Syn Szawła László Nemesa – Wspaniały i straszny film

| 27 stycznia 2016

plakat.film.syn.szawla

Temat Holocaustu była poruszany już w tak wielu filmach, że mogłoby się wydawać, że nic nowego nie ma już tutaj do powiedzenia. Były wśród nich obrazy lepsze i gorsze.

Wśród tych ostatnich należy wymienić ?Życie jest piękne.? Roberto Benigniego z 1997 – nieznośnie sentymentalny i infantylny, prezentujący całkowicie nieprawdziwy obraz życia w hitlerowskich obozach. Zestawiając go choćby z ?Samowolką? Feliksa Falka z 1993 – traktującym o zjawisku ?fali? w wojsku – można bez zbytniej przesady powiedzieć, że życie poborowych w polskich koszarach początku lat 90-tych było ukazane jako większy koszmar niż życie więźniów nazistowskich obozów w filmie Benigniego. Tak się musiała skończyć próba opowiedzenia o Zagładzie w konwencji cukierkowego filmu familijnego.

Całkowicie przeciwstawnym podejściem jest ubiegłoroczny ?Syn Szawła? węgierskiego reżysera László Nemesa, którego polska premiera miała co dopiero miejsce. Głównym bohaterem – z którego perspektywy ukazana jest cała historia – jest węgierski Żyd Szaweł Auslander (w tej roli Géza Röhrig), członek Sonderkommando w obozie zagłady Auschwitz-Birkenau.

Sonderkommando było oddziałem złożonym z więźniów, których naziści zmuszali do uczestnictwa w procesie ludobójstwa – pod nadzorem SS-manów prowadzili ofiary z rampy wyładunkowej do komór gazowych, usuwali ciała zamordowanych, ich ubrania i rzeczy osobiste, obsługiwali piece krematoryjne itd. Słowem wykonywali całą ?brudną robotę?, jakiej nie raczyła wykonywać osobiście hitlerowska ?rasa panów?. Praca w Sonderkommando – tym najniższym kręgu nazistowskiego piekła – była jednak dla jego więźniów jedynie tymczasowym odroczeniem kaźni. Hitlerowcy nie mieli zamiaru pozostawiać zbyt długo przy życiu najbliższych świadków swych zbrodni. Dlatego co pewien czas (około 4 miesięcy) mordowali członków Sonderkommando zastępując ich nowymi ?wybrańcami?.

Na początku filmu jesteśmy świadkami typowego ?dnia pracy? Szawła, gdy wraz z współtowarzyszami niedoli z Sonderkommando prowadzi nową partię nieszczęśników na miejsce stracenia: kobiety, mężczyzn, starców, dzieci. Wszyscy bez większych problemów dają zaprowadzić się do budynku krematorium, gdzie SS-man uspokajającym głosem zapewnia ich, że trafili tutaj do pracy, poleca im się rozebrać, zapamiętać numer wieszaka i śpieszyć się bo wystygnie zupa…

Wszyscy wiemy z historii, co za chwilę nastąpi, tym niemniej jednak przeżywamy szok, stojąc wspólnie z Szawłem pod stalowymi drzwiami komory gazowej, słuchając narastających krzyków przerażonych ludzi, walenia w drzwi, a na koniec rzężenia konających… Wiemy już, że będzie to film o Holokauście inny niż wszystkie dotychczasowe…

Przy próbie ukazania takiego wydarzenia, jak ludobójstwo, istnieje niebezpieczeństwo ?przedobrzenia? – chcąc tanim środkiem wywołać szok u widzów, można na modłę Tarantino epatować przemocą i okrucieństwem, co sprawiłoby, że obraz zamieniłby się we własną karykaturę. Nemesowi udało się umiejętnie tego uniknąć: ?Nie chciałem pokazywać całego tego horroru wprost, chciałem oszczędzić sobie i widzom okropności, którą byłoby na przykład umieszczenie kamery w komorze gazowej, gdzie umierają ludzie. Film podąża ściśle za Szawłem. Więc zatrzymujemy się przed drzwiami komory i wchodzimy do niej już po akcie eksterminacji, gdy wynoszone są ciała i pomieszczenie przygotowywane jest na przyjęcie kolejnego transportu. Tym, czego nie widzimy, jest właśnie śmierć. Jej nie można odtworzyć. Nie można nią manipulować.  Trzymanie się punktu widzenia Szawła było dla mnie istotne. Widzimy to, co on. Zwracamy uwagę, na to, co on. Szaweł pracuje w krematorium od 4 miesięcy i żeby nie zwariować musiał się uodpornić na koszmar tego miejsca, więc i ja umieściłem je poza kadrem, na krawędzi postrzegania. Szaweł widzi tylko rzeczy, które dotyczą jego zadań, to narzuca rytm filmowi (http://www.sztetl.org.pl/pl/cms/wiedza/5005,wywiad-z-l-szlo-nemesem-rezyserem-filmu-syn- szawla/).?

Po skończonym procesie eksterminacji więźniowie przystępują do usunięcia zwłok pomordowanych (?sztuk?, jak określa się je w obozowym żargonie). I wtedy właśnie zdarza się ?cud? – wśród zwłok więźniowie znajdują żywego chłopca, który w jakiś sposób przetrwał gazowanie! Jednak w piekle na cuda nie ma miejsca – szybko zjawia się SS-mański konował, który bez zbytnich ceregieli dobija chłopca zakrywając mu nos i usta. Drobne zakłócenie w procesie ?produkcji? śmierci zostaje usunięte…

To wydarzenie dogłębnie wstrząsa Szawłem, który uznaje/rozpoznaje w chłopcu własnego syna. Nigdy nie dowiemy się czy chłopiec ?naprawdę (cóż to jednak oznacza?)? jest jego synem. Tak naprawdę bardzo mało wiemy o Szawle. Nie wiemy nic o jego przeszłości: kim był zanim trafił do obozu zagłady, czy miał rodzinę? Jego celem – prawdziwą obsesją staje się urządzenie chłopcu godnego pogrzebu, nie dopuszczenie do tego by jego ciało – tak jak inne – spłonęło w krematorium.

By to osiągnąć jest w stanie poświęcić wszystko i wszystkich. Jego postawa nie znajduje zrozumienia u jego towarzyszy z Sonderkommando, którzy tymczasem przygotowują zbrojne powstanie przeciw swym oprawcom. Po co tyle zachodu dla jakiś zwłok, wobec setek tysięcy innych… Napięcie między Szawłem, a współwięźniami osiąga apogeum, gdy ten w trakcie prowadzonych z narażeniem życia poszukiwań rabina, który dokonałby obrządku pogrzebowego, gubi przemycany ładunek prochu, który miał być użyty w powstaniu. Jeden z więźniów stwierdza: ?Zawiodłeś żywych dla zmarłych?. Ten konflikt, to moim zdaniem najważniejszy wątek filmu. W swoim dążeniu do nadania życiu sensu, zachowania człowieczeństwa, jest całkowicie wyobcowany, nie umie porozumieć się z innymi więźniami, którzy w tym samym celu wybrali drogę walki zbrojnej.

Jak już o tym wspominałem, ?Syn…? jest filmem innym, niż poprzednie filmy o Holocauście. W ogóle nie ma tutaj ujęć panoramicznych, co pozwalałoby widzowi spojrzeć na świat z quasi-boskiej perspektywy, zachować dystans. Tutaj niemal cały czas mamy do czynienia ze zbliżeniami na twarze. ?Film podąża ściśle za Szawłem.? Bardzo ważną rolę odgrywa dźwięk budujący nastrój niepokoju i chaosu.

Wszystko to razem składa się na przygnębiającą, dojmującą i ?przyziemną? atmosferę miejsca zagłady. Wrażenie to, jeszcze bardziej pogłębia użycie rzadko stosowanego we współczesnym kinie wąskiego kadru. ?Syn Szawła? to wspaniały i straszny film, z pewnością należący do największych osiągnięć sztuki filmowej. Szczególnie ważny i aktualny w sytuacji, w której w Polsce i na Węgrzech coraz większe znaczenie zyskuje skrajna prawica, łącznie z faszystowskimi jawnymi spadkobiercami sił, które doprowadziły do Ostatecznego rozwiązania.

 Michał Wysocki 

 

Category: Gazeta - luty 2016

Comments are closed.