Aborcja: powrót Czarnego Protestu

| 1 października 2020
03.10.2016 Czarny Protest w Warszawie. Protestujmy ponownie 22 października ? pod siedzibą Trybunału Konstytucyjnego!

22 października Trybunał Konstytucyjny ma rozpatrzyć wniosek o uznanie za niezgodną z konstytucją przesłanki embriopatologicznej (gdy zachodzi prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu lub płód ma wady prowadzące do jego śmierci) zezwalającej na legalną aborcję.

Autorami wniosku są posłowie Prawa i Sprawiedliwości, Bartłomiej Wróblewski i Piotr Uściński, a podpisało się pod nim 119 posłanek i posłów z trzech klubów poselskich: PiS, PSL-Kukiz?15 i Konfederacji.

Taki sam wniosek, który uległ przedawnieniu, poseł Wróblewski złożył już w 2017 roku. Jednak wówczas sterowana przez Jarosława Kaczyńskiego prezeska Trybunału, mgr Julia Przyłębska, otrzymała od prezesa PiS polecenie, aby wniosek przetrzymać w zamrażarce. Kaczyński dobrze pamiętał rok 2016 i protesty środowisk feministycznych i lewicowych, a przede wszystkim rzeszy zwykłych kobiet, jakie wzbudziła próba radykalnego zaostrzenia ustawy aborcyjnej autorstwa fundamentalistów katolickich z Ordo Iuris. Mając w perspektywie wybory samorządowe w 2018, europejskie i parlamentarne w 2019 oraz prezydenckie w 2020 roku, prezes Kaczyński nie chciał powtórki podobnych protestów.

Tym razem czekają nas trzy lata bez żadnych wyborów, a z drugiej strony w obozie Zjednoczonej Prawicy wyrasta niebezpieczny dla Jarosława Kaczyńskiego i jego partii lider środowisk ultrakatolickich. To Zbigniew Ziobro, który podjął już próby wypowiedzenia konwencji antyprzemocowej oraz rozpoczął represje wobec społeczności LGBTQ+. W tej sytuacji Jarosław Kaczyński, jeśli chce liczyć na poparcie środowisk fundamentalistycznych i mieć po swojej stronie Tadeusza Rydzyka, może nie tylko zezwolić prezesce Przyłębskiej na rozpatrzenie wniosku, ale również i na jego przyjęcie.

W ten oto sposób prawa kobiet stały się orężem w walce politycznej, co kolejne pokolenia mogły obserwować na przestrzeni 30 lat, jakie minęły od zapoczątkowania przemian ustrojowych.

Po blisko 40 latach legalnego dostępu do aborcji na żądanie, kobiety w zakresie swoich praw reprodukcyjnych stały się zakładniczkami polityków w wyścigu o poparcie Kościoła katolickiego, które na wskroś katolickiej Polsce decydowało o wygranej lub porażce w wyborach.

Nie miało zatem znaczenia, czy do władzy dochodziły środowiska ultrakatolickie czy umiarkowanie liberalne, a nawet z nazwy lewicowe. Nad sprawą dopuszczalności przerywania ciąży zawsze wisiało widmo Kościoła katolickiego i jego stanowczy sprzeciw. Nie było zresztą tajemnicą, że za wsparcie okazywane opozycji demokratycznej w czasach PRL Kościół oczekiwał sowitej zapłaty. Liczył na stworzenie w Polsce demokracji katolickiej, a wszelkie prawa z zakresu wolności człowieka poszły na pierwszy ogień.

Już we wrześniu 1990 roku Senat przyjął projekt grupy senatorów, tworzących później Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, który dopuszczał aborcję jedynie w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia kobiety, a kary przewidywał zarówno dla lekarzy, jak i dla samych kobiet.

Projekt nie przeszedł w Sejmie, ale w styczniu 1991 roku komisja sejmowa jeszcze go zaostrzyła, wykluczając z niego zagrożenie zdrowia kobiety. Unia Demokratyczna próbowała łagodzić sytuację, proponując wycofanie projektu w zamian za rezygnację z referendum. W lipcu nawet przedstawiła własny projekt ustawy, zezwalający m.in. na przerwanie ciąży w przypadku udokumentowanej trudnej sytuacji życiowej kobiety, lecz ostatecznie ze względu na zakulisowe żądania Episkopatu projekt ten wycofała.

Latem miała miejsce pielgrzymka Jana Pawła II do Polski i już w grudniu posłowie radykalnej prawicy złożyli projekt ustawy przewidującej dwa lata więzienia dla lekarza i kobiety za ?spowodowanie śmierci dziecka poczętego?. Jak widać, rozpoczęła się również walka w sferze języka, gdzie naukowe, neutralne terminy, jak aborcja czy przerwanie ciąży wypierały silnie nacechowane ideologicznie, jak spowodowanie śmierci/zabójstwo dziecka nienarodzonego/poczętego.

Referendum

Rok 1992 upływa z jednej strony na walce o referendum w sprawie aborcji (wniosek o jego przeprowadzenie został odrzucony przez Sejm, mimo zebranych pod nim prawie półtora miliona podpisów) i walkach na projekty ustaw, postulujące mniej lub bardziej radykalne restrykcje.

Ostatecznie 7 stycznia 1993 roku została przyjęta przez Sejm ustawa, uznana za kompromis pomiędzy prawicą radykalną i umiarkowaną. Miała ona również aprobatę Kościoła ?jako krok zmierzający w dobrą stronę?, którą dla Kościoła jest całkowity zakaz aborcji. Ów ?kompromis? w najmniejszym stopniu nie uwzględniał głosu samych kobiet, jednakże za sprawą pseudodemokratów narracja o rzekomym kompromisie zdążyła się przyjąć.

Ustawa antyaborcyjna z 1993 roku obowiązuje do dziś i zezwala na aborcję jedynie w trzech wyjątkach: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla zdrowia lub życia kobiety; gdy badania prenatalne wskazują na prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu lub jego wad letalnych; gdy ciąża jest wynikiem czynu zabronionego (gwałtu lub kazirodztwa).

Obowiązująca ustawa uderza w kobiety mniej zamożne. Kobiety zamożniejsze mają dostęp do podziemia aborcyjnego lub legalnej aborcji za granicą.

W 1996 roku SLD, Unia Pracy oraz prezydent Kwaśniewski na krótko zliberalizowali ustawę. Zezwalała ona wówczas na przerwanie ciąży ze względu na trudną sytuację kobiety, pod warunkiem odbycia przez nią konsultacji i podtrzymania swojej decyzji. Umożliwiała także przerywanie ciąży w niepublicznych placówkach. Jednak po niespełna roku Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem prof. Andrzeja Zolla sprowadził kobiety na ziemię i ustawił je w szeregu. Sytuacja wróciła do stanu sprzed 1996 roku.

Od 2001 r. SLD ponownie rządziło. Jednak nie zmieniono ustawy antyaborcyjnej, ponieważ, jak tłumaczył ówczesny premier Leszek Miller, trzeba było współpracować z Kościołem katolickim przed referendum 2003 roku w sprawie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej.

Znamienne jest, że będące głównymi aktorami w trwającym nieprzerwanie od 30 lat boju o aborcję kobiety, i w ogóle osoby w ciąży, tracą swoją podmiotowość, choć równocześnie nadaje się ją zarodkom i płodom. Przy najdrobniejszych próbach poszerzenia zakresu dopuszczalności aborcji, osoby w ciąży zobowiązuje się do udokumentowania swojej ciężkiej sytuacji życiowej, jakby ich słowo nie miało żadnej wagi.

Podobnie od osób w ciąży żąda się przeprowadzenia konsultacji u fachowca, a potem podtrzymania decyzji o aborcji. Te obostrzenia czynią z kobiet osoby, którym nie można ufać, gdyż na pewno będą oszukiwać, ale też niezdolne i niesamodzielne do podjęcia racjonalnej decyzji, w czym musi im pomóc odpowiedni ekspert. Jest to odebranie kobietom ich podstawowego prawa do samostanowienia.

W świecie opartym na równości ? kwestia przerywania ciąży w ogóle nie powinna być regulowana prawnie. Powinna być traktowana na równi z innymi zabiegami medycznymi, do których się zalicza, a kwestie etyczne każda osoba powinna rozstrzygać samodzielnie, bez ingerencji państwa.

Wracając do bieżących wydarzeń, wniosek skierowany do TK ma na celu wyeliminowanie przesłanki do przerwania ciąży ze względu na ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie płodu. To praktycznie oznacza całkowity zakaz aborcji. Według danych Ministerstwa Zdrowia w 2019 roku przeprowadzono 1110 legalnych aborcji, z czego aż 1074 z przesłanek embriopatologicznych.

Na podstawie badań opinii publicznej można mieć pewność, że większość społeczeństwa jest przeciwna takiemu zaostrzeniu. Sondaż IBRiS z grudnia 2019 roku jasno wskazuje, że przeciwnych zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej byłoby blisko 80% społeczeństwa, ponieważ 49,9% respondentów opowiedziało się za pozostawieniem jej w obecnym kształcie, a 28,7% za jej liberalizacją.

Jesienią 2020 roku powtarza się sytuacja z jesieni 2016 roku, gdy potrzebna była wielka mobilizacja dziesiątek tysięcy kobiet w całej Polsce, aby powstrzymać fanatyków z Ordo Iuris z ich barbarzyńskim projektem ustawy, zmuszającej kobiety do rodzenia dzieci z gwałtów, z wadami letalnymi, które tuż po narodzeniu umrą w cierpieniu, czy też do poświęcania własnego zdrowia i życia ze względu na płód.

Strajk Kobiet organizuje demonstrację pod siedzibą Trybunału Konstytucyjnego, dokładnie w czasie, gdy ten będzie rozpatrywać wniosek, tj. 22 października o godzinie 10.00. Zachęcamy, wzywamy wszystkich do udziału w demonstracji. Jednak potrzeba będzie o wiele większego zaangażowania, by Jarosław Kaczyński zmienił światło dla wniosku z zielonego na czerwone. Należy sięgnąć po najskuteczniejszy w takich sytuacjach środek ? strajk. Jako klasa pracująca posiadamy ten najdobitniej przemawiający do władzy argument: argument ekonomiczny. Ruch związkowy powinien odważnie opowiedzieć się po stronie kobiet i wesprzeć je w walce o ich prawa. Sytuacja jest naprawdę poważna i tylko masowe protesty dają szansę na zwycięstwo.

Agnieszka Szmit-Morze

Tags:

Category: Gazeta - październik 2020

Comments are closed.