Okręty wojenne przeciw uchodźcom
Co ma NATO do uchodźców? Co ma Sojusz Północnoatlantycki, największy sojusz militarny świata wydający połowę światowych nakładów na zbrojenia, do ludzi uciekających przed wojną i prześladowaniami?
Odpowiedź wydaje się prosta. Wojny i prześladowania powodujące rzesze uchodźców w dużej mierze wywoływane są przez członków NATO, z USA na czele (wojna w Iraku) lub prowadzone są jako oficjalne ?misje? tej organizacji (okupacja Afganistanu, bombardowania Libii).
Od lutego 2016 r. NATO ma jednak dodatkowy związek z uchodźcami. 11 lutego, na szczycie ministrów obrony Sojuszu, postanowiono o skierowaniu Zespołu Sił Morskich-Grupy 2 na Morze Egejskie. Grupa ta składa się z okrętów: niemieckiego, kanadyjskiego, włoskiego, greckiego i tureckiego.
Oficjalnym celem tej operacji jest, jak powiedział Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg, ?uczestnictwo w międzynarodowych staraniach, by powstrzymać nielegalny przemyt i nielegalną migrację na Morzu Egejskim?.
Wszystko pod pretekstem ?walki z przemytnikami ludzi?. Przykrywka to wyjątkowo cyniczna, bowiem natychmiastowym końcem ?przemytników? i absurdalnej drogi śmierci przez morze byłoby umożliwienie uchodźcom przekraczania granicy lądem likwidując zasieki na granicy grecko-tureckiej. Zamiast tego faktycznie mamy do czynienia z włączeniem się NATO w walkę z uchodźcami.
Siły Sojuszu planują współpracować z grecką i turecką strażą przybrzeżną oraz otoczoną złą sławą agencją Unii Europejskiej ds. jej zewnętrznych granic – Frontex. Teoretycznie okręty wojenne nie będą zwracać łodzi z uchodźcami – będą o nich informować innych, którzy to uczynią. Przy tym Stoltenberg dodał, że wszyscy przybywający z tureckiego wybrzeża ?uratowani? (czyli pojmani) przy pomocy NATO będą odsyłani z powrotem do Turcji.
Cała operacja prowadzona jest na wniosek władz Niemiec, Grecji i Turcji. Mimo, że wszystkie trzy państwa są członkami Sojuszu, to dość egzotyczna koalicja przeciw uchodźcom skonfliktowana w wielu innych sprawach.
Wywodząca się z prawicowej chadecji i dokonująca właśnie antyimigranckiego zwrotu Angela Merkel znalazła wspólny język z Aleksisem Tsiprasem z (podobno) lewicowej greckiej Syrizy, jak i z coraz bardziej autorytarnym tureckim prezydentem, neoliberalnym islamistą, Recepem Tayyipem Erdo?anem. Erdo?an został wcześniej przekonany do większej ?ochrony granic? dzięki obiecanym przez Unię 3 mld euro na środki dla przytrzymania uchodźców w jego kraju.
Cała operacja natrafiła także na barierę sporu terytorialnego między Grecją a Turcją. Oba państwa inaczej definiują zakres własnej przestrzeni powietrznej i wód terytorialnych na Morzu Egejskim. Sporna jest także przynależność części wysp. W 1995 r. turecki parlament uznał, że jednostronne próby narzucenia greckiej interpretacji w tym sporze byłyby podstawą do przystąpienia do wojny. W 1996 r. o mało nie doszło do rzeczywistej wojny między dwoma państwami o dwie niezamieszkane wysepki Imia/Kardak.
Po ogłoszeniu skierowania natowskich jednostek na Morze Egejskie, dwa tygodnie zajęło szukanie porozumienia między Grecją a Turcją dotyczące rozlokowania okrętów. Ostatecznie każde z tych państw będzie w ramach działań NATO operować tylko na bezspornie własnych wodach, a za sporne tereny odpowiadać będą okręty innych państw Sojuszu.
Tragedie tysięcy ludzi
Wszystko to wydawać się może tanią komedią, ale niestety międzypaństwowe gierki i udział okrętów wojennych w działaniach przeciw uchodźcom dotyczą prawdziwych tragedii tysięcy ludzi.
Tylko przez pierwsze dwa miesiące 2016 r. przy próbach dostania się do Europy przez morze zginęło 410 osób. Aż 93% podejmujących ryzyko drogi morskiej przybywa obecnie przez Morze Egejskie.
Z punktu widzenia kalendarza protestów społecznych w Polsce cała sprawa pokazuje, że protesty przeciw rasizmowi i działania na rzecz uchodźców, jak demonstracja 19 marca, oraz akcje przeciw wojnie i militaryzmowi planowane w kontekście lipcowego szczytu NATO w Warszawie, mają ze sobą wiele wspólnego.
Filip Ilkowski
Category: Gazeta - marzec 2016