Była dziennikarka TVP ofiarą antypracowniczego sądu

| 1 grudnia 2018
Szale sprawiedliwości.

Jeszcze jedna historia z niekończącego się cyklu o tym, jak organy władzy państwowej stają po stronie wyzyskiwaczy przeciwko słabym i wyzyskiwanym.

Ewa (która naprawdę nazywa się inaczej, woli jednak nie ujawniać swych personaliów) w latach 1998-2010 była zatrudniona jako dziennikarka TVP. Przez pierwsze 9 lat na umowie o ?dzieło?. Warto zaznaczyć, że jej zawodowe obowiązki w niczym nie różniły się od obowiązków jej koleżanek i kolegów zatrudnionych na etacie. Mało tego! ?Na rękę? otrzymywała tyle samo co jej ?etatowi? koledzy!

Była natomiast, rzecz jasna, pozbawiona wszelkich praw przy-sługujących osobom zatrudnionym na podstawie umowy o pracę. Była zmuszona żyć i pracować bez ubezpieczenia zdrowotnego i społecznego, bo jej ?pracodawca? ?optymalizował? koszty i poprzez śmieciowe zatrudnienie unikał płacenia składek.

Po tym, jak w 2010 została zwolniona na fali zwolnień grupowych, Ewa wniosła do sądu pracy pozew o ustalenie stosunku pracy za lata spędzone na śmieciówce. Sąd przyznał jej rację i w 2012 r. TVP musiała odprowadzić do ZUS-u zaległe składki w wysokości 80 tys. zł. Za chwilę jednak wystąpiła do swej byłej pracownicy z bezczelnym żądaniem zwrotu tej sumy, argumentując, że ta ?wzbogaciła się? na zaległych składkach, choć przecież pieniądze te nie trafiły do kieszeni Ewy!

Sprawa trafiła do sądu. Sąd pierwszej instancji uznał za bez-zasadne chore żądania roszczeniowców z TVP. Sąd apelacyjny stanął jednak po ich stronie, orzekając, że Ewa musi zwrócić byłemu ?pracodawcy? 72 tys. zł. (część składek uległa przedawnieniu), wliczając w to odsetki i koszty sądowe. Wyrok ten podtrzymał Sąd Najwyższy.

Jego orzeczenie przejdzie do historii i będzie przywoływane jako przykład antypracowniczego charakteru władzy sądowniczej w epoce kapitalizmu: ?W przy-padku zatrudnienia w oparciu o umowę o dzieło istnieją dwie strony medalu. Wykonujący taką pracę pozbawiony jest jakiejkolwiek ochrony ubezpieczeniowej, z drugiej strony otrzymuje wyższe (bo nieoskładkowane) wynagrodzenie. [W tym miejscu umiera już wszelka logika, bo przecież Ewa dostawała ?do ręki? dokładnie tyle samo, co wykonujący identyczne zadana ?etatowi? pracownicy!] Zasady słuszności i sprawiedliwości przemawiają więc za tym, aby pracownik nie był zwolniony z konsekwencji, jakie w prawie ubezpieczeń społecznych wynikają z sądowego ustalenia istnienia stosunku pracy. (?) Zasady współżycia społecznego sprzeciwiają się natomiast temu, aby pracownik został obciążony obowiązkiem spłaty należności jednorazowo. Taka zaś sytuacja nie zachodzi w niniejszej sprawie, bowiem należność została rozłożona na 72 raty (6 lat)? (https://strajk.eu/ciag-dalszy-bulwersujacej-sprawy-pracownica-tvp-wywalczyla-etat-teraz-kaza-jej-zwracac-skladki/).

Mamy tutaj do czynienia z przykładem sadyzmu w majestacie prawa, z prawdziwym naigrawaniem się z bezbronnych i pokrzywdzonych ludzi przez tych, za którymi stoi zarówno ekonomiczna potęga kapitału, jaki i aparat przymusu państwa.

Jednak pracownicy nie muszą być bezbronni. Ich siła wynika z ich samoorganizacji, ze świadomości swych wspólnych, pracowniczych interesów. Wreszcie ze świadomości faktu, że tak ?pracodawcy?, jak i państwo, zależą koniec końców od ich pracy.

Wszyscy pracownicy powinni brać przykład ze wspaniałej postawy pracowników LOT, którzy nie dali się podzielić i gdzie zatrudnieni na śmieciówkach pracownicy solidaryzowali się ze strajkującymi pracownikami na etatach. Pozwoliło to stronie pracowniczej odnieść sukces, mimo nieprzychylnej od początku postawie ?władzy sądowniczej?. Hasło na przyszłość: kontrola pracownicza zarówno nad produkcją, jak i nad wymiarem sprawiedliwości.

Michał Wysocki

Tags:

Category: Gazeta - grudzień 2018, Gazeta - grudzień 2018 - cd.

Comments are closed.