpopularniejszych zdań wypowiadanych przez aktywistów jest takie, że: ?najlepszym sposobem na upamiętnienie 1968 roku jest jego powtórzenie?. Jest to świetna okazja do tego, by powstrzymać Macrona i odeprzeć atak neoliberalizmu. Liderom związkowym nie wolno się cofnąć.
Jak powiedział kolejarz z Marsylii Olivier, ?dzisiaj stanęły obok siebie wszystkie związki zawodowe bez względu na to, czy nawoływały do tego krajowe centrale. Oby dzisiejszy dzień był dopiero początkiem?.
Wybrane demonstracje
Jak poinformowała federacja CGT, w protestach i demonstracjach w całej Francji wzięło udział 500 tys. osób.
Odbyły się one w takich miastach jak: Paryż: 65 tys. osób, Marsylia: 55 tys. osób, Lyon: 15 tys. osób, Nantes: 10 tys. osób, Grenoble: 10 tys. osób, Perpignan: 7 tys. osób, Saint-Etienne: 6 tys. osób, Clermont-Ferrand: 7 tys. osób, La Rochelle: 3,5 tys. osób.
Pracownicy zwyciężali i nadal mogą zwyciężać
W 1995 r. pracownicy upokorzyli rząd premiera Alaina Juppé, który realizował podobną politykę, co Macron. Doszło wtedy do największej fali strajków i protestów od 1968 roku. William Rees-Mogg, były redaktor brytyjskiego ?Timesa? nazwał je ?najgroźniejszymi wydarzeniami, jakie miały miejsce w Europie Zachodniej w latach dziewięćdziesiątych?.
Utworzony sześć miesięcy wcześniej konserwatywny rząd francuski był przekonany, że uda mu się zdławić opór związków. Tak zwany plan Juppé zakładał wielkie cięcia wydatków socjalnych. Sprzeciw pojawił się najpierw wśród studentów. Odnieśli oni kilka znaczących zwycięstw, co spowodowało rozlanie się protestów na inne grupy.
Rosła presja wywierana na przywódców związków zawodowych, aby dołączyć do walki, co miało miejsce 10 października. Tego dnia doszło do wielkiego strajku w sektorze publicznym, a około pół miliona ludzi wyszło na ulice. Pod wpływem oddolnych nacisków związki zdecydowały się na zorganizowanie kolejnych strajków i protestów, które odbyły się 24 listopada.
W marszach uczestniczyło nawet 800 tys. osób, ale co ważniejsze: aktywiści z branży kolejowej okazali się wystarczająco silni, aby wezwać do strajku generalnego. Znaczna część kraju została sparaliżowana.
Kilka dni później strajk na kolei zmobilizował paryskich pracowników przewozów autobusowych i metra, a następnie mniejszość pracowników poczty, gazownictwa, energetyki i telekomunikacji.
Codzienne masowe spotkania pracowników ze strajkujących branż pozwalały podtrzymywać walkę, a różne grupy uczestników strajku zaczęły spotykać się w ramach okręgowych komitetów.
Na początku grudnia rząd był w odwrocie. Strajki rozszerzały się. 5 grudnia 160 tys. osób przyłączyło się do gniewnego protestu w Paryżu. Zorganizowana przez rząd kontrdemonstracja zdołała zgromadzić 1,5 tys. osób. 7 grudnia w całej Francji maszerowało około 1,3 miliona osób. Strajki bezterminowe trwały na kolei i poczcie, a także w przewozach autobusowych, metrze oraz wielu innych sektorach.
Rząd zaczął ustępować, aby następnie wycofać się z najważniejszych punktów swojego programu. Osta- tecznie upadł w 1997 r.
Wydarzenia z 1995 r. spędzają sen z powiek wszystkim francuskim rządom. Nie wolno pozwolić Macronowi na zwycięstwo, które wymaże tamte doświadczenia ze świadomości pracowników.
Tłumaczył Łukasz Wiewiór
Category: Gazeta - kwiecień 2018