1989-2009 – Transformacja kapitalizmu kosztem pracowników

| 5 czerwca 2019
Strajk nauczycieli w 1993 r.


30. rocznicę 4 czerwca 1989 r. świętują wygrani polskiej transformacji. Jednak była ona sukcesem tylko dla niektórych.

Obok imponującego na tle innych państw regionu wzrostu gospodarczego, szczególnie po głębokiej recesji lat 1990-91, Polska czasów transformacji to gwałtowny wzrost poziomu nędzy w czasie ?terapii szokowej? 1990 r., nędzy rosnącej jeszcze w połowie lat dwutysięcznych i przez całe trzydziestolecie utrzymującej się na wysokim poziomie.

To często wręcz głodowe stawki płac (według Głównego Urzędu Statystycznego wartość dominanty, czyli najczęstszego miesięcznego wynagrodzenia ogółem brutto, wynosiła w październiku 2016 r. 2074,03 zł, czyli ok. 1511 zł na rękę.) idące w parze z uśmieciowieniem zatrudnienia (w 2018 r. wciąż 23,9 % pracowników, czyli niemal 4 mln, zatrudnionych było na umowach o dzieło, na zlecenie i o pracę na czas określony).

To w końcu masowe bezrobocie będące symbolem polskiej transformacji (od 1991 r. tylko trzykrotnie spadło ono do wartości jednocyfrowych: na krótko w 1998 r. i 2008 r., a bardziej na trwałe dopiero na przełomie 2015/16 r.). W tym kontekście nic dziwnego, że Polska stała państwem jednych z największych nierówności społecznych w Europie. Sukces jednych osiągnięty został na barkach innych.

Transformacja była sukcesem ? z kapitalistycznego punktu widzenia. Przy niewielkim oporze ze strony pracowników zdołano dokonać rekonstrukcji polskiego kapitalizmu przez upadłość dużej części nieproduktywnego kapitału i skuteczne obniżenie płac roboczych.

W ten sposób otwarty na gospodarkę światową (a głównie zachodnioeuropejską) zrestrukturyzowany polski kapitalizm mógł poszczycić się stosunkowo dynamicznym wzrostem. Bo PRL też był kapitalizmem ? czyli systemem opartym na pogoni za jak największą akumulacją kapitału w konkurencji z innymi. Tyle że kapitalizmem państwowym konkurującym jako podmiot w światowej gospodarce kapitalistycznej. Przy tym konkurującym coraz mniej skutecznie, po kryzysie gospodarczym na przełomie lat 70-tych i 80-tych i późniejszej niezdolności do przełamania stagnacji gospodarczej, dotykającej zresztą całego bloku wschodniego.

?Reformy rynkowe? wprowadzali już rządzący w PRL, ale do skali ?terapii szokowej? potrzeba było społecznego poparcia. Parasola ochronnego cienia dawnej ?Solidarności?.

Z pracowniczego punktu widzenia transformacja była opakowaniem wyzysku w nową formę, za którą pracownicy zapłacili bardzo drogo. Dlaczego się na to zgodzili? Odpowiedź jest oczywista: bardzo niewielu sądziło, że to transformacja od jednej do innej postaci kapitalizmu. Niemal wszyscy byli przekonani, że to cena za konieczne przejście od ?socjalizmu?, który cechowała narastająca martwica z ideologią, w którą nie wierzyli już nawet przywódcy rządzącej partii, do ?kapitalizmu? mającego oznaczać demokrację i bogactwo.

A okolicznościami pozwalającymi na upowszechnienie tego poglądu było z jednej strony złamanie kręgosłupa ruchu pracowniczego i wiary pracowników własną potęgę przez czołgi generała Jaruzelskiego w 1981 r.

Z drugiej zaś porażki ruchów pracowniczych na idealizowanym ?Zachodzie?, torujące drogę neoliberalizmowi symbolizowanemu przez Ronalda Reagana i Margaret Thatcher. Idee neoliberalne wkrótce stały się najbardziej prominentne zarówno wśród ?reformatorów? z obozu władzy, jak i opozycji. Protesty społeczne miały miejsce, ale rozproszone i ideowo bezradne wobec walca ?konieczności historycznej? jedynej drogi ku ?budowie kapitalizmu?.

Trudno przecenić skalę klęski ideowej, jaką było utożsamienie socjalizmu czy komunizmu z reżimami bloku wschodniego. Klęski, którą do dziś odczuwamy. Na całym świecie istniały partie komunistyczne, przekraczając granice geograficzne i kulturowe ? by użyć tego bardzo nadużywanego dziś słowa ? przyciągając ludzi wizją sprawiedliwego, socjalistycznego świata bez wyzysku i dyskryminacji.

Pomimo rozmaitych problemów politycznych i odpływu członków tych partii, wyznaczanego głównie tłumionymi buntami w bloku wschodnim w latach 1956, 1968 i 1981, wciąż każde państwo na wszystkich zamieszkałych kontynentach miało swoją partię komunistyczną o mniejszym lub większym znaczeniu.

W momencie, gdy wierzono, że w ZSRR i jego satelitach budowano jakąś, jakkolwiek niedoskonałą, postać socjalizmu, czy przynajmniej lepszego, niekapitalistycznego społeczeństwa, ich spektakularny upadek wydawał się potwierdzać tezę, że dla kapitalizm ?wygrał? i nie ma wobec niego alternatywy.

Temu upadkowi towarzyszyło więc bankructwo partii komunistycznych, szczególnie w państwach rozwiniętego Zachodu objawiające się w pędzie ku zmianie ich nazw i porzuceniu wszelkich pretensji do całościowej zmiany systemu.

Kryzys ideowy dotknął zresztą także lewicową część socjaldemokracji, z jej wiarą w interwencjonizm państwowy. Bankructwo gospodarek państwowo sterowanych oznaczało dalsze przesunięcie partii socjaldemokratycznych w kierunku akceptacji prywatyzacji i generalnie ?wymogów rynku?.

Żadna pojawiająca się później nostalgia za czasami pełnego zatrudnienia i względnego bezpieczeństwa socjalnego (choć tylko na podstawowym poziomie), pokrewna zresztą podobnym odczuciom występującym w państwach spoza bloku wschodniego w odniesieniu do lat powojennego boomu gospodarczego i budowania ?państw opiekuńczych?, nie unieważnia klęski ideowej związanej z powszechnie przyjmowaną wizją ?upadku socjalizmu?.

Oczywiście wizją stale podgrzewaną przez kolejnych rządzących w okresie transformacji poprzez różne postacie ideologii antykomunistycznej, która ma za zadanie usprawiedliwiać zarówno sam kapitalizm, jak i konkretną władzę polityczną.

Jedną z kluczowych lekcji transformacji jest więc znaczenie rozumienia otaczającego świata i przekucia go w skuteczną interwencję polityczną. Idee trafnie odczytujące rzeczywistość wyzysku potrafią uskrzydlać bunty wyzyskiwanych. Jednak idee będące pochodną ideologii panujących mogą ich skutecznie paraliżować.

Marks twierdził, że ?filozofowie rozmaicie interpretowali świat, chodzi jednak o to, aby go zmienić?. Słusznie. Prawdą jest jednak także, że aby zmieniać świat, trzeba go właściwie interpretować ? i co ważniejsze ucieleśnić tę interpretację w praktyce walk społecznych.

Filip Ilkowski

Tags:

Category: Gazeta - czerwiec 2019

Comments are closed.