Co kryje się za posunięciami Trumpa w sprawie Ukrainy?

| 1 marca 2025
28.02.25. Trump i wiceprezydent J.D. Vance atakują Zełenskiego w Gabinecie Owalnym.
28.02.25. Trump i wiceprezydent J.D. Vance atakują Zełenskiego w Gabinecie Owalnym.

W Ukrainie trwa wojna zastępcza między imperializmami amerykańskim i rosyjskim

Zachód i Rosja zamieniły Ukrainę w rzeźnię. Teraz, po trzech latach wojny, imperialistyczni rywale chcą ją rozczłonkować i nazwać to „pokojem”.

12 lutego Donald Trump ogłosił, że odbył „długą i bardzo owocną rozmowę telefoniczną” z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Powiedział, że obaj zgodzili się na „natychmiastowe rozpoczęcie negocjacji” i dodał, że „poinformuje” prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego „o rozmowie”.

Słowa te padły tego samego dnia, w którym sekretarz obrony USA Pete Hegseth zapowiedział europejskim przywódcom, że muszą wziąć na siebie „przytłaczającą” część pomocy dla Ukrainy. Oświadczył też, że powrót do granic Ukrainy sprzed 2014 r. jest celem „nierealistycznym” i „iluzją”, która „tylko przedłuży wojnę”.

Hegseth dodał, że muszą zostać udzielone „solidne gwarancje bezpieczeństwa, ale Stany Zjednoczone uważają, że członkostwo Ukrainy w NATO jest nierealistycznym oczekiwaniem”.

Ten dramatyczny zwrot w polityce USA wobec Ukrainy wynika z kryzysu amerykańskiego imperializmu, ale też kryzys ten potęguje.

Nieludzki plan Trumpa przeprowadzenia czystki etnicznej w Gazie może wydawać się czymś odrębnym względem tego posunięcia, ale wynika z tej samej strategii polegającej na próbie utrzymania światowej dominacji USA.

Czym wyjaśnić zmianę polityki wobec Ukrainy?

Po pierwsze, wojna w Ukrainie nie jest toczona o wolność i samostanowienie ani nie zaczęła się od brutalnej inwazji Rosji w lutym 2022 r. Trump zadzwonił do Putina nie dlatego, że wycofuje się z walki o demokrację.

Widmo wojny zastępczej między imperializmami amerykańskim i rosyjskim krążyło od lat 90. XX w.

Amerykański prezydent Joe Biden dostrzegł w Ukrainie szansę na odkupienie porażek imperializmu USA na Bliskim Wschodzie. Chciał osłabić Rosję i, co ważniejsze, wysłać ostrzeżenie głównemu konkurentowi, tj. Chinom.

Podczas spotkania z grupą liderów biznesowych w Białym Domu, krótko po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji, Biden opisał Ukrainę jako „punkt zwrotny w światowej polityce”. „Rodzi się nowy porządek świata i my musimy mu przewodzić” – powiedział.

Było to zgodne z długoterminowymi ambicjami projektodawców amerykańskiej polityki zagranicznej. Pułkownik Alexander Vindman był czołowym urzędnikiem w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego USA podczas pierwszej prezydentury Trumpa w latach 2018–2020. Po odejściu ze stanowiska skupił się w swojej aktywności na budowaniu poparcia dla zaangażowania USA i NATO w Ukrainie.

W listopadzie 2021 r. Vindman przekonywał, że „strategiczne znaczenie Ukrainy dla NATO” sprzyja „aspiracjom USA i państw euroatlantyckich związanym z rywalizacją z Rosją i Chinami”.

Po inwazji Biały Dom Bidena oświadczył, że chce, aby Ukraina „zrealizowała swoje europejskie i euroatlantyckie aspiracje”.

Strategia USA w Ukrainie polegała na próbie „wykrwawienia Rosji” w drodze „kontrolowanej eskalacji”. W praktyce oznaczało to przekazywanie Ukrainie broni w ilości wystarczającej do tego, aby angażować siły rosyjskie bez ryzyka rozszerzenia konfliktu.

Jednak pomimo ponad 130 miliardów dolarów amerykańskiej pomocy Ukraina pozostaje rzeźnią imperialnych ambicji, bez perspektyw na zwycięstwo.

Po drugie, USA stoją przed poważnymi wyzwaniami dla swojej „hegemonii” – zdolności do dominacji nad światem i podporządkowania sojuszników. Próbując ją utrzymać, Trump stawia na strategię „podążania własną drogą”.

Po II wojnie światowej USA zbudowały liberalny kapitalistyczny porządek świata oparty na wolnym handlu i wolnym rynku. Od początku porządek ten miał wymiar ekonomiczny i militarny.

Stany Zjednoczone mogły wykorzystać Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW), Bank Światowy oraz dominację dolara do narzucenia swojej woli rywalom, sojusznikom i słabszym państwom.

Ten tzw. system z Bretton Woods pozwolił USA na ustalenie podaży dolara i zapewnienie korzystnych warunków handlowych amerykańskim korporacjom. Po tym jak system rozpadł się w latach 70. XX w., USA nadal wykorzystywały MFW i dominację dolara do wymuszania neoliberalnej polityki na innych państwach.

Dominacja kapitalizmu amerykańskiego miała także oparcie w sile militarnej w ramach konfrontacyjnego sojuszu militarnego w postaci NATO oraz w setkach baz wojskowych na całym świecie.

W 1991 r., pod koniec zimnej wojny, USA były jedynym światowym supermocarstwem, które przetrwało. Jednak nie był to ostateczny triumf. Imperializm to globalny system konkurujących państw kapitalistycznych. Stary zbrodniarz wojenny Henry Kissinger ostrzegał, że USA będą musiały stawić czoła konkurencji gospodarczej – szczególnie ze strony Chin – na skalę, jakiej wcześniej nie widziały.

„Wojna z terroryzmem” na początku XXI w. była próbą utrwalenia hegemonii USA za pomocą siły militarnej. Jednak porażki w Iraku i Afganistanie były sygnałem dla rywali USA, że możliwe jest realizowanie przez nich ich własnych interesów.

Równolegle zachodziły ważne zmiany w strukturze globalnego kapitalizmu. Na przykład na znaczeniu jako państwa kapitalistyczne zyskały takie kraje, jak Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie, które przestały być wyłącznie źródłem dostaw ropy naftowej.

Wszystko to oznacza, że ​​rośnie konkurencja między głównymi mocarstwami imperialistycznymi oraz mocarstwami regionalnymi z drugiego szeregu.

Od 2018 r. Stany Zjednoczone uważają „konkurencję wielkich mocarstw” za swoje główne wyzwanie.

Istnieje wyraźna ciągłość polityki zagranicznej Bidena i Trumpa – ukierunkowanej na obronę hegemonii USA w obliczu tych wyzwań.

Trump chce skupić się na głównym rywalu – Chinach, ograniczając straty ponoszone przez USA na Ukrainie. Jak powiedział niedawno amerykański sekretarz stanu Marco Rubio: „Finansowaliśmy impas, przedłużający się konflikt, w toku którego Ukraina stopniowo ulega zniszczeniu i traci coraz więcej swojego terytorium”.

W szerszym ujęciu Trump preferuje jednak strategię „podążania własną drogą”. Uważa, że sojusznicy wyczerpują zasoby USA, i chce, aby partycypowali w kosztach. Dlatego uznał, że państwa europejskie powinny ponieść koszt bezpieczeństwa Ukrainy.

Jednak w amerykańskiej polityce zagranicznej zachodzi głębsza zmiana, a za pozornie chaotycznymi zapowiedziami Trumpa kryje się pewna metoda.

Rubio oświadczył niedawno, że administracja Trumpa chce stawić czoła rzeczywistości wielu „wielkich mocarstw”. Wyjaśnił, że USA chcą zachować dominację na świecie, ale nie w oparciu o instytucje liberalnego porządku kapitalistycznego.

Zamiast „wielostronnych porozumień” z sojusznikami wolą skupić się na porozumieniach dwustronnych.

Trump i Putin
Trump i Putin

Rubio wyjaśnił, że „świat od zawsze działa tak, że Chińczycy będą robić to, co leży w najlepszym interesie Chin, Rosjanie to, co leży w najlepszym interesie Rosji, a Amerykanie muszą robić to, co leży w najlepszym interesie Stanów Zjednoczonych.

O ile nasze interesy są zbieżne, o tyle możliwe są partnerstwa i sojusze. Jednak tam, gdzie różnice są zbyt duże, tam zadaniem dyplomacji jest zapobieganie konfliktom, a jednocześnie dążenie do realizacji naszych interesów narodowych”.

Narzekał jednak, że „zapomnieliśmy o tym pod koniec zimnej wojny, ponieważ zostaliśmy jedyną światową potęgą i wzięliśmy na siebie w wielu przypadkach rolę globalnego rządu, który próbował rozwiązać każdy problem.

Jednobiegunowy porządek światowy nie jest stanem normalnym – to anomalia i produkt zakończenia zimnej wojny.

Ostatecznie musiało dojść do odtworzenia porządku wielobiegunowego z wieloma mocarstwami w różnych częściach globu.

Takimi mocarstwami są obecnie Chiny i do pewnego stopnia Rosja, a oprócz nich są państwa zbójeckie, takie jak Iran i Korea Północna, z którymi musimy się mierzyć”.

Dokonany przez Rubio opis przemian ma poważne słabości. Na przykład działania administracji Trumpa na Bliskim Wschodzie i Ukrainie nasilają kryzys, w którym znalazł się imperializm amerykański.

Stany Zjednoczone od dziesięcioleci opierają swoją dominację na sojuszach i nie mogą tak łatwo przeciąć tej sieci zależności.

Na Bliskim Wschodzie Trump wystawia na próbę sojusze USA z Egiptem i Jordanią w związku ze swoim planem czystki etnicznej w Strefie Gazy. Jednak w interesie USA nie jest zbliżenie tych państw arabskich do innego mocarstwa.

Liczy, że dzięki amerykańskim kartom przetargowym uda mu się osiągnąć swój cel, tj. zmusić sojuszników do wyłożenia większych kwot i posłusznego podporządkowania się jego wytycznym.

Plan Trumpa dla Ukrainy nie oznacza pokoju dla milionów zwykłych ludzi.

Jak donosi „Financial Times”, gazeta bankierów i przemysłowców, „dyplomaci UE bezskutecznie przekonywali administrację Trumpa, aby pozwolono im wziąć udział w rozmowach. Podkreślali, że kształt powojennej Ukrainy ma krytyczne znaczenie dla architektury bezpieczeństwa Europy.

Europejscy rządzący obawiają się, że to oni poniosą koszty porozumienia związane z koniecznością zapewnienia wsparcia finansowego, broni i sił pokojowych, które zostaną tam skierowane.

„«Jak osiągnąć porozumienie bez Europy» – zastanawia się jeden z zachodnich urzędników w odpowiedzi na oświadczenie Trumpa? «Fundusze i kamasze musiałaby zorganizować Europa»”.

Jako przeciwnicy wojny mieliśmy rację, gdy mówiliśmy: „Wojska rosyjskie precz, nie dla NATO”.

Musimy zintensyfikować wysiłki w walce z imperialistycznymi wojnami i systemem, który jest ich źródłem. Oznacza to, że ​​musimy atakować plan Trumpa w sprawie Gazy oraz sprzeciwiać się zachodniemu poparciu dla ludobójstwa, umacniając ruch propalestyński.

Tomáš Tengely-Evans
Tłumaczył Łukasz Wiewiór

Tags:

Category: Gazeta - marzec 2025, Gazeta - marzec 2025 - cd.

Comments are closed.